Scenariusze wzrostu dla Lotniska Chopina
Wybuch pandemii koronawirusa zniweczył wszystkie dotychczasowe prognozy ruchu pasażerskiego w Polsce. Na przykładzie Lotniska Chopina próbujemy ocenić, jak może wyglądać ruch pasażerski w najbliższych latach w stołecznym porcie.
Reklama
W zeszłym tygodniu Airport Council International (ACI), międzynarodowe stowarzyszenie portów lotniczych zmieniło prognozę na 2020 r. i obecnie zakłada, że spadek ruchu pasażerskiego w portach lotniczych wyniesie aż 55 proc. w stosunku do zeszłego roku. Podobną zapaść przewozów lotniczych w Europie przewiduje International Air Transport Association (IATA). Po sześciu miesiącach br. na ośmiu największych lotniskach europejskich (z wyłączeniem Moskwy Szeremietiewo) spadek obsłużonych pasażerów wyniósł 62 proc.
W tej symulacji w 2027 r. liczba pasażerów obsłużonych przez Lotnisko Chopina przekroczy 28 mln pasażerów. Wzrost będzie bardzo dynamiczny w latach 2021 (50 proc.), 2022 (25 proc.) i 2023 (15 proc.), żeby później ustabilizować się na poziome 8-10 proc. Oczywiście jest to tylko prognoza obarczona dużym ryzykiem błędu. W dodatku przestawia jasny, optymistyczny obraz, bo zakłada, że przez najbliższe lata lotnictwo cywilne w naszym kraju nie spotka żaden nowy kryzys. Niemniej spróbujmy na podstawie tej ostatniej wersji pokusić się o wnioski, jakie powinny zostać z niej wyciągnięte przez decydentów odpowiedzialnych za transport lotniczy w Polsce. Przypominamy, że nadal trzymamy się tezy, jakoby w 2027 r. na lotnisku w Baranowie miały wylądować pierwsze samoloty.
Również Polska nie jest w tym względzie zieloną wyspą. Według danych Związku Regionalnych Portów Lotniczych (ZRPL) po trzech pierwszych miesiącach 2020 r. spadek wyniósł prawie 15 proc. Jest to nieco lepszy wynik w porównaniu z 10 największymi portami lotniczymi w Europie, które w tym samym okresie straciły niespełna 22 proc. pasażerów. Niestety drugi kwartał był znacznie gorszy, o czym świadczą wyniki Lotniska Chopina, które w pierwszym półroczu 2020 r., podobnie jak największe portu w Europie, odnotowało ubytek ponad 62 proc. podróżnych.
Pytania o przyszłość
Oczywiście najważniejsze pytania zadawane ekspertom branżowym dotyczą przyszłości, a konkretnie jak duży będzie spadek przewozów w 2020 r. i jak szybko transport lotniczy powróci do poziomu z 2019 r. Odpowiedzi na te dwie kwestie są niezmiernie trudne z uwagi na nieprzewidywalność rozwoju pandemii COVID-19. Jeszcze niedawno wydawało się, że widać już światełko w tunelu, ale obecnie zaczynają przeważać opinie, że najgorsze czeka nas dopiero na jesieni, a patrząc na sytuacje w Stanach Zjednoczonych trudno pozostawać optymistą.
Dodatkowo o ile wiele gałęzi gospodarki jest zdolne do zapanowania nad utrudnionymi warunkami prowadzenia działalności, to branże lotnicza i turystyczna są zakładnikami ograniczeń wprowadzonych przez regulatorów, które odpowiadają częściej potrzebom politycznym, niż zasadom racjonalności i zdrowego rozsądku. Ten zlepek polityczno-pandemiczny może doprowadzić do katastrofalnych skutków całą branżę lotniczą.
Nie należy jednak załamywać rąk. Warto zastanowić się jak może wyglądać przyszłość pasażerskiego transportu lotniczego w Polsce. W niniejszym artykule postaramy się to zrobić, skupiając się tylko na prognozie dla Lotniska Chopina w Warszawie. Ograniczamy zakres szacunku z trzech względów. Po pierwsze koncentracja na jednym podmiocie uprości i tak już bardzo trudne zadanie, jakim jest przewidywanie rozwoju w obecnej sytuacji. Po drugie Okęcie jest największym portem lotniczym w Polsce i jedynym, którego strukturę ruchu można porównać do lotnisk z pierwszej 10 w Europie. Po trzecie od przyszłości Lotniska Chopina w najbliższych latach, zależeć będzie powodzenie projektu pt. Centralny Port Komunikacyjny (CPK).
Trzy scenariusze
Rozważymy trzy scenariusze odnoszące się zarówno do spodziewanej liczby obsłużonych pasażerów, jak i do stopy średniego wzrostu ruchu pasażerskiego przez następne siedem lat. Prognoza obejmie, więc okres od 2020 do 2027 r., czyli czas do momentu planowanego otwarcia CPK. Zwracamy uwagę, że tak zakreślone granice nie są równoznaczne z podzielaniem wiary w możliwość zbudowania lotniska w Baranowie w ciągu siedmiu lat, o czym, z uporem godnym lepszej sprawy, zapewniają wiceminister Marcin Horała i prezes Mikołaj Wild. Prognoza ma na celu spojrzenie na następną lotniczą „siedmiolatkę” chłodnym, racjonalnym okiem.
Na wstępie wypada wyjaśnić przyjęte założenia dotyczące stóp wzrostu w latach 2021-2027. Do zbudowania prognozy przyjęliśmy trzy średnie, które odzwierciedlają wzrost słaby, umiarkowany i wysoki. Ten pierwszy przyjmuję, że ruch pasażerski na Lotnisku Chopina będzie rósł w tempie 5 proc. rocznie. Druga, umiarkowana wersja zakłada średnio 11 proc. przyrost pasażerów przez następne siedem lat. Ta kwota jest wyższa od rzeczywistego średniego wzrostu liczby podróżnych na Okęciu w latach 2012-2019 o niespełna jeden punkt procentowy, więc zakłada rozwój szybszy niż w najlepszych latach w historii lotnictwa cywilnego. Wreszcie dynamika wysoka przyjmuje, że średni wzrost wyniesie aż 17 proc. rocznie.
Powyższe założenia odnośnie stóp wzrostu skonfrontowaliśmy z trzema przewidywanymi danymi pasażerskimi za 2020 r. Pierwszy, pesymistyczny scenariusz opiera się na źródłach ACI i IATA, które podają, że spadek liczby pasażerów w br. wyniesie 55 proc. Jako, że w 2019 r. Lotnisko Chopina obsłużyło 18,8 mln podróżnych, to pesymistyczna prognoza zaczyna się od 8,5 mln pasażerów.
Wykres 1
Przy takim założeniu nawet bardzo wysoki, 17-procentowy wzrost doprowadza nas do poziomu 2019 r. dopiero w 2025, a w ostatnim 2027 r. nie przekracza 26 mln pasażerów, a więc liczbę, którą Okęcie może obsłużyć z powodzeniem po przeprowadzeniu niewielkich inwestycji, które zostały wstrzymane przez ministerstwo infrastruktury w 2018 r.
Drugi scenariusz, nazwany realistycznym, zakłada spadek liczby pasażerów o 50 proc. a więc dodaje 5 punktów proc. do poprzedniego, z uwagi na mniejszy wpływ pandemii na region, w którym znajduje się Warszawa. Ta realistyczna prognoza zaczyna się od 9,4 mln pasażerów.
Wykres 2
W powyższej wersji poziom 2019 r. zostanie osiągnięty w połowie 2025 r. przy wysokim, 17-procentowym wzroście i dopiero w 2027 r. przy progresji 11-procentowej. W ostatnim roku prognozy ścieżka wysokiego wzrostu prowadzi nas do liczby 28,2 mln podróżnych, czyli do górnego limitu przepustowości zmodernizowanego Okęcia.
Wreszcie najbardziej pomyślny scenariusz zakłada spadek liczby pasażerów tylko o 45 proc., a wiec do kwoty 10,3 mln pasażerów. Jest to jednak bardzo mało prawdopodobne, bowiem gdyby nawet na Lotnisku Chopina od lipca do grudnia br., pojawiło się tyle samo pasażerów, co w zeszłym roku, to spadek wyniósłby prawie 30 proc.
Wykres 3
W tym scenariuszu najwyższy wzrost przekracza poziom 2019 r. już w 2024 i dochodzi w 2027, do 31 mln pasażerów, co zdecydowanie przewyższa nawet ulepszoną przepustowość Okęcia. Z kolei umiarkowany, 11-procentowy wzrost przekracza linie 2019 r. dopiero w 2026 r., a pod koniec okresu osiąga kwotę 21,5 mln pasażerów.
Oczywiście trzeba pamiętać, że wzrost, który będzie następował po 2020 r. nie będzie miał regularnego charakteru, jaki przedstawiono w powyższych wykresach. Jeśli przyjmiemy, że najbardziej realnym scenariuszem jest wysoki wzrost przy spadku w br. liczby obsłużonych pasażerów rzędu 50 proc., to możemy wyobrazić sobie rozwój krzywej wzrostu jak na wykresie nr 4.
Wykres 4
Wnioski dla decydentów
Pierwszą konsekwencją powyższej symulacji powinno być wstrzymanie budowy lotniska w Radomiu, a przynajmniej części cywilnej projektu, i wznowienie inwestycji modernizujących Okęcie, które pozwolą na obsłużenie wszystkich chętnych do 2027 r. Na lotnisko radomskie w takim wariancie nie będzie zapotrzebowania.
Drugie działanie powinno polegać na skłonieniu polityków do uczciwego przyznania i to raz na zawsze, że wraz z otwarciem CPK, Lotnisko Chopina zostanie bezpowrotnie zamknięte dla lotów komercyjnych. Tylko wtedy na CPK będzie mogło pojawić się 30 mln pasażerów w 2028 r., a więc tyle ile zakładają przedstawiciele spółki celowej.
Wreszcie po trzecie trzeba podjąć kroki, aby port lotniczy Baranów stał się infrastrukturą agnostyczną, czyli dostępną dla wszystkich, również dla czarterów i linii budżetowych, bo inaczej nie ma szans na osiągnięcie 45 mln pasażerów, co według słów prezesa Wilda ma nastąpić w 2034, a w najgorszym przypadku w 2037 r. Trzeba pamiętać, że to właśnie przewoźnicy tacy jak Wizz Air czy Ryanair mają szanse wyjść z obecnego kryzysu w znacznie lepszej kondycji niż ich rywale wspierani publicznymi pieniędzmi.
Tak się mają sprawy, jeśli słowa Horały i Wilda weźmiemy na poważnie. Jeśli natomiast odrzucimy hurraoptymizm polityków u władzy i stwierdzimy, że oddanie lotniska w Baranowie nastąpi nie wcześniej niż ok. 2035 r., to wszystkie powyższe wnioski trzeba zrewidować. Wtedy należy przedłużyć prognozę o kolejne 10 lat i zastanowić, się poważnie, co zrobić z lotniczym systemem transportowym na Mazowszu. Najwyższy czas, żeby politycy wyłączyli tryb kampanijny, przestali powtarzać jak mantrę, że CPK powstanie w 2027 r. i zaczęli na serio zastanawiać się nad problemami polskiego lotnictwa cywilnego.
Fot.: Materiały prasowe