4 miliardy złotych kar dla przewoźników
Nieprzemyślana transpozycja unijnej dyrektywy do polskiego prawa grozi liniom lotniczym utratą ponad 4 mld złotych.
Reklama
W ubiegłym tygodniu w sejmie została przegłosowana nowelizacja ustawy z dnia 9 maja 2018 r. o przetwarzaniu danych dotyczących przelotu pasażera. Pod tym niewiele mówiącym tytułem kryje się obowiązek przekazywania danych o rezerwacjach pasażerskich (Passenger Name Record, PNR) przez linie lotnicze do Straży Granicznej (SG). Ustawa jest transpozycją unijnej dyrektywy z 2016 r. w sprawie wykorzystywania danych PNR, która ma na celu zwalczanie poważnych przestępstw, w tym zwłaszcza terroryzmu.
Ustawa nakłada na przewoźników obowiązek przesyłania do SG listy PNR dwa razy. Pierwszy raz wysyłkę należy wykonać w okresie od 48 do 24 godzin przed planowanym rozpoczęciem lotu. Drugie przekazanie zestawienia PNR powinno nastąpić niezwłocznie po zakończeniu odprawy i wejściu pasażerów na pokład statku powietrznego, kiedy nie mogą już go opuścić przed jego startem, a inni pasażerowie nie mogą wejść na pokład.
W razie niedopełnienia tych obowiązków przewoźnikowi grożą kary pieniężne w wysokości 20 tys. zł za każde naruszenie przepisów. Oznacza to, że w przypadku niewysłanie listy PNR linie lotnicze mogą zostać ukarane maksymalnie kwotą 40 tys. zł. Należy zwrócić uwagę, że ta suma dotyczy tylko jednego odlotu. Dla przewoźnika, który wykonuje kilkadziesiąt rejsów w ciągu dnia i nie zastosuje się do ustawy, kary mogą wynieść nawet kilka milionów złotych dziennie.
Administracyjne kary pieniężne nakłada w drodze decyzji Komendant Główny SG, a termin ich zapłaty wynosi 30 dni. Oznacza to, że na szefa SG został nałożony bezwzględny obowiązek stosowania kar bez możliwości ich modyfikowana czy wręcz umarzania. W tym miejscu warto przypomnieć, że zaskarżenie decyzji administracyjnej nie wstrzymuje konieczności uiszczenia kary. Linie lotnicze nie muszą jednak płacić tych grzywien, jeżeli upłynęły trzy lata od dnia naruszenia. Ustawa weszła w życie w dniu 29 maja 2018 r.
Od dnia, kiedy ustawa zaczęła obowiązywać, w Polsce zidentyfikowano ok. 110 tys. rejsów, w których przewoźnicy lotniczy nie wywiązali się z obowiązku przekazania danych PNR. Innymi słowy maksymalna suma kar może oscylować wokół kwoty 4,4 mld złotych. Identyfikacja lotów wykonanych z naruszeniem przepisów ustawy nastąpiła w 2021 r., a więc dopiero po trzech latach od dnia wejścia ustawy w życie i na chwilę przed przedawnieniem możliwości ukarania przewoźników.
Przekazywanie danych PNR, w przypadku dużych linii lotniczych oferujących setki połączeń dziennie, następuje za pomocą transmisji elektronicznej, która wymaga uzgodnienia parametrów oprogramowania po stronie przewoźników i SG. Zdecydowana większość naruszeń wystąpiła w latach 2018 i 2019, kiedy linie lotnicze i służby informatyczne SG uzgadniały kompatybilność systemów komputerowych, a ten proces trwał średnio dwa miesiące. Obecnie, jak przyznają przedstawiciele SG, raportowanie danych z PNR obejmuje 99 proc. rynku.
W ostatnich tygodniach Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA), które nadzoruje omawianą ustawę zgłosiło projekt jej nowelizacji, której głównym elementem jest wydłużenie przedawnienia nałożonych kar o dwa lata, czyli w sumie do pięciu lat. Na sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji w dniu 11 stycznia br. wiceminister MSWiA twierdził, że zmiana regulacji jest niezbędna, żeby dać czas na rozwiązanie kwestii zaległych kar, co powinno nastąpić w uzgodnieniu z Komisją Europejską (KE). Brak zmiany zmusi SG do wydania decyzji o ukaraniu przewoźników przed upływem okresu przedawnienia, bo w innym przypadku Komendant Główny SG poniesie konsekwencję za niedopełnienie obowiązków ustawowych.
Wiceminister deklarował chęć współpracy z liniami lotniczymi i zwracał uwagę, że te dwa dodatkowe lata umożliwią wypracowanie kompromisu. Jednocześnie ministerialni urzędnicy podkreślali, że ewentualne zmiany wynegocjowane podczas rozmów z przewoźnikami muszą być uzgodnione z KE, aby uniknąć naruszenia transponowanej dyrektywy, co mogłoby skutkować karami dla polskiego państwa.
Zupełnie inaczej intencję nowelizacji odczytali przewoźnicy. Przedstawiciele linii lotniczych uznali, że zmiana ustawy ma na celu umożliwienie nałożenia na nich kar administracyjnych, które w przypadku utrzymania trzyletniego okresu przedawnienia nie mogłyby zostać zastosowane. Rada Przewoźników Lotniczych w Polsce (BARIP) oraz Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego (IATA) złożyły propozycje zmian przepisów, które de facto umarzałyby grożące liniom kary.
Przedstawiciele branży lotniczej argumentowali, że nakładanie tak wysokich kar w obecnie ciągle trwającym koronakryzysie, spowoduje niepożądane konsekwencje dla całej branży podróżniczej w Polsce. Według przewoźników reperkusje takich decyzji wykroczą daleko poza lotniczą gałąź gospodarki i niekorzystnie wpłyną na konkurencyjność całej polskiej ekonomii.
Przewoźnicy przywoływali też praktykę innych krajów Unii Europejskiej, z których zdecydowana większość nie zdecydowała się na karanie linii lotniczych, a postępowanie przy nakładaniu kar uregulowała w sposób elastyczny, dający możliwość ich niestosowania. Zwracano też uwagę, że cele ustawy zostały osiągnięte, co przyznała sama SG, a w wyniku naruszeń sprzed trzech lat nie odnotowano ani jednego przypadku zagrożenia terrorystycznego.
Argumentacja przewoźników nie przekonała posłów i Komisja przyjęła nowelizację ustawy bez poprawek. W dniu 13 stycznia br. zmiany w ustawie zostały przegłosowane w sejmie i obecnie czekają na decyzje senatu, która jest spodziewana już na posiedzeniu w dniu 20 stycznia br. Dziwi szybkość procedowania nowelizacji, która nie była konsultowana z branżą przed posiedzeniem komisji sejmowej. Kolejny spór - po podwyżce taryfy na Lotnisku Chopina i opłat nawigacyjnych – branży lotniczej z polskimi władzami skończy się prawdopodobnie porażką przewoźników.
Opisywany konflikt, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich, dotyczy jednak bardziej kwestii zaufania a właściwie jego braku w relacjach obu stron. Argumentacja MSWiA jest tylko częściowo uzasadniona. Jeśli strona rządowa rzeczywiście chce rozwiązać problem po myśli przewoźników, to nie ma przeciwskazań, żeby do nowelizacji wprowadzić zapis nadający SG prawo, a nie obowiązek nakładania kar. Zdejmie to z urzędników SG wiszący nad ich głowami miecz Damoklesa oraz umożliwi im prowadzenie aktywnej, adekwatnej do wagi naruszeń polityki karania przewoźników. Na sejmowej komisji taka propozycja padła, ale odpowiedzi dlaczego nie można jej zastosować już nie usłyszeliśmy.
Z kolei obawa MSWiA, że taka zmiana naruszy postanowienia transponowanej dyrektywy nie wytrzymuje konfrontacji z ustawodawstwem innych krajów UE, które potraktowały zalecenia przepisów europejskich o wiele bardziej elastycznie. Niepokój przewoźników w Polsce jest też podsycany faktem, że nowelizacja ustawy zakłada możliwość kumulowania decyzji. Innymi słowy zamiast prowadzić 110 tys. spraw, co może przekraczać możliwości osobowe SG, będzie ona mogła nakładać setki, a może i tysiące kar na poszczególnych przewoźników jedną decyzją.
Z drugiej strony nałożenie olbrzymich kar na linie lotnicze doprowadzi do sytuacji, w której znaczna ich cześć zdecyduje się na niezapłacenie. Próba wyegzekwowania tych należności może spotkać się z retorsjami wobec LOT-u, nie tylko ze strony państw takich jak Rosja czy Chiny, ale nawet członków UE. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że na sam LOT za naruszenia ustawy powinny zostać nałożone kary w wysokości 66 mln zł.
Wobec powyższego wydaje się, że przyjęta przez sejm nowelizacja nie rozwiąże żadnego problemu, a jedynie odsunie go o dwa lata. Kary będzie można wyegzekwować tylko w nielicznych przypadkach, a gros zaległej kwoty nie zostanie ściągnięta. Zamiast naprawić ustawę i stworzyć pragmatyczne prawo posłowie uchwalili przepisy, które utrudnią życie wszystkim interesariuszom, łącznie z Komendantem Głównym SG, który dostanie dwa lata na marnowanie czasu i energii na jałowe działania.
Fot.: Top 10 Website, materiały prasowe