Alarm w samolocie LOT-u do Madrytu
Wczoraj (16.05) samolot Boeing 737-800 LOT-u musiał przymusowo lądować na Lotnisku Chopina w Warszawie. Chwilę po starcie załoga rejsu do Madrytu otrzymała informację o niebezpiecznym ładunku na pokładzie, więc podjęto decyzję o zawróceniu samolotu.
Reklama
W ostatnich tygodniach Polskie Linie Lotnicze LOT mierzą się z niezliczoną liczbą fałszywych alarmów bombowych. Wczoraj (16.05) można było dopisać kolejny epizod niekończącej się sagi, która niewątpliwie stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa operacji lotniczych i może w końcu doprowadzić do tragedii. Samolot Boeing 737-800 o znakach rejestracyjnych SP-LWA padł kolejną ofiarą anonimowych pogróżek.
Maszyna LOT-u realizowała rutynową rotację z Lotniska Chopina w Warszawie do Madrytu. Samolot wystartował z niewielkim opóźnieniem i skierował się w stronę Hiszpanii. W niespełna trzydzieści minut po starcie załoga została poinformowana o rzekomym ładunku wybuchowym znajdującym się na pokładzie. Na wysokości polsko-czeskiej granicy piloci podjęli decyzję o zawróceniu samolotu. Maszyna bezpieczenie wylądowała na Lotnisku Chopina w Warszawie w standardowym trybie.
Na płycie stołecznego lotniska prześwietlono pokład samolotu i potwierdzono, że pasażerom nie grozi niebezpieczeństwo. Po wymianie załogi oraz pieczołowitym sprawdzeniu luku bagażowego rejs kontynuowano tą samą maszyną. Samolot dotarł do Madrytu z czterogodzinnym opóźnieniem. Na pokładzie statku powietrznego Boeing 737-800 znajdowało się 156 podróżnych oraz 7 członków załogi.