Ryanair: Pasażerowie będą mogli w ostatniej chwili zrezygnować z podróży maxami
Ryanair rozważa umożliwienie pełnego zwrotu kosztów biletów pasażerom, którzy nie chcą lecieć samolotem Boeing 737 MAX. Wcześniej sam prezes irlandzkiego przewoźnika utrzymywał, że nie widzi potrzeby informowania pasażerów, że ich loty będą wykonywane przez 737 MAX.
Reklama
Prezes Holdingu Ryanaira, Michael O’Leary twierdzi, że przez co najmniej pierwszy rok obsługiwania 737 MAX 200 we flocie Ryanaira, przewoźnik nie będzie w stanie z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem powiedzieć pasażerom, przykładowo w momencie kupowania przez nich biletu na lot, że ich rejs obsłuży 737 MAX, a nie 737 NG. Tłumaczy, że linia dokonuje przydziału samolotów nie wcześniej niż poprzedniego dnia przed lotem. W rezultacie Ryanair prawdopodobnie wdroży zasady umożliwiające zwrot pieniędzy pasażerom, którzy nie chcą odbyć swojego lotu na pokładzie 737 MAX.
– Przez pierwsze kilka miesięcy po powrocie maxów będziemy musieli utrzymywać środki budujące zaufanie naszych klientów. Nie chcemy, aby ludzie czuli, że są w maxach uwięzieni. Jeśli nie chcesz lecieć – w porządku. Odejdź, weź swój bagaż, a otrzymasz pełny zwrot pieniędzy – powiedział Michael O’Leary, prezes Ryanaira dla portalu "Simple Flying".
Oferta zawiera jednak jeden znaczący szkopuł. Prezes taniego przewoźnika zastrzegł, że możliwość zrezygnowania z lotu przy pełnym zwrocie kosztów biletu, dostępna będzie jedynie na lotnisku, bezpośrednio przed wylotem – Ryanair nie jest bowiem w stanie przewidzieć z wyprzedzeniem nawet kilku dni, przy pomocy jakiego samolotu obsługiwany będzie lot. Pasażerowie będą więc musieli najpierw udać się do lotniskowej bramki i na własne oczy przekonać się, czy do obsługi ich rejsu podstawiono 737 MAX.
Jeszcze pod koniec 2019 r. O’Leary twardo zapewniał, że pasażerowie Ryanaira nie będą informