Opinie: Warszawskie lotniska. O co tu chodzi?

12 maja 2021 09:00
3 komentarze
Sceptycy, po posiedzeniu Komisji Infrastruktury, stwierdzili, że jej wysłuchanie to strata czasu. Nie uzyskano żadnych nowych informacji, nie posunięto się o włos by zrozumieć intencje władz odnośnie infrastruktury lotniskowej dla Polski Centralnej oraz strategii, która się za nimi kryje.
Reklama
To było kolejne, bardzo mocne potwierdzenie tezy, że próby wyjścia poza konkretne decyzje, działania i zaniechania to zwykła strata czasu. Tu nic nie składa się w spójną logiczną całość, wyjaśnienia skutecznie omijają fakty. Tylko pieniądze płyną i płyną. Chociaż stop. Od ministra Horały dowiedzieliśmy się, że tych pieniędzy, czyli kosztów, nie ma z punktu widzenia polskiego budżetu. Spółka CPK dostała obligacje, które trzeba będzie spłacać dopiero za 20 lat. To rzeczywiście już nie moje zmartwienie. A moich dzieci? Chyba wciąż wielu naszych rodaków ma „post-szlacheckie” podejście do zobowiązań finansowych.

A poważniej. Spróbujmy zrekapitulować obecne spojrzenie władz na te tak złożone problemy. Zacznijmy od lotniska najmniejszego, ale za to najbardziej kosztownego - przynajmniej obecnie - czyli Radomia. Minister Horała potwierdził oczywistość: Radom "być może będzie mieć kilka trudnych lat". Ten zwrot „być może” to niewątpliwie figura retoryczna łagodząca ostrość wypowiedzi. Dla każdego, kto choć cokolwiek rozumie z rynku lotniczego, jest oczywiste - te trudne lata będą polegały na tym, że pracownicy lotniska po jego otwarciu zajmą się łapaniem na pasie startowym zajęcy, a samoloty nie będą im w tym przeszkadzać. Horała usprawiedliwiał tu siebie i swoich kolegów stwierdzając, że przed wybuchem pandemii nie dysponowali wehikułem czasu i nie mogli przewidzieć dramatycznego rozwoju sytuacji. Niestety, nie wyjaśnił dlaczego inwestycja była i jest kontynuowana również w sytuacji, gdy stało się jasne, że kryzys na rynku lotniczym będzie wieloletni i bardzo głęboki, a nowe lotnisko – położone ponad 100 km od wielkiej aglomeracji – nikomu do niczego nie będzie potrzebne. Szkoda też, że nikt nie spytał go, dlaczego nie poddano ponownej analizie decyzji o tej inwestycji jeszcze przed wybuchem pandemii.


Jak niektórzy pamiętają, polegała ona na wyborze: rozwijamy Modlin czy budujemy od nowa Radom. Większość ekspertów wskazanie na Radom uznawało zostało za co najmniej, kontrowersyjne. Podobnie jak i treść ekspertyzy firmy ARUP, która stała się podkładką pod ten wybór. Niżej podpisany opublikował na ten temat kilka artykułów. Jednym z głównym, oficjalnych argumentów przeciwko Modlinowi były jego złe wyniki finansowe, wynikające z niekorzystnej, wieloletniej umowy z Ryanairem. Jednak pod koniec ubiegłej dekady stało się oczywiste, że spóźniona inwestycja radomska może być gotowa dopiero bardzo blisko daty wygaśnięcia umowy Modlina z irlandzką linią, czyli roku 2023. Rzetelny inwestor, traktujący poważnie uzasadnienia własnych decyzji, zastanowiłby się po raz drugi, a był na to czas. Ale czy o rzetelną inwestycję infrastrukturalną tu chodziło? Jeżeli nie, to o co?

Rozważanie tego tu, jak i w wielu innych przypadkach, nie ma sensu i do niczego sensownego nas nie doprowadzi. Tak jak nic nam nie da próba zrozumienia, dlaczego PPL po rozpoczęciu inwestycji w Radomiu pozostał udziałowcem w konkurencyjnym Modlinie. Chyba nie po to, aby utrudniać mu życie? Przecież obie spółki są własnością publiczną. Przy Radomiu warto tylko jeszcze wspomnieć o jednej, przemilczanej, a bardzo smutnej kwestii. Mieszkańcy Radomia śpią spokojnie. Nie wiedzą, poza garstką bardzo nielicznych aktywistów, że w ostateczności kredyt zaciągnięty na budowę lotniska spłacać będzie ich samorząd, gdyż prawdopodobnie słabe wyniki rozbudowanego portu nie pozwolą na jego spłatę. I to on będzie musiał pokrywać koszty funkcjonowania niepotrzebnej infrastruktury. Aż strach pomyśleć, jak będzie wyglądał budżet lokalnego samorządu na przełomie dekad.

