Mieszkańcy kontra CPK

14 stycznia 2022 10:30
Stosunki spółki CPK z mieszkańcami trzech podwarszawskich gmin osiągnęły najniższy punkt w czteroletniej historii projektu budowy lotniska „Solidarność”. Sprawa trafiła aż na biurko premiera.
Reklama
Po awanturze w Baranowie z udziałem Michała Kołodziejczaka - lidera Agrounii - podczas spotkania informacyjnego o preferowanej lokalizacji portu lotniczego „Solidarność”, które miało miejsce w dniu 16 grudnia 2021 r. - prezes spółki CPK, Mikołaj Wild zawiesił punkt informacyjny funkcjonujący w Baranowie i rozmowy z Radą Społeczną ds. CPK (Rada). Z przedstawicielami spółki nie chcą też rozmawiać członkowie Rady oraz samorządowcy trzech zainteresowanych gmin (Baranów, Teresin i Wiskitki) i domagają się interwencji premiera lub Pełnomocnika Rządu ds. CPK.


Trudne relacje

Stosunki między inwestorem a ludnością lokalną trzech gmin nigdy nie były łatwe. Już na początku projektu, jeszcze zanim powstała spółka, przedstawiciele rządu popełnili niezręczność zwlekając z rozpoczęciem rozmów ze strona społeczną. W wyniku braku działań władz w czerwcu 2018 r. gmina Baranów przeprowadziła referendum w sprawie CPK, w którym aż 83 proc. głosujących sprzeciwiło się tej inwestycji. Dopiero w czerwcu 2019 r., pół roku po utworzeniu spółki celowej, powstała Rada Społeczna ds. CPK.

Pierwsza kadencja Rady trwała dwa lata tj. do czerwca 2021 r. W tym czasie głównym tematem dyskusji była kwestia nowelizacji ustawy o CPK, do której samorządowcy i członkowie Rady zgłosili kilkanaście propozycji zmian. Tylko jedna z nich, i to bynajmniej nie najważniejsza, znalazła odzwierciedlenie w uaktualnionych przepisach. Przewodniczący Rady pierwszej kadencji uznał stopień zadowolenia mieszkańców z negocjacji ze spółką CPK za niedostateczny.

Problemem stał się też dostęp pracowników spółki i firm z nią współpracujących do prywatnych terenów znajdujących się na planowanym obszarze przyszłego lotniska. Mieszkańcy sprzeciwiali się praktyce wchodzenia na ich grunty bez wcześniejszego uprzedzenia i bez otrzymania zgody od odpowiednich instytucji. Pełnomocnik rządu ds. CPK, wiceminister Marcin Horała, twierdził z kolei, że obecność osób, które prowadzą prace dla spółki na tych działkach jest w pełni legalna.

Wybuch niechęci i sprzeciwu wobec projektu i pracowników CPK, do którego doszło 16 grudnia 2021 r. był bliski rękoczynów. Przedstawiciele projektu winę za zajścia zrzucają na Agrounię i Kołodziejczaka oraz Radę, która nie potrafiła zapewnić bezpiecznego przebiegu spotkania. Z kolei przewodniczący Rady twierdzi, że został wprowadzony w błąd, bo zgodnie z wcześniejszymi zapewnieniami na spotkaniu miał pojawić się Wild, a zamiast niego do Baranowa przyjechali pracownicy znacznie niższej rangi. Cześć mieszkańców uważa nawet, że doszło do prowokacji i podkreśla, że protest był organizowany oddolnie, a lider Agrounii był tylko jego dodatkowym elementem.


Nie jest naszym zamiarem roztrząsać, kto i w jakim stopniu ponosi odpowiedzialność za wydarzenia z połowy grudnia ub.r. w Baranowie. Natomiast dla projektu CPK i branży lotniczej w Polsce ważna jest odpowiedź na pytania czy można było tego zdarzenia uniknąć oraz jak dalej będzie prowadzony proces relokacji tysiąca, a może nawet paru tysięcy osób, z terenów, na których powstanie port lotniczy „Solidarność”

Błędy komunikacyjne

Pierwsza decyzja spółki po grudniowej awanturze polegająca na wstrzymaniu rozmów jest nierozsądna. Tę emocjonalną reakcję trzeba złożyć na karb wzburzenia, jakie prawdopodobnie przeżył zarząd CPK dowiadując się, ze jego pracownicy zostali obrzuceni jajkami. Jednak sama obecność Kołodziejczaka nie wywołałaby wzmożenia mieszkańców, bez wcześniej popełnionych błędów komunikacyjnych przez spółkę.

Każdy projekt infrastrukturalny, a zwłaszcza taki, który potrzebuje pozyskać dużą ilość ziemi, musi uwzględniać reakcje społeczności lokalnych zamieszkujących zarówno sam teren inwestycji, jak i jego okolicę. Temat relokacji i zadośćuczynienia za wymuszone przeprowadzki dorobił się sporej literatury naukowej i kilku ważnych standardów. Dotyczą one zazwyczaj krajów rozwijających się, niemniej zalecenia Banku Światowego czy Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju można też stosować w bardziej uprzemysłowionych częściach świata, takich jak Mazowsze.

Nie ulega wątpliwości, że budowa lotniska w Baranowie jest wielkim projektem budowlanym, który wymaga pozyskania, tylko na potrzeby portu lotniczego, powierzchni ok. 4 tys. hektarów. Przy takim projekcie nie jest realne zastosowanie pierwszej zasady inwestycji infrastrukturalnych, czyli unikanie relokacji mieszkańców. Jest oczywiste, że w Baranowie, Teresinie i Wiskitkach, wywłaszczeń oraz wymuszonych przeprowadzek uniknąć się nie uda. Ten fakt był oczywisty już w 2017 r., kiedy opisywany projekt był w powijakach i nazywał się jeszcze Centralny Port Lotniczy.


Wiadomo było też, że spokój społeczny w gminach, gdzie ma powstać port lotniczy „Solidarność” jest jednym z warunków skutecznego przeprowadzenia tej inwestycji. Bez niego zastosowanie wymienionych powyżej standardów nie jest możliwe. Relokacja ludności to wielowątkowe, wielowektorowe i interdyscyplinarne zagadnienie, co czyni je niezmiernie złożonym procesem. Sposób w jaki z nim sobie poradzi spółka CPK będzie testem na profesjonalizm jej zarządu. Z kolei rozwiązanie siłą tak skomplikowanego wyzwania będzie dowodem na niedojrzałość i nieodpowiedzialność decydentów kierujących projektem.

W przypadku konieczności relokacji lokalnej ludności jej niechęć w stosunku do inwestycji jest cechą immanentną projektu, czyli jego częścią składową. Jest to zasadniczy konflikt interesów, który powinien zostać uwzględniony przez inwestora na wstępnym etapie planowania przedsięwzięcia. Wydaje się, że pierwszym błędem spółki CPK było nieuznanie tej kwestii za priorytet.

Drugim poważnym mankamentem rozmów spółki z mieszkańcami CPK wydaje się brak transparentności, jawności, a przede wszystkim konkretów. Spółka przedstawia wiele korzyści, jakie polska gospodarka odniesie dzięki CPK, ale taka komunikacja nie trafia do osób, które mają realne powody obawiać się, że na CPK stracą. W dodatku ewentualne pożytki z inwestycji dla polskich obywateli mają nastąpić w dalekiej przyszłości, a opuścić domostwa mieszkańcy trzech gmin będą musieli już za kilkanaście miesięcy. Nic więc dziwnego, że nie interesują ich opowieści o cywilizacyjnym dobrodziejstwie, jakie przyniesie Polsce CPK.

Palące konkrety

Oczywiście najbardziej konfliktogennym konkretem jest cena, jakiej za swoje nieruchomości mogą oczekiwać zainteresowani. Ma ona być określana na podstawie wycen dokonanych przez rzeczoznawców majątkowych. Jednak gospodarze terenów przeznaczonych pod port lotniczy mają duże wątpliwości do metodologii takiej ewaluacji. Jest ona oparta na cenach historycznych, co przy obecnym poziomie inflacji jest bardzo niekorzystne, a w dodatku przy transakcjach między osobami fizycznymi wartość ziemi bywa często zaniżana, więc nie jest miarodajnym wyznacznikiem rzeczywistych cen.


Mieszkańców niepokoi też fakt, że obecnie uzgadniana nowelizacja przepisów ustawy o gospodarce nieruchomościami zmieni zasady wyceny wywłaszczanych nieruchomości na niekorzyść posiadaczy gospodarstw. Zamiast zasady korzyści, czyli wyceny uwzględniającej cel publiczny, która obowiązuje do tej pory, wywłaszczani mają otrzymywać 110 albo 120 proc. ceny. Dopiero po zakończeniu inwestycji będą mogli dochodzić swoich roszczeń przed sądem o szkodę rzeczywistą, jeżeli uznają, że grunt był wart więcej. Takie rozwiązanie odsuwa otrzymanie odszkodowania w czasie na wiele lat, a w dodatku dla wnioskodawcy jest kosztowne, skomplikowane i niepewne.

Właściciele z trzech zainteresowanych gmin zwracają uwagę, że ich ziemi już dziś nie można traktować, jak grunty rolnicze, skoro w przeszłości kilka firm przemysłowych kupiło ziemię w okolicy wyłącznie na potrzeby inwestycyjne. Mieszkańcy podkreślają również, że Program Dobrowolnych Nabyć (PDN) zaproponowany przez spółkę jest wybiegiem i pułapką. Ich zdaniem grunty nabyte w ramach PDN nie będą już musiały być przeznaczone na cel publiczny.

Wreszcie skoro wybudowanie CPK ma, według słów Horały, przynieść już nie miliardy, ale biliony złotych, to wypłacenie satysfakcjonujących rekompensat właścicielom gospodarstw nie powinno stanowić żadnego problemu. Nie bez racji jeden z przedstawicieli Rady stwierdził, że skoro CPK jest projektem wyjątkowym, wielką wizją przyszłości, to również sprawa odszkodowań powinna zostać potraktowana wyjątkowo. Krótko ujmując wizjonerom nie przystoi rola liczykrupów.

Poprawie atmosfery nie sprzyja też stan programu terenów zamiennych, który pomimo hucznych zapowiedzi nie ruszył. Biuro prasowe spółki twierdzi, że pomysł jest aktualny w ramach PDN. Uczestnicy programu mogą zadeklarować w zależności od własnych potrzeb, nie tylko chęć sprzedaży działki, ale również pozyskania w jej miejsce nieruchomości zamiennej lub wzięcie udziału w tzw. zorganizowanej relokacji. Spółka prowadzi konsultacje w tej sprawie, ale szczegółowe rozwiązania mają się znaleźć w procedowanej obecnie ustawie o usprawnieniu procesu inwestycji CPK.


Dla gospodarzy, którzy rozważają otrzymanie zamiennej nieruchomości ważny jest nie tylko finansowy bilans transakcji, ale również otoczenie, w które mogą trafić. Mieszkańcy nie chcą przenosić się na ziemie, które zostały komuś innemu wcześniej odebrane (np. dzierżawcom ziemi należącej do Skarbu Państwa). Obawiają się przeniesienia w okolicę, gdzie będą postrzegani, jako intruzi i szkodnicy.

Brakuje też dokładnej informacji o ostatecznej lokalizacji lotniska. Obszar, który został przedstawiony jako teren portu nie jest definitywny i nie pokazuje skali wpływu tego obiektu na okolicę. Ogrodzony teren lotniska to nie wszystko. Ważne będą też ścieżki nalotów i hałas generowany przez kilkaset samolotów dziennie. Trudno żyć za płotem portu lotniczego, na którym kilka razy na minutę będą odbywać się starty i lądowania potężnych maszyn.

Przedstawiciele spółki CPK twierdzą, że to właśnie na spotkaniu z Radą 16 grudnia ub.r. eksperci CPK mieli przygotowane do zaprezentowania przykładowe warianty, które zostały odrzucone podczas wieloetapowego procesu określania preferowanej lokalizacji. Z powodu awantury Rada i samorządowcy nie mieli możliwości wysłuchania szczegółowych informacji na temat proponowanej lokalizacji lotniska, w tym zobaczenia niektórych odrzuconych wariantów.

Niepotrzebny show

I tu dochodzimy do najgorszego pomysłu, którym było zorganizowanie medialnego show pt. "preferowana lokalizacja lotniska". 15 grudnia 2021 r., czyli dzień przed konferencją prasową w Warszawie i spotkaniem w Baranowie pracownicy spółki CPK dostarczyli mieszkańcom pisma, które zamiast ich uspokoić jeszcze bardziej ich rozsierdziły. Akcję przeprowadzono w ramach - słusznego skądinąd - założenia, że mieszkańcy powinni o preferowanej lokalizacji dowiedzieć się pierwsi, czyli przed dziennikarzami. Szkopuł w tym, że pismo nie zawierało zaproszenia na posiedzenie Rady w dniu 16 grudnia ub.r.


Zdaniem rzecznika prasowego CPK, to właśnie ze względu na wagę sprawy dystrybucja listów do mieszkańców obszaru preferowanej lokalizacji została przeprowadzona przez pracowników spółki, którzy odwiedzili bezpośrednio prawie 500 domów na obszarze ponad 40 km kw. planowanej lokalizacji. Dodatkowo podczas przekazywania korespondencji pracownicy spółki odbyli ok. 100 rozmów z mieszkańcami.

Nikt jednak nie zauważył, że mieszkańcom nie wystarczy czasu na zapoznanie się z dokumentem i jego przetrawienie. W dodatku rozmowy pracowników spółki odbyły się z mniejszością zainteresowanych, a więc większość znalazła złą wiadomość w skrzynce na listy. Trudno zakładać, że taki sposób przekazania informacji o życiowych kwestiach może zostać uznany za empatyczny przez mieszkańców.

„To był jednak kolejny, niezbędny konsekwentny krok naprzód. Obiecaliśmy mieszkańcom, samorządowcom i przedstawicielom Rady Społecznej, że ogłosimy proponowaną lokalizację do końca 2021 r. – i z tej obietnicy się wywiązaliśmy.” Takie zdania w sprawie ogłoszenia preferowanej lokalizacji są zawarte w informacji biura prasowego spółki. Innymi słowy dodatkowo zaostrzono napiętą sytuację i poświęcono spokój społeczny, aby wiceminister i prezes mogli dotrzymać słowa. Wygląda to na dziwną obsesję, tym bardziej że spółka w przeszłości wielokrotnie nie dotrzymywała obiecanych terminów.

Tak się dzieje, gdy projektem rządzi polityka i propaganda, a działania spółki są podporządkowane konferencji prasowej prominentów, co w efekcie kończy się porażką komunikacyjną. A że można było tego, nikomu niepotrzebnego, konfliktu uniknąć świadczy inny projekt infrastrukturalny, który ogłosił swoją preferowaną lokalizację kilka dni po CPK. Chodzi o pierwszą polską elektrownię atomową. W gminie Choczewo na Kaszubach, gdzie ma powstać ten obiekt nie słychać o rzucaniu jajkami w przedstawicieli spółki Polskie Elektrownie Jądrowe. Jak widać postępy projektu nie zależą od wrzawy, jaką się wokół niego wytwarza.


Co dalej z relacjami CPK – mieszkańcy?

Przy obecnym impasie potrzebne jest przede wszystkim trochę czasu, żeby obie strony ochłonęły z emocji końca roku. A potem muszą wrócić do stołu, bo na złagodzeniu atmosfery w trzech mazowieckich gminach powinno zależeć nie tylko inwestorowi i mieszkańcom, ale też władzom samorządowym i centralnym. Potrzebny jest reset i rozpoczęcie dialogu na zasadach, w których królować będą konkret i merytoryka, a nie propaganda i demagogia.

Władze spółki zapewniają, że chcą przeprowadzić inwestycję w zgodzie i dialogu z mieszkańcami, wsłuchując się w ich głos oraz twierdzą, że nie odrzuciły dotychczas żadnego kontaktu ze strony samorządów z terenu inwestycji. Biuro prasowe spółki dodaje, że zamierza tak przeprowadzić inwestycję i operację pozyskiwania niezbędnych nieruchomości, żeby nikomu z mieszkańców nie pogorszyły się warunki życia oraz wyraża chęć, aby jak największa część etapu pozyskiwania nieruchomości odbyła się na zasadzie dobrowolnych transakcji sprzedaży albo zamiany nieruchomości.

Trzeba przyznać, że spółka stara się pozyskać przychylność mieszkańców. CPK finansuje takie projekty, jak budowa placu zabaw przy szkole podstawowej czy zakup wozu gaśniczego dla OSP w Baranowie. Spółka próbowała też zapewnić rozrywkę mieszkańcom organizując kino plenerowe na terenach inwestycji w lecie 2021 r. Problem w tym, że przez brak zaufania te działania spółki są traktowane przez część mieszkańców, jak próba taniego „kupienie” ludności lokalnej i dodatkowo powodują iskrzenie na linii obywatele – władze samorządowe.

Istnieje obawa, że fiasko polityki łagodzenia konfliktu, albo brak w nią wiary, doprowadzi do najgorszego rozwiązania z możliwych. A takim byłoby stosowanie maksymy dziel i rządź, wspartej niesprawiedliwym prawem pisanym pod dyktando Ministerstwa Infrastruktury. Pomysły negocjowania z mieszkańcami wyłącznie w formule kontaktów indywidualnych albo twierdzenie, że opór mieszkańców nie zatrzyma projektu, które znalazło się w jednym z pism Horały do Rady, nie wróży dobrze na przyszłość.


Obecnie w gminach, gdzie ma powstać port lotniczy „Solidarność” odbywają się msze święte o Boże błogosławieństwo i potrzebne łaski dla mieszkańców wiosek objętych projektem CPK. Jak widać mieszkańcy zaczęli odwoływać się do najwyższej instancji, bo innym już chyba nie wierzą. Jeśli dojdzie do scenariusza konfrontacyjnego, to poza opatrznością mieszkańców może uratować - przynajmniej na chwilę - kalendarz wyborczy. Żadne ugrupowanie polityczne będące u władzy nie pozwoli sobie na wyrzucanie rolników z ojcowizny w trakcie kampanii przed wyborami samorządowymi 2023 r.

Fot.: Materiały prasowe

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy