Jak lata Europa?
W sytuacji ogromnej niepewności, gdy wysłuchujemy różnych opinii analityków warto, trzymać się realnych danych. Dane Eurocontrol obrazują aktualny przebieg pandemicznego kryzysu.
Reklama
Eurocontrol w kwietniu br. bardzo dobrze prognozował rozwój sytuacji, ale niestety tylko do sierpnia. Dno kryzysu zostało osiągnięte w kwietniu, a do sierpnia trwał stabilny wzrost. Później
nastąpiła stagnacja nawet z lekką tendencją spadkową.
Dane te właściwie w żaden sposób nie obrazują rzeczy najważniejszych, czyli wyników i kondycji finansowej przewoźników. Muszą oni przygotować się na dramatyczną zimę i kolejne trudne sezony. A już niedługo rozpocznie się czas spłacania gigantycznych kredytów i odroczonych zobowiązań. W sytuacji, gdy nadal najbardziej szacowne instytucje przewidują, że dopiero po czterech latach przyjdzie czas wzrostów ruchu pasażerskiego, w relacji do roku 2019.
Opinie ekspertów i decydentów są ważne, jednak to, co się na końcu liczy najbardziej to twarde decyzje, mające bardzo poważny wymiar finansowy. I praktycznie w całej Europie są one jednoznaczne, szczególnie wśród linii sieciowych. Do muzeum, w szybkim tempie, wędrują czterosilnikowe samoloty interkontynentalne. Właściwie trwale jest uziemiana istotna część floty. Linie szykują się nie na trudny sezon, czy też dwa, ale na lata. Jak to obrazowo powiedział były szef Grupy IAG nikt nie skreśli im zaciągniętych kredytów, nie podaruje wynajętych samolotów. W Unii Europejskiej sytuacja jest inna niż w Zatoce Perskiej. Tam hojność szejków jest ogromna. U nas KE będzie musiała pilnować, aby podstawowe reguły gry były przestrzegane.
Potem prognozy zaczęły się
rozjeżdżać. W
kwietniu prognoza zakładała, że do lutego 2021 roku następować będzie szybka poprawa z krótkim okresem
wyhamowania pomiędzy listopadem i styczniem. Jednak już w lutym spadek ruchu w przestrzeni
europejskiej miał wynosić jedynie 15 proc. Oczywiście prognoza ta oparta była na założeniu, że w sezonie Zima 2020/21 pandemia będzie już wygasać. Nowa prognoza, oparta na najnowszych danych
i opiniach ekspertów pokazuje, że ogromny kryzys będzie trwać. W odniesieniu do roku 2019
pomiędzy sierpniem 2020 i lutym 2021 nie nastąpi żadna poprawa.
Dane Eurocontrol pokazują natężenie ruchu lotniczego. Spadek liczby podróżujących pasażerów jest zdecydowanie większy, przede wszystkim dlatego, iż współczynniki wykorzystania miejsc są dramatycznie niższe. Pewną rolę odgrywa też fakt relatywnie znacznie lepszej sytuacji na rynku przewozów cargo. Eurocontrol pokazuje również "fotografię" europejskiej przestrzeni powietrznej 22 września. Spadek ruchu do 2019 wyniósł aż 57 proc. i co ważne, do 8 września 2020 aż 8 proc. Mały letni szczyt wakacyjny ruchu skończył się. Zdecydowanie najbardziej pracowitą linią był Ryanair, który wykonał 1125 rejsów. Dalsze miejsca zajęli: Turkish (575), easyJet (540), Air France (507) i Lufthansa (438).
Dane Eurocontrol pokazują natężenie ruchu lotniczego. Spadek liczby podróżujących pasażerów jest zdecydowanie większy, przede wszystkim dlatego, iż współczynniki wykorzystania miejsc są dramatycznie niższe. Pewną rolę odgrywa też fakt relatywnie znacznie lepszej sytuacji na rynku przewozów cargo. Eurocontrol pokazuje również "fotografię" europejskiej przestrzeni powietrznej 22 września. Spadek ruchu do 2019 wyniósł aż 57 proc. i co ważne, do 8 września 2020 aż 8 proc. Mały letni szczyt wakacyjny ruchu skończył się. Zdecydowanie najbardziej pracowitą linią był Ryanair, który wykonał 1125 rejsów. Dalsze miejsca zajęli: Turkish (575), easyJet (540), Air France (507) i Lufthansa (438).
Dane te właściwie w żaden sposób nie obrazują rzeczy najważniejszych, czyli wyników i kondycji finansowej przewoźników. Muszą oni przygotować się na dramatyczną zimę i kolejne trudne sezony. A już niedługo rozpocznie się czas spłacania gigantycznych kredytów i odroczonych zobowiązań. W sytuacji, gdy nadal najbardziej szacowne instytucje przewidują, że dopiero po czterech latach przyjdzie czas wzrostów ruchu pasażerskiego, w relacji do roku 2019.
Opinie ekspertów i decydentów są ważne, jednak to, co się na końcu liczy najbardziej to twarde decyzje, mające bardzo poważny wymiar finansowy. I praktycznie w całej Europie są one jednoznaczne, szczególnie wśród linii sieciowych. Do muzeum, w szybkim tempie, wędrują czterosilnikowe samoloty interkontynentalne. Właściwie trwale jest uziemiana istotna część floty. Linie szykują się nie na trudny sezon, czy też dwa, ale na lata. Jak to obrazowo powiedział były szef Grupy IAG nikt nie skreśli im zaciągniętych kredytów, nie podaruje wynajętych samolotów. W Unii Europejskiej sytuacja jest inna niż w Zatoce Perskiej. Tam hojność szejków jest ogromna. U nas KE będzie musiała pilnować, aby podstawowe reguły gry były przestrzegane.
Jest w Europie jednak oaza optymizmu. W Polsce wierzymy, że
transport lotniczy, przede wszystkim pasażerski, będzie kołem zamachowym dla naszej gospodarki.
Że odbierzemy ruch tranzytowy osłabionym konkurentom. Na razie budujemy tylko dość małe
lotnisko w Radomiu, ale już niedługo ma zacząć powstawać port w skali mega, dla mega linii. I
wygląda na to, że swoim optymizmem mogliśmy zarazić sąsiadów, a przede wszystkim tak
zawsze ostrożnych Czechów. Ciekawe tylko, jakie kwoty są oni skłonni zaryzykować.
Cóż trwają dyskusje na najwyższym szczeblu.
I tylko jedno pytanie nie może przebić się do opinii publicznej. Co będzie, gdy okaże
się, że to pesymistyczna Europa ma rację i że przyszedł czas nie ogromnych inwestycji, ale
maksymalnych oszczędności? Gdy przekonamy się, że tort do podziału będzie mniejszy, a nasi
wielokrotnie więksi i silniejsi, również finansowo, konkurenci nie dadzą zmniejszyć swojego udziału, a
wręcz będą walczyć o jego powiększenie?