Przegrany rywal Radomia, czyli Modlin

Wiemy, że nasza administracja blokuje póki co jakiekolwiek próby ratowania tego portu. Przegania francuskich inwestorów branżowych, nie siląc się na podanie, jakichkolwiek powodów. Nie zgadza się na kredyty, konieczne do podtrzymania jego płynności finansowej - oczywiście takie, które nie ona by żyrowała. A według ministra Horały: „Być może (Modlin) kiedyś przestanie działać, ale może też sobie być obok CPK”. Czyli jest to takie nie bardzo rozgarnięte i niezbyt potrzebne dziecko, ale póki, co niech tam się gdzieś sobie plącze. Jednak przedsiębiorstwo PPL, reprezentant Skarbu Państwa i Administracji Centralnej, w spółce Modlin ma najwyraźniej nieco inne spojrzenie na sytuację i po prostu odmawia dziecku najprostszej strawy. A może w tej kwestii ogłosiło insurekcję i prowadzi własną, niezależną politykę?


Niektórzy moi koledzy, po ostatnich decyzjach i zaniechaniach PPL–u, ukuli teorię, że w topieniu Modlina chodzi o desperacką próbę ratowania Radomia. Bo, jak nie będzie Modlina, to pojawią się samoloty w tym nowym porcie. Ale czy rzeczywiście wierzą, że prezes Milczarski - bardzo ważna persona w tych rozgrywkach - przyjąłby z kamienną twarzą najazd rozwścieczonej irlandzkiej linii na Lotnisko Chopina? Bo tam, a nie do Radomia trafiłyby jej samoloty. A poza tym, upadek Modlina spowodowałby bardzo silne i długotrwałe wzburzenie w szerokich kręgach społecznych. Lista ich byłaby bardzo długa, od milionów naszych rodaków, mających nagle problemy z odbyciem bardzo taniej podróży lotniczej, przez hotelarzy i restauratorów, którzy odczuliby spadek liczby turystów, a na pracownikach portu i biznesów zależnych skończywszy. Więc, o co tu chodzi? Szkoda szarych komórek.

I punkt kulminacyjny – CPK

Zaczęło się od razu od wysokiego C. Zdaniem ministra, kluczowe dla powodzenia CPK jest pytanie, „czy będzie rynek lotniczy za pięć, dziesięć i 20 lat”. Wydawałoby się, że odpowiedź jest tu oczywista - tak jak oczywista jest odpowiedź na pytanie, czy będzie rynek na buty, samochody, meble. A jednak nie. Zdaniem Horały: istnieje ryzyko. I tylko większość ekspertów twierdzi, że nie doświadczymy w lotnictwie końca świata? Chętnie poznalibyśmy oponentów tego stwierdzenia. Tu trudno powstrzymać się od próby wyobrażenia sobie min amerykańskich kongresmenów lub brytyjskich posłów, którzy wysłuchaliby tak sformułowanego kluczowego dylematu dotyczącego gigantycznej inwestycji infrastrukturalnej.

A na poważnie. Kluczowe pytanie jest zupełnie inne: jaki będzie rynek lotniczy za kilkanaście lat i czy jest na nim miejsce na zupełnie nowy, wielki węzeł przesiadkowy - czyli hub, zbudowany w Polsce i będący bazą wielkiej polskiej linii sieciowej, która dopiero ma powstać.

Potem było już na tej komisji coraz ciekawiej...


Obserwatorzy poznali teorię Greenfield, nadającą się do uzasadnienia każdej nowej inwestycji. Najkrócej: rozpoczynamy inwestycję, bez koniecznego uzasadnienia, przewidującego różne scenariusze rozwoju sytuacji, a potem modyfikujemy ją w miarę prowadzanych analiz i zmieniających się warunków rynkowych. A jeżeli po kilku latach okaże się, że ta gigantyczna inwestycja w ogóle jest nam do niczego nie potrzebna i nie jest w stanie zarobić na siebie? Może kto inny będzie się już martwił?

Obecną bezradność decydentów w przedstawieniu choćby zdawkowego uzasadnienia rynkowo-biznesowego potwierdza stwierdzenie, że być może Baranów nie będzie obsługiwał 45 mln pasażerów, ale 30 mln. Widzimy tu, czarno na białym, że żadnych aktualnych analiz i prognoz po prostu nie ma. Czyli najzwyczajniej nie ma nic. Poza niegasnącą chęcią kontynuowania projektu, czyli wydawania pieniędzy. Zauważmy: 30 mln pasażerów może obsługiwać Lotnisko Chopina po relatywnie niewielkich inwestycjach. A wciąż mamy jeszcze lotnisko w Modlinie, które po dofinansowaniu może obsługiwać nawet do 10 mln pasażerów. Tymczasem ryzyko, że planowany nowy port będzie obsługiwał zdecydowanie mniej pasażerów, niż pierwotnie planowano, jest ogromne. Właściwie to po prostu pewnik. Wraz z nim ryzyko, że mega hub będzie przez wiele lat deficytowy. I co wtedy? Oczywiście, na żadne z tak postawionych pytań minister nie odpowie.

W najbardziej ogólnych i fundamentalnych kwestiach - takich jak prognozy ruchu - odsyła do „pogłębionego master planu”, który ma dopiero powstać. Tak, jakby istniały „płytkie master plany”. Ale jeżeli decydenci cofają nas do punktu wyjścia, to czy nie powinni wstrzymać wydawanie naszych pieniędzy, a w zamian zlecić przygotowanie nowych podstawowych analiz, koniecznie wariantowych, aby przekonać się, czy cała koncepcja CPK ma obecnie jakikolwiek sens? A sławne szprychy kolejowe? Nawet do dużego CPK nie miały, naszym zdaniem, żadnego uzasadnienia ekonomicznego. A do mini CPK? Absurd kwadratowy, o ile coś takiego istnieje. I jeszcze jeden z długiej listy nonsensów: Horała stwierdził, że renomowana firma E&Y zrobiła test prywatnego inwestora dla CPK, który dał rewelacyjny wynik. Aż strach powiedzieć jaki. Nie wiemy, czy E&Y przyznaje się do tego dzieła, ale jak mogło ono powstać, gdy nie ma nawet śladu prognoz?

Nie wiem, jak Państwu, ale mnie to wystarczy. Może wreszcie media i znający się na rzeczy politycy podejmą sensowne działania, aby obudzić opinię publiczną, która za to wszystko płaci i płacić będzie. Co prawda, po raz kolejny pojawił się wątek inwestora branżowego lub finansowego. Naprawdę chcielibyśmy poznać takiego rozrzutnika, który zaryzykuje pieniądze w tak precyzyjnie opisanej i tak świetnie rokującej inwestycji!

Na koniec znowu bardzo poważnie. Im bardziej złożony, skomplikowany projekt lub zadanie, tym ważniejsze jest, by cały czas mieć świadomość tego, co w danym momencie chcemy osiągnąć. I gdzie jesteśmy. Uważam, że zrobiliśmy już wszystko, aby wykazać, że kontynuowanie projektu CPK w obecnym, bardzo mało określonym kształcie, nie ma sensu. Że jest to marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Nie mają sensu próby dociekania, jakie są rzeczywiste intencje i zamiary władz w wielu kwestiach. Nie mają sensu próby polemik z nieistniejącymi uzasadnieniami. Przyszedł czas, aby stanowczo domagać się zatrzymania projektu. Czas zlecić grupie niezależnych ekspertów przeprowadzenie wariantowych analiz, jak w długim horyzoncie czasowym optymalnie rozwiązać warszawskie problemy z infrastrukturą lotniskową, co jest konieczne, szczególnie w sytuacji, gdy rynek lotniczy przeżywa nieprawdopodobny kryzys, a po nim - odrodzi się w mocno zmienionym kształcie. A dla niecierpliwych jest prosta rada. Spytajcie ekspertów, na jak długo wystarczy Centralnej Polsce przebudowane lotnisko Chopina oraz doinwestowany port w Modlinie. Okaże się wtedy, że nie ma żadnych powodów do wyjątkowego pośpiechu. Rozwój polskiego systemu transportu kolejowego należy oczywiście przygotowywać, jednak nie przy okazji tworzenia najkosztowniejszego na świecie systemu zasilania hubu lotniczego.

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
jjemiolo 2021-05-12 16:50   
jjemiolo - Profil jjemiolo
Ciekawe ze chociaz rzekomy CPK ma obslugiwac glownie potencjal centralnej Polski, czyli w szczegolnosci Warszawy i Lodzi, w dyskusji nie wspomina sie prawie wogole istniejacego lotniska w Lodzi. Jego odleglosc od Warszawy jest prawie analogiczna z ta do Radomia a komunikacyjnie ma juz wiele lepsze skomunikowanie z WAW. Nie stanowi konkurencji dla WAW, ale moze byc niezlym uzupelnieniem. Bez watpienia jest to tanszy wariant niz RDO. A moze problem w tym ze LCJ jest pod kontrola innego ukladu politycznego?
lysypiotr76 2021-05-12 15:19   
lysypiotr76 - Profil lysypiotr76
Ogólnie sytuacja jest tragikomiczna. W centralnej Polsce mamy ............ nadmiar lotnisk. Jesteśmy tak bogatym krajem , że możemy sobie pozwolić na CPK, lotnisko na południu Mazowsza ( Radom), na północy Mazowsza ( Modlin) , no i Lotnisko Chopina. Ale od samego początku wszelkie ruchy wokół powiedzmy to warszawskich lotnisk miały podtekst polityczny. A że politycy w większości nie umieją się przyznać do błędu to będziemy brnąć w ten paranoidalny układ warszawskich lotnisk do którego przez wiele lat będą dopłacać nie tylko warszawiacy ale cały kraj, co na pewno nie będzie dla wielu komfortową sytuacją.
Groentje 2021-05-12 14:26   
Groentje - Profil Groentje
Brawo p. Marku. Jeden z nielicznych, który ma odwagę na trafną ocenę działań w sprawie CPK.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy