Restrukturyzacja siatki. LOT ma bardzo zdrowy kręgosłup
Podobnie, jak w przypadku siatki tras interkontynentalnych, i tu spróbujmy poszukać zdrowego, mocnego kręgosłupa LOT-u. To połączenia o wysokiej lub choćby przyzwoitej rentowności dzięki wysokiemu potencjałowi ruchu bezpośredniego, w tym, wysokopłatnego i mocnej pozycji konkurencyjnej.
Reklama
Tak wyglądał on w roku 2019:
Silny rynkowo, a przede wszystkim finansowo, szkielet połączeń średniego zasięgu stanowił ponad 65 proc. całej międzynarodowej siatki LOT-u. To 5 567,4 tys. foteli w łącznej puli 8 540,5 tys. Bierzemy tu pod uwagę tylko połączenia całoroczne i tylko z Warszawy. W obecnej sytuacji, poza wyjątkowymi przypadkami, operacje międzynarodowe linii z regionów nie nadają się do obrony.
Niewątpliwe perły w koronie to Londyn, nawet po brexicie, i Bruksela. Świetna jest sytuacja na tak ważnych kierunkach jak Dusseldorf i Berlin. LOT jest potęgą, a często po prostu monopolistą, na głównych połączeniach w naszym regionie – Budapeszt, Praga, Kijów. Jedynie linie Ukraine International próbują, choć trochę, dotrzymywać mu kroku. Należy też podkreślić, że nawet tam, gdzie konkurent ma dużą, a nawet olbrzymią przewagę (Frankfurt, Moskwa), jakość oferty LOT-u, z punktu widzenia rozkładu, zapewnia mu, co najmniej, przyzwoity udział w przewozach ruchu najwyżej płatnego. Sytuacja w Moskwie miała charakter przejściowy. Nie operuje tylko do Helsinek, a na Zurychu zdominował go SWISS. Z nawiązką rekompensuje to liczna grupa ważnych tras, na których jest monopolistą – Mediolan, Hamburg, Sztokholm, Bukareszt, Sofia.
Ważne uzupełnienia szkieletu
To punkty położone na Ukrainie, na Litwie i Białorusi i mniej ważne punkty w Niemczech oraz oczywiście Tel Aviv. Na tym ostatnim LOT miał w ubiegłym roku ogromne oferowanie 261 tys. foteli. Na pewno będzie musiał je istotnie zmniejszyć, ale ze względu na potencjał ruchu, również tranzytowego, kontynuacja operacji jest rzeczą oczywistą. Przy wyborze tych tras, zadecydował zarówno potencjał ruchu, głównie tranzytowego, jak i pozycja konkurencyjna. Być może rozwój wydarzeń spowoduje, że niektóre z nich, na przykład w Niemczech powinny być zawieszone, ale najprawdopodobniej czasowo. Łącznie na tych połączeniach LOT oferował 1 162 tys. foteli. Można je nazwać uzupełnieniem szkieletu. Łącznie z tymi pierwszymi stanowiły aż 78,8 proc. oferowania.
Bardziej ryzykowne trasy średniego zasięgu o dużym potencjale ruchu bezpośredniego
W tej grupie są Barcelona, Genewa, Göteborg, Lublana, Luksemburg, Madryt, Nicea, Oslo i Zagrzeb. Dyskusyjne jest umieszczenie tu Oslo. Być może, wyniki, znane tylko Lotowi, sugerowałyby awans połączenia do grupy pierwszej. Jednak to w sumie drobiazg. Są tu trasy o dużym, a nawet bardzo dużym potencjale ruchu bezpośredniego, ale równocześnie wyjątkowo trudnej sytuacji konkurencyjnej. Być może celowe okaże się zawieszenie ich w pierwszym, najtrudniejszym okresie, a później stopniowe wznawianie. Łączne oferowanie tu to 940 tys. foteli.
Pozostałe trasy, przede wszystkim, o charakterze zasilającym
W trzech pierwszych grupach LOT koncentruje prawie 85 proc. swojego oferowania międzynarodowego, średniego zasięgu. Pozostałe połączenia mają bardzo różny charakter. Interesująca i ważna jest mini grupa tras poza-europejskich – Astana, Erewań i Tbilisi. Tu szalenie ważny będzie rozwój sytuacji politycznej i epidemiologicznej, ale na pewno rokują one bardzo dobrze.
W przypadku pozostałych połączeń zasilających w Europie, takich, jak Kluż, Koszyce, Billund, Kiszyniów, Podgorica i Skopje zadecydować powinien ich potencjał w nowej rzeczywistości rynkowej, w tym konkurencyjnej. Pomóc może dość prawdopodobne dalsze osłabienie pozycji rynkowej Austrian. Ale to tylko, póki, co, przypuszczenie.
Jednak, jeden wniosek jest niewątpliwie optymistyczny. I na średnim zasięgu, LOT ma bardzo znaczny silny szkielet, kręgosłup połączeń, które zdecydowanie nadają się do obrony i po krótkim okresie najgorszego dołka powinny być w stanie uzyskiwać pozytywne wyniki finansowe. Główny problem do rozwiązania jest podobny, jak w przypadku siatki dalekiego zasięgu, choć nie aż tak ostry. Chodzi o dość znaczną nadwyżkę samolotów.
Trasy krajowe
Tu LOT będzie musiał bardzo elastycznie reagować na zmiany w sytuacji rynkowej, a na pewno absolutnym priorytetem będzie obrona udziału rynkowego w przewozach międzynarodowych z regionów, czyli ofert tranzytowych przez Warszawę. Prawdopodobnie, szczególnie w pierwszym okresie, znacznie osłabnie popyt na krajowe przewozy bezpośrednie i preferowane będą inne środki transportu.
Problemy sprzętowe
Opisywany scenariusz obrony zdrowego szkieletu, kręgosłupa siatki to nic innego, jak przestawienie zwrotnicy strategicznej. Zamiast mknąć do przodu, LOT okopuje się na pozycjach, które jest w stanie obronić rynkowo i finansowo. Jednak dotychczasowa strategia zakładała określoną strategię sprzętową. W nowej rzeczywistości główne problemy to:
- Zdecydowana nadwyżka B787. Obecna flota planowana była na zupełnie inną siatkę – rozwijającą się bazę w Budapeszcie, większą siatkę w regionach i wiele nowych połączeń z WAW. Zupełna zmiana strategii nie będzie tu prosta, ale, naszym zdaniem, konieczna. Nigdzie tak łatwo nie ponosi się ogromnych strat, jak na dalekim dystansie.
- Znaczna nadwyżka największych samolotów wąskokadłubowych (B737 800 i MAX). W poprzedniej strategii znaczna część ich pojemności miała być wykorzystywana do przewozu ruchu najbardziej wrażliwego cenowo. W nowej rzeczywistości ten ruch przez długi a może i bardzo długi okres będzie zdecydowanie mniejszy. Na połączeniu do Paryża, Amsterdamu, a może i nawet Londynu wystarczy kombinacja B737 z E195/175. Być może nawet ze znacznym udziałem tych ostatnich. Liczna rejsów, na których operacje B737 będą uzasadnione bardzo istotnie, a może nawet drastycznie spadnie. Natomiast relatywnie duża flota regionalnych odrzutowców Embraera jest ogromnym atutem konkurencyjnym LOT-u, dającym bardzo dużą elastyczność handlową w czasach tak ostrego i niewątpliwie długotrwałego kryzysu.
- Co zrobić z Q400? Jeszcze przed pandemia coraz większa liczba linii wycofywała się z operacji tymi samolotami. Teraz ten proces przyśpieszy. LOT, szczególnie ten mniejszy ma zdecydowanie zbyt wiele typów samolotów. Niewątpliwie pierwszym kandydatem do eliminacji jest właśnie Q400. A super niskie ceny paliwa tylko zachęcają. Brak jest też perspektyw, że w przewidywalnej przyszłości bardzo istotnie wzrosną. Wielu przewoźników pozbyło się też Q400 ze względu na ich zawodność techniczną. Najlepszy przykład to SAS.
Sytuacja konkurencyjna
Przy pierwszych komentarzach dotyczących przyszłości bazy w Budapeszcie okazało się, że szefostwo LOT-u ma nadzieję, że osłabienie, lub nawet wypadnięcie rynku, jego konkurentów regionalnych wzmocni pozycję linii. Czytaj – nie będzie musiała samo-ograniczać się, a może nawet dostanie nowe szanse na rozwój. Cóż. Małe, i bardzo słabe nawet przed pandemią, linie z naszego regionu, takie, jak CSA i Tarom, nie są konkurentami LOT w regionie, nie mówiąc już o Europie. Jak wielokrotnie dowodziliśmy na liczbach w Europie Środkowo-Wschodniej gigantem i dominatorem jest Grupa LH. I to się nie zmieni. A zbliża się do niej nieco Grupa AF/KL. Widzimy to choćby w Polsce. I to też się nie zmieni. Natomiast, jeżeli okaże się, że nasz region również po pandemii nieco szybciej wychodzi z dołka, niż Europa Zachodnia, to giganci poświęcą mu dodatkową uwagę.
Podsumowanie
Krótkie, ale ważne. Uważamy, i to nie ironia, że wnioski z naszej krótkiej analizy są optymistyczne. LOT ma bardzo zdrowy kręgosłup. Bardzo liczną grupę połączeń, o dużym potencjale, na których ma mocną pozycję konkurencyjną, czasami wręcz dominująca a nawet quasi-monopolistyczną, świetne zestawy slotów w Europie, bardzo odpowiednią flotę, po dokonaniu zabiegów. upraszczających. Jego sytuacja, potencjalnie, jest zdecydowanie lepsza niż bardzo wielu europejskich linii sieciowych średniej wielkości. Jednak, aby wykorzystać właściwie te wszystkie atuty konieczny jest bardzo trudny, chyba nie tylko psychologicznie, ale i politycznie, zabieg. Polska linia musi odłożyć swoje sny o potędze na półkę. Nawet dla znacznie silniejszych i bogatszych od niej przewoźników w ciągu najbliższych lat, może nawet czterech – pięciu, „the name of the game” będzie walka o przetrwanie i o wyjście z kryzysu w przyzwoitym stanie. Taka konstatacja będzie bolesna, również dlatego, że wielki LOT to CPK. Jednak od rzeczywistości nie da się uciec, w końcu nas dogoni.