Jak w czasie kryzysu latają giganci sieciowi

Na trasach interkontynentalnych przewoźnik dopiero zbliża się do ubiegłorocznej liczby kierunków – 69, ale co ważniejsze, aż jedna trzecia połączeń może obecnie przewozić jedynie cargo. KLM deklaruje, że jak tylko, na konkretnych trasach będą znoszone zakazy, to będzie przywracał ruch pasażerski. Również i tu różnica w liczbie oferowanych rejsów, w porównaniu z rokiem 2019 jest bardzo duża. W sierpniu i wrześniu przewoźnik planuje wykonać ich po około 2 tys., w październiku – nieco ponad 1,8 tys.. W roku ubiegłym oferował, odpowiednio, 3,3 tys., 3,2 tys. i 2,6 tys.

Symbolem swoistej odwagi KLM-u jest uzupełnienie siatki połączeń o trzy nowe kierunki: Cork, Southampton o Riyadh. Dwie pierwsze będą obsługiwane codziennie embraerem 175, a miasto w Arabii Saudyjskiej – cztery razy w tygodniu A330. Na pewno możliwość wykorzystywania regionalnego odrzutowca znacznie zwiększa elastyczność planistyczną linii.

KLM, podobnie, jak wiele innych linii tradycyjnych stara się maksymalnie szybko wrócić na rynek. Nawet w sytuacji, gdy jego oferta jest ułomna. Operując na bardzo wielu trasach tylko raz dziennie przewoźnik ma minimalne możliwości tworzenia ofert tranzytowych. A na wielu rynkach miały one w przeszłości kluczowe znaczenie. KLM liczy tu z jednej strony na bardzo ograniczoną często konkurencję i sprzedaż podróży z noclegiem, jak również na wspólna ofertę z Air France – podróż w jedną stronę z tranzytem w Amsterdamie, a w drugą stronę przez Paryż. I tu widzimy, jak wielorakie, dodatkowe możliwości stwarza współpraca w ramach globalnej grupy. KLM zastrzega się też, że w obecnych czasach musi podchodzić do swojego rozkładu lotów dość elastycznie. Jego stabilność nie ma już kluczowego znaczenia.

Uogólniając możemy stwierdzić, że obecnie europejskie linie tradycyjne, planując swoje rozkłady kierują się, przede wszystkim, dwoma czynnikami:

• z jednej strony - dążeniem do maksymalnie szybkiego odtwarzania swoich siatek połączeń, do zakomunikowania rynkom – „wróciliśmy”,
• z drugiej strony – muszą brać pod uwagę cierpliwość finansową swoich rządów. Bardzo szybkie tempo powrotu może oznaczać większe straty.

I na koniec uwagi bardzo już ogólne. Prezes American Airlines stwierdził niedawno, że do czasu opracowania szczepionki przeciwko COVID-19 rynek, który go interesuje ustabilizuje się na poziomie 50 proc. popytu z roku ubiegłego. Dopiero szczepionka stworzy szanse na zdecydowanie większe przewozy. Sytuacja rynkowa AA jest inna niż linii europejskich. Dla tego przewoźnika kluczowe znaczenie mają przewozy krajowe. Jednak ogólna zasada – przełom rynkowy po opracowaniu szczepionki ma uniwersalne zastosowanie. A to oznacza, że obecnie, transport lotniczy poza absolutnymi wyjątkami, ma charakter strukturalnie nierentowny. Konsekwencją tej sytuacji, jest to, iż wygrają na rynku ci, którzy mają bardzo, bardzo głębokie kieszenie i potrafią swoimi zasobami sensownie gospodarować. Bo każda studnia ma swoje dno.