Raport śledczych: Wadliwy system MCAS przyczyną katastrofy maxów
W raporcie czytamy, że katastrofa była spowodowana wadami konstrukcyjnymi boeinga 737 MAX, a nie wpłynęły na nią decyzje afrykańskiej linii lotniczej lub jej pilotów. Dokument został opublikowany w poniedziałek (9.03), czyli na dzień przed rocznicą tragedii.
O godzinie
8:37 czasu lokalnego załoga rozpoczęła procedurę automatycznego startu, a
następnie przeszła do sekwencji wznoszenia. Kilkadziesiąt sekund później prawy
oraz lewy rejestrator zanotowały odchylające się wartości kąta natarcia. Doprowadziło
to do walki pilotów z maszyną o kontrolę nad samolotem. Dokonywali oni na
przemian wyłączania i włączania systemu autopilota.
W trakcie próby kontrolowania samolotu przez załogę, maszyna odbierała sprzeczne wartości kątów natarcia z prawego oraz lewego sensora (74,5° oraz 15,3°). Komputer zamontowany w maxie wykrywając tak krytyczne nachylenie samolotu uruchomił system MCAS, którego zadaniem jest pomoc pilotom zapanować nad maszyną.
Gdyby w trakcie lotu ze sterowaniem ręcznym, nos samolotu zaczął unosić się zbyt wysoko i pojawiłoby się ryzyko przeciągnięcia poprzez osiągnięcie zbyt dużego kąta natarcia. Doprowadziło to do opuszczenia nosa boeinga, skutkującego dynamicznym spadkiem wysokości maszyny, a następnie do zderzenia z ziemią.
Podobna katastrofa miała miejsce w październiku 2018 roku, gdy maszyna należąca do Lion Air rozbiła się podczas startu w Indonezji. Przyczyną był również wadliwy system MCAS.
Etiopski raport różni się natomiast od indonezyjskiego, który wytknął Boeingowi wadliwe zaprojektowanie oprogramowania w kokpicie, ale także wymienił błędy pracowników linii i załogi. W dokumencie możemy przeczytać o uwagach zaadresowanych wobec amerykańskiego producenta. Raport przede wszystkim podkreśla, że trening, który przeszli piloci latający wcześniej za sterami boeingów 737NG był niewystarczający.
Śledztwo wykazało również, że system nie wyświetlał prawidłowo komunikatu o drastycznie różniących się odczytach czujnika kąta natarcia. Za najważniejszą przyczynę wypadku został wskazany system MCAS, który niepotrzebnie uruchamia się automatycznie bez konieczności podejmowania jakiegokolwiek działania ze strony pilota, tworząc ogromne zagrożenie dla bezpiecznego wykonywania lotu.
Pokłosiem tych dwóch katastrof jest trwające do dziś globalne uziemienie samolotów tego typu. Nie jest jasne kiedy samoloty zostaną ponownie certyfikowane i będą dopuszczone do wykonywania lotów. Mówi się o ich powrocie do regularnych lotów pasażerskich w drugiej połowie br., jednakże nie da się jednoznacznie określić, czy producentowi uda się tego dokonać. Szacuje się, że uziemienie maxów może kosztować amerykańską spółkę 18 mld dolarów.