5 pytań do... Charlesa Johnsona (Air Seychelles). "Szukamy niszy, gdzie rywalizacja jest ograniczona"
Charles Johnson, wiceprezes ds. handlowych Air Seychelles patrzy z nadzieją na rynek polski i liczy, że obecność na nim jego linii lotniczej będzie miała charakter trwały. Plany przewoźnika z Oceanu Indyjskiego zakładają rozpoczęcie regularnych połączeń w grudniu br.
Reklama
Pasazer.com: Air Seychelles przymierzają się do rozpoczęcia latania z Victorii na wyspie Mahe do Warszawy, ale nie ma jeszcze podpisanej umowy dwustronnej o komunikacji lotniczej pomiędzy naszymi krajami. Kiedy ten formalny mankament zostanie naprawiony?
Charles Johnson: Rzeczywiście umowa nie jest jeszcze podpisana, choć została uzgodniona kilka lat temu. Obecnie oba rządy podjęły kroki, żeby tę kwestię sfinalizować. Po spotkaniu w ostatni piątek (1.10) w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego mamy nadzieję, że podpisy pod dokumentem zostaną złożone jeszcze w październiku br. Chcielibyśmy rozpocząć sprzedaż w Polsce już dziś. Na rynku polskim będziemy dystrybuować nasz produkt za pośrednictwem TAL Aviation. Nasze oferta będzie dostępna dla biur podróży w Polsce w systemach dystrybucyjnych. Oczywiście bilety Air Seychelles będzie też można kupić na naszej stronie internetowej.
Pasazer.com: Pierwszym pytaniem, które nasuwa się samo po informacji, że Air Seychelles chcą latać do naszego kraju brzmi: dlaczego Polska? Nasz rynek wydaje się mniej atrakcyjny niż Niemcy, Francja czy Wielka Brytania?
Charles Johnson: Te trzy wymienione rynki były rzeczywiście najważniejsze przed pandemią. Jednak obecnie naszym rynkiem numer 1 jest Rosja. Nie zamierzamy jednak tam latać, bo Aeroflot ma cztery rejsy tygodniowo na Seszele i stanowi dla nas zbyt dużą konkurencję. Wybraliśmy rynek polski, a wcześniej rumuński (choć tam latamy, tylko w formule sezonowej), bo szukamy niszy, gdzie rywalizacja jest ograniczona. W Polsce stawiamy na potrzeby i aspiracje klasy średniej. Seszele jako kierunek wypoczynkowy mają ofertę zarówno dla klientów zamożnych, jak i turystów preferujących usługi w bardziej przystępnych cenach. Można powiedzieć, że dzięki pandemii zainteresowanie Seszelami poszerzyło się. Warto podkreślić, że pobyt na naszych wyspach nie wymaga posiadania wizy. Jedynie COVID-19 zmusił władze do wprowadzenia obowiązku wykonania testu PCR w ciągu 72 godzin przed przylotem. Jest to wymaganie dla wszystkich przyjeżdżających niezależnie od zaszczepienia. Sytuacja epidemiczna na Seszelach jest obecnie pod kontrolą i na wyspach jest bezpiecznie.
Pasazer.com: Nawiązując do konkurencji, to obecnie jeśli chodzi o Polskę, największymi przewoźnikami oferującymi połączenia na Seszele są Emirates i Qatar Airways. Obie linie znad Zatoki Perskiej oferują połączenia samolotami szerokokadłubowymi. Jak Air Seychelles zamierza przekonać klientów do swojej oferty, która będzie realizowana wąskokadłubowym airbusem A320-200neo?
Charles Johnson: Nie kwestionuję przewagi tych przewoźników w ofercie dla pasażerów biznesowych. Natomiast jeśli chodzi o komfort w klasie ekonomicznej, to zasadniczych różnic nie widzę. Air Seychelles nie jest przewoźnikiem budżetowym. Oferujemy wygodny odstęp foteli, jedzenie i napoje, w tym alkohol, za darmo. Naszym największym atutem jest czas lotu, który wynosi 10 godzin i jest wykonywany bez przesiadek. Międzylądowanie w Kairze ma techniczny, nieuciążliwy dla pasażerów charakter. Czas trwania podróży linii znad Zatoki Perskiej z Warszawy na Seszele, a zwłaszcza z powrotem jest znacznie dłuższy i wymaga przesiadki w wielkim porcie lotniczym, czego nie zawsze chcą pasażerowie nastawieni na wypoczynek.
Pasazer.com: Gdy myślę o wyspach na Oceanie Indyjskim, to od razu mam skojarzenia ze słońcem, plażami, palmami i błękitną, czystą wodą. Jakie są, poza tym stereotypem, największe atrakcje Seszeli, dla których warto odwiedzić ten wyspiarski kraj?
Charles Johnson: Właśnie te skojarzenia są największą zaletą i siłą przyciągania Seszeli. Pierwszą rzeczą, którą robią pasażerowie wysiadający z naszych samolotów są zdjęcia krajobrazu, który przypomina im scenerię z filmu "Park Jurajski". Seszele to 115 wysp, ale turyści odwiedzają najczęściej cztery największe. Tradycyjnie nasze wyspy były jednorazowym kierunkiem dla nowożeńców pragnących spędzić niezapomniany miesiąc miodowy. Na Seszelach nie ma dużo klubów nocnych, ani innych atrakcji oferowanych np. w kurortach hiszpańskich i greckich. Jest to idealne miejsce dla miłośników natury i wszystkich tych, którzy szukają wyciszenia i powrotu do spokojniejszej przeszłości. Oczywiście są też atrakcje związane ze sportami wodnymi, takimi jak żeglarstwo, wędkarstwo czy nurkowanie. Miłośnicy przyrody mogą podziwiać największe żółwie na świecie. a bez wątpienia wrażenie na nich zrobią specyficzne kształty największych orzechów kokosowych zwanych coco de mer.
Pasazer.com: Pandemia COVID-19 nie oszczędza linii lotniczych na całym świecie. Jaka jest obecnie kondycja finansowa Air Seychelles?
Charles Johnson: Cóż sytuacja Air Seychelles nie różni się zbytnio od innych linii lotniczych w regionie, które przeżywają poważne kłopoty. Z powodu koronakryzysu struktura własnościowa naszej linii uległa zmianie. Przed pandemią Etihad Airways posiadały 40 proc. udziałów, a reszta należała do rządu Seszeli. Obecnie ten ostatni wykupił cześć Etihad i Air Seychelles jest w 100 proc. firmą państwową. Aktualnie prowadzone są negocjacje w sprawie naszego zadłużenia, ale prezydent państwa wspiera naszą firmę i nadal latamy. Trzeba wiedzieć, że Air Seychelles są największym pracodawcą na Seszelach. Nie tylko zatrudniamy ponad 600 pracowników, ale dysponujemy również najbardziej zaawansowanym technologicznie sprzętem na wyspach. Warto podkreślić, że wykonujemy loty międzynarodowe i krajowe oraz operacje cargo, ale także prowadzimy obsługę lotniskową wszystkich 14 linii lotniczych przylatujących na wyspy. Z tych powodów Air Seychelles są uznawane za wartościowy element gospodarki państwa.
Pasazer.com: Dziękuję za rozmowę.
fot.: materiały prasowe Air Seychelles