Hedging paliwa. Tykające bomby finansowe
Jak pokazuje struktura wyniku finansowego Grupy IAG ogromnym zagrożeniem finansowym dla prawie wszystkich, dużych linii lotniczych są umowy hedgingu paliwa. W pierwszym kwartale br. Grupa straciła wskutek overhedgingu 1,36 mld euro.
Reklama
Po sześciu miesiącach strata ta tylko minimalnie zmniejszyła się do 1,27 mld. Podobne straty czekają wiele innych linii lotniczych.
Umowy hedgingowe przynoszą teraz liniom lotniczym ogromne straty, gdyż po wybuchu pandemii ceny ropy gwałtownie spadły, a muszą się rozliczać z ustalonych ilości paliwa, niezależnie od tego, że ich praca przewozowa, a więc i zakupy dramatycznie spadły. To uwzględnianie w rozliczeniach zdecydowanie zawyżonych ilości paliwa, przy równocześnie zawyżonych cenach to właśnie overhedging.
Warunki umowy ustalane są na okres kwartalny, ze spadającymi krocząco ilościami paliwa, których dotyczą. Na przykład w najbliższym pierwszym kwartale umowy dotyczą nawet 90 proc. planowanego paliwa, a w kolejnych 50 proc. itp. Treści tych umów są poufne, ale jest bardzo prawdopodobne, że istotne ich elementy, w kolejnych kwartałach mogą się zmieniać, poczynając od ilości zahedgowanego paliwa. Kwestię tę dodatkowo komplikuje zjawisko częstego zawierania dodatkowych umów zabezpieczających, które chronią przewoźników przed skutkami bardzo gwałtownych zmian na rynku.
Jednak niezależnie od wszelkich komplikacji jedna rzecz jest bezsporna. Wskutek załamania się cen na rynku paliwowym większości linii grożą ogromne straty wynikające z treści zawartych umów hedgingowych. Tym boleśniejsze, że ich przychody spadły prawie do zera, a płacą, jak gdyby nic się nie działo. To dodatkowe wyjaśnienie, dlaczego Grupa Lufthansy i Air France/KLM prosiły o tak ogromną pomoc publiczną. Najprawdopodobniej uwzględniali już przewidywane straty związane z hedgingiem paliwa.
A LOT? Możemy się tylko domyślać, że i polska linia poniesie straty hedging-owe. Tymczasem w kwestii pomocy publicznej dla PLL LOT brak jakichkolwiek konkretów. Minister Horała wyjaśniając opóźnienia w realizacji planu pomocy publicznej dla polskich lotnisk wspomniał o prenotyfikacji do Komisji Europejskiej. Tu trzymamy się procedur unijnych bardzo rygorystycznie. Mimo, iż pomoc dla lotnisk nie budzi żadnych kontrowersji i jest absolutna koniecznością. Bez niej ogromna część z nich zbankrutuje, a polski system transportu lotniczego prawie zamrze. Tymczasem, w kwestii LOT-u brak nawet prenotyfikacji. Wynika z tego, że pomoc publiczna nie jest nawet w fazie przygotowawczej.
Hedging paliwowy to specyficzny instrument, dzięki któremu linie lotnicze starają zabezpieczyć się
przed skutkami niespodziewanych zmian, oczywiście wzrostów, cen paliwa lotniczego. Pozwala
planować wynik finansowy i przewidywać rentowność siatki. W umowach hedgingowych przewoźnik
umawia się z instytucją finansową, że rozliczy się z nią według ustalonych cen paliwa i na umówioną
wielkość zużycia. To, co będzie podlegało rozliczeniu to różnica pomiędzy ceną ustaloną i faktyczną
pomnożona przez umówioną wielkość zużycia. To, co w obecnej sytuacji jest kluczowe to fakt, że
umowy hedgingowe są zupełnie oderwane od wielkości rzeczywistych zakupów paliwa.
Na przykład: w danym kwartale linia lotnicza umówiła się na cenę 55 dolarów i 90 proc. planowanego zużycia
paliwa, czyli w jej przypadku 15 mln baryłek. Jeżeli cena faktyczna wyniosła 51 dolarów to musi zapłacić 4 dolary razy
15 mln niezależnie od tego, ile paliwa w rzeczywistości kupiła. Takie zobowiązania ma wobec instytucji finansowej - partnera w umowie hedgingowej. Natomiast dostawcy paliwa zapłaciła za faktycznie kupione paliwo płacąc obowiązująca cenę, czyli 51 dolarów.
Umowy hedgingowe przynoszą teraz liniom lotniczym ogromne straty, gdyż po wybuchu pandemii ceny ropy gwałtownie spadły, a muszą się rozliczać z ustalonych ilości paliwa, niezależnie od tego, że ich praca przewozowa, a więc i zakupy dramatycznie spadły. To uwzględnianie w rozliczeniach zdecydowanie zawyżonych ilości paliwa, przy równocześnie zawyżonych cenach to właśnie overhedging.
Warunki umowy ustalane są na okres kwartalny, ze spadającymi krocząco ilościami paliwa, których dotyczą. Na przykład w najbliższym pierwszym kwartale umowy dotyczą nawet 90 proc. planowanego paliwa, a w kolejnych 50 proc. itp. Treści tych umów są poufne, ale jest bardzo prawdopodobne, że istotne ich elementy, w kolejnych kwartałach mogą się zmieniać, poczynając od ilości zahedgowanego paliwa. Kwestię tę dodatkowo komplikuje zjawisko częstego zawierania dodatkowych umów zabezpieczających, które chronią przewoźników przed skutkami bardzo gwałtownych zmian na rynku.
Jednak niezależnie od wszelkich komplikacji jedna rzecz jest bezsporna. Wskutek załamania się cen na rynku paliwowym większości linii grożą ogromne straty wynikające z treści zawartych umów hedgingowych. Tym boleśniejsze, że ich przychody spadły prawie do zera, a płacą, jak gdyby nic się nie działo. To dodatkowe wyjaśnienie, dlaczego Grupa Lufthansy i Air France/KLM prosiły o tak ogromną pomoc publiczną. Najprawdopodobniej uwzględniali już przewidywane straty związane z hedgingiem paliwa.
A LOT? Możemy się tylko domyślać, że i polska linia poniesie straty hedging-owe. Tymczasem w kwestii pomocy publicznej dla PLL LOT brak jakichkolwiek konkretów. Minister Horała wyjaśniając opóźnienia w realizacji planu pomocy publicznej dla polskich lotnisk wspomniał o prenotyfikacji do Komisji Europejskiej. Tu trzymamy się procedur unijnych bardzo rygorystycznie. Mimo, iż pomoc dla lotnisk nie budzi żadnych kontrowersji i jest absolutna koniecznością. Bez niej ogromna część z nich zbankrutuje, a polski system transportu lotniczego prawie zamrze. Tymczasem, w kwestii LOT-u brak nawet prenotyfikacji. Wynika z tego, że pomoc publiczna nie jest nawet w fazie przygotowawczej.
Kwota pomocy dla lotnisk to
140 mln złotych. LOT, w dowolnej konfiguracji, i przy różnych formach i strukturach pomocy, potrzebuje
wielokrotnie większego zastrzyku gotówki. Powstanie LOT Polish Airlines SA jednocześnie wiele wyjaśnia, ale i wiele komplikuje.
Czekamy na rozwój wypadków. Coś w końcu będzie musiało się wydarzyć.