Jak w czasie kryzysu latają giganci sieciowi
Rynki wchodzą obecnie w nową fazę kryzysu. Stopniowo znoszone są ograniczenia dotyczące podróży międzynarodowych i przy podejmowaniu decyzji o aktualnych kształtach siatek połączeń europejskich przewoźników decydującego znaczenia nabiera strategia i bieżąca taktyka.
Reklama
Niedawno
KLM opublikował informacje dotyczącego jego planów rozkładowych w najbliższych miesiącach i jest
to dobry materiał do krótkiej analizy sytuacji.
Holenderska linia, podobnie, jak kilku innych gigantów, stara się w maksymalnie szybkim tempie
odtwarzać swoją przedkryzysową siatkę. W Europie zbliża się do liczby 92 kierunków, które
oferował w roku ubiegłym. Równocześnie liczba rejsów jest zdecydowanie mniejsza. Obecnie w
systemach rezerwacyjnych jest: w sierpniu – około 10 tys., we wrześniu - 13,5 tys. i w październiku –
ponad 11 tys. W roku 2019 było tych rejsów zdecydowanie więcej, odpowiednio, 19 tys., 18,8 tys. i
14,7 tys. Jak widzimy europejska oferta KLM-u jest bardzo sezonowa.
Uogólniając możemy stwierdzić, że obecnie europejskie linie tradycyjne, planując swoje rozkłady kierują się, przede wszystkim, dwoma czynnikami:
Na trasach interkontynentalnych przewoźnik dopiero zbliża się do ubiegłorocznej liczby kierunków –
69, ale co ważniejsze, aż jedna trzecia połączeń może obecnie przewozić jedynie cargo. KLM
deklaruje, że jak tylko, na konkretnych trasach będą znoszone zakazy, to będzie przywracał ruch
pasażerski. Również i tu różnica w liczbie oferowanych rejsów, w porównaniu z rokiem 2019 jest
bardzo duża. W sierpniu i wrześniu przewoźnik planuje wykonać ich po około 2 tys., w październiku –
nieco ponad 1,8 tys.. W roku ubiegłym oferował, odpowiednio, 3,3 tys., 3,2 tys. i 2,6 tys.
Symbolem swoistej odwagi KLM-u jest uzupełnienie siatki połączeń o trzy nowe kierunki: Cork,
Southampton o Riyadh. Dwie pierwsze będą obsługiwane codziennie embraerem 175, a miasto w
Arabii Saudyjskiej – cztery razy w tygodniu A330. Na pewno możliwość
wykorzystywania regionalnego odrzutowca znacznie zwiększa elastyczność planistyczną linii.
KLM, podobnie, jak wiele innych linii tradycyjnych stara się maksymalnie szybko wrócić na rynek. Nawet w sytuacji, gdy jego oferta jest ułomna. Operując na bardzo wielu trasach tylko raz dziennie przewoźnik ma minimalne możliwości tworzenia ofert tranzytowych. A na wielu rynkach miały one w przeszłości kluczowe znaczenie. KLM liczy tu z jednej strony na bardzo ograniczoną często konkurencję i sprzedaż podróży z noclegiem, jak również na wspólna ofertę z Air France – podróż w jedną stronę z tranzytem w Amsterdamie, a w drugą stronę przez Paryż. I tu widzimy, jak wielorakie, dodatkowe możliwości stwarza współpraca w ramach globalnej grupy. KLM zastrzega się też, że w obecnych czasach musi podchodzić do swojego rozkładu lotów dość elastycznie. Jego stabilność nie ma już kluczowego znaczenia.
KLM, podobnie, jak wiele innych linii tradycyjnych stara się maksymalnie szybko wrócić na rynek. Nawet w sytuacji, gdy jego oferta jest ułomna. Operując na bardzo wielu trasach tylko raz dziennie przewoźnik ma minimalne możliwości tworzenia ofert tranzytowych. A na wielu rynkach miały one w przeszłości kluczowe znaczenie. KLM liczy tu z jednej strony na bardzo ograniczoną często konkurencję i sprzedaż podróży z noclegiem, jak również na wspólna ofertę z Air France – podróż w jedną stronę z tranzytem w Amsterdamie, a w drugą stronę przez Paryż. I tu widzimy, jak wielorakie, dodatkowe możliwości stwarza współpraca w ramach globalnej grupy. KLM zastrzega się też, że w obecnych czasach musi podchodzić do swojego rozkładu lotów dość elastycznie. Jego stabilność nie ma już kluczowego znaczenia.
Uogólniając możemy stwierdzić, że obecnie europejskie linie tradycyjne, planując swoje rozkłady kierują się, przede wszystkim, dwoma czynnikami:
- z jednej strony - dążeniem do maksymalnie szybkiego odtwarzania swoich siatek połączeń, do zakomunikowania rynkom – „wróciliśmy”,
- z drugiej strony – muszą brać pod uwagę cierpliwość finansową swoich rządów. Bardzo szybkie tempo powrotu może oznaczać większe straty.