Ryanair na Lotnisku Chopina. Z dużej chmury dość mały deszcz?
Irlandzki przewoźnik poinformował, że ustalił swoją ofertę z Lotniska Chopina w lecie 2023 roku. Będzie to pięć kierunków, łącznie 16 rejsów tygodniowo, co oznacza oferowanie na poziomie przekraczającym nieco 180 tys. foteli. Nie znamy jeszcze planów linii z Modlina. Jednak jest prawdopodobne, że będzie około dziesięciokrotnie większe. Najciekawsze pytania dotyczą jednak interpretacji tej decyzji. Jakie ma ona znaczenie w aglomeracji warszawskiej, co oznacza w relacjach linii z lotniskiem w Modlinie i co może zapowiadać w przyszłości.
Zacznijmy może od wyboru punktów – Bruksela/Charleroi,
Wiedeń, Majorka, Alicante i Pafos. Uzasadnione jest chyba stwierdzenie, że dobrane są one
w pewnym stopniu przypadkowo. Podobne efekty linia osiągnęłaby na przykład na
trasach do Paryża, Rzymu, Londynu lub na Wyspy Kanaryjskie. I oczywiście nie
obawiała się tu np. konkurencji Wizz Aira, gdyż wielokrotnie udowodniła, że
chętnie jej szuka. Ryanair, przede wszystkim, chciał pokazać, modyfikację
swojej warszawskiej strategii, pogrozić palcem Modlinowi, jak również
wykorzystać sporo wolnego miejsca na
Okęciu.
Dla lepszego rozumienia sytuacji i przewidywania przyszłości
kluczowe jest stwierdzenie, że oba lotniska obsługują różne segmenty rynkowe, i
tu chodzi głównie o geografię. Rejony na Południe od Warszawy na pewno
preferują Lotnisko Chopina. Jednak i model oraz jakość obsługi ma znaczenie. FR
przekonał się, że istnieje i rozwija się w Europie segment rynku, który jest
skłonny zapłacić więcej za krótszy dojazd, jak również za lepszy serwis.
Wejście, dla siebie na nowe, główne
lotniska europejskie przyniosło mu wiele dodatkowego ruchu.
Uważamy właśnie, że to nie rozgrywka z Modlinem, ale
starania o dodatkowych pasażerów, są głównym motywem powrotu do WAW. A moment
jest sprzyjający, również dlatego, że powoli wchodzą w decydującą fazę rozmowy
z głównym warszawskim lotniskiem. A Lotnisko Chopina nie może być tak
buńczuczne, jak przed pandemią. Natomiast w przypadku Modlina pamiętajmy, że
dla znacznej części Polski jest on zdecydowanie lepiej położony niż WAW. Nawet
bez w pełni uzasadnionego łącznika kolejowego. Nie wiemy też przez jak długi
okres dla wielu nieźle sytuowanych mieszkańców w naszych krajach sąsiednich
Modlin będzie numerem jeden. Ruch ten niewątpliwie obecnie rośnie.
Najciekawsze są jednak pytania o przyszłość. Ultra-tani gigant, jak Ryanair nie wchodzi na nowe, duże lotnisko z bardzo ograniczoną ofertą na dłużej. Nie opłaca mu się to kosztowo. Najprawdopodobniej planuje już jej istotne rozszerzenie. I nie musi się obawiać, że w kolejnych sezonach zabraknie mu slotów. Nie oznacza to, że będzie redukował ofertę z Modlina. Te produkty mogą i powinny rozwijać się równolegle ze zdecydowaną przewagą ultra-taniej. Natomiast dalsze próby blokowania modlińskiej inwestycji przez PPL osiągną efekt strzału w kolano. Szybciej niż to uzasadnione rozwijać się będzie oferowanie irlandzkiej linii z WAW. A jak by tego było mało, nie będzie szans na przenoszenie do Modlina rosnącej części oferty Wizz Aira i linii czarterowych. Warto pamiętać, że nie wystarczą inwestycje. Konieczne będą modyfikacje cennika opłat lotniskowych, tak aby przewoźnicy, a szczególnie Wizz Air podjęli konkurencję z Ryanairem.
I na koniec efekt radomski. Widzimy już wyraźnie do czego prowadzi obecna warszawska strategia naszych decydentów. Blokowanie rozwoju Modlina nie spowoduje, że tani ruch przeniesie się do Radomia tylko będzie pączkował w Warszawie. A tu za kilka sezonów może pojawić się problem zablokowanych inwestycji w WAW, które mogły zwiększyć jej przepustowość prawie do 30 mln pasażerów. Za kilka miesięcy przekonamy się też jaki rzeczywisty potencjał ma lotnisko w Radomiu. Póki co biura podróży testują zainteresowanie pasażerów ofertą z nowego lotniska. Jeśli jednak nie sprzedadzą wystarczającej liczby miejsc, czartery znikną z ich oferty.