Szkolenie szybowcowe: Dzień szkolny cz. 4
4:00 Pobudka. Dziś na lotnisku w Przylepie mamy stawić się skoro świt. Niebo jest bezchmurne a i wiatr praktycznie nieodczuwalny. Zapowiada się piękny dzień.
4:30 Zbiórka przed hangarem. Tak wypadło tym razem, ale może się okazać, że jutro na lotnisku zaczniemy działać dopiero o 6:00 czy nawet 10:00. Wszystko zależy od warunków. Poranek zaczynamy od wyhangarowania szybowców pod okiem instruktorów. Następnie wykonujemy przegląd szybowców. Należy sprawdzić wszystkie elementy istotne z punktu widzenia właściwości konstrukcyjnych i możliwości lotnych statku powietrznego. Nie widać żadnych uszkodzeń, więc możemy powoli rozpoczynać hol szybowców na pas. Jeden z nas prowadzi samochód holujący, inni asekurują szybowce w ściśle określony sposób.
5:30 Czas na odprawę. Zaznajamiamy się z panującymi warunkami i omawiamy plan treningu na najbliższy dzień. Nie zawsze jest on jednolity dla całej grupy, ponieważ proces szkolenia przebiega indywidualnie w zależności od predyspozycji ucznia. Mam to szczęście, że dziś przy dobrych wiatrach po raz dziesiąty wzbiję się w powietrze samodzielnie i zakończę szkolenie podstawowe. Start jeden, drugi, trzeci… nikt „na kwadracie”, czyli miejscu w pobliżu startu szybowców, gdzie skupia się cała naziemna organizacja, się nie nudzi. Każdy ma przydzielone zadanie. Szybowce wymagają sporej atencji. W końcu same nie polecą! Tu trzeba podpiąć, tam ktoś się spóźni, coś się zerwie - piękno szybownictwa polega na pracy zespołowej. Masz okazję poznać wyjątkowe osoby, byłych pilotów, pasjonatów lotnictwa, utytułowanych akrobatów. To prawdziwa skarbnica wiedzy.
7:00 Aby wykonać loty samodzielne muszą panować odpowiednie warunki. Mam poczucie bezpieczeństwa widząc, że przykłada się do tego aspektu olbrzymią wagę. Są zasady, przepisy i lata doświadczenia, które podpowiadają, że z lotnictwem nie ma żartów. Trzeba być skoncentrowanym, w pełni sił oraz trafnie oceniać panującą pogodę i swoje możliwości. Po dwóch tygodniach szkolenia czynności naziemne wykonuje się rutynowo. Powtarza się je kilkanaście jak nie kilkadziesiąt razy tego samego dnia. Podczepiasz, sprawdzasz, jedziesz po liny, zapisujesz i tak w kółko…
10:00 Mogę lecieć! Sprawdzam przyrządy. Gotowy do startu. Wyciągarka napręża liny. Naprężona, start. Wyczepiasz… i po prostu lecisz! Podziwiasz świat i jego piękno, jednocześnie w pełnym skupieniu kontrolując szybowiec i reagując na bieżącą sytuację. Lecisz po kręgu. Wyczepiasz się na 400 metrach i tak tracisz wysokość aż podejmujesz decyzję o wykonaniu ostatniego, czwartego zakrętu na bezpiecznej wysokości 150 metrów. Potem myśli się już tylko o lądowaniu. Żeby było poprawne, zgodne ze sztuką i możliwie przyjemne dla pilota. Ale wszyscy wiedzą, że dobre lądowanie to takie, po którym pilot wychodzi o własnych siłach, a perfekcyjne, gdy szybowiec nadaje się do dalszego użytku.. Ja za każdym razem lądowałem przynajmniej dobrze…
14:30 Po około dziesięciu godzinach pełnych wrażeń, spędzonych w fantastycznym środowisku można ponownie sprowadzić szybowce do hangaru. Przed ich zabezpieczeniem wraz z całą grupą czyścimy powierzchnię maszyn z rozmaitych zabrudzeń oraz ponownie oceniamy ich stan techniczny.
W drodze powrotnej z aeroklubowego lotniska w zielonogórskim Przylepie podsumowuję kolejny udany, aczkolwiek pracowity i wymagający dzień. To fantastyczna przygoda. Teraz czas na odpoczynek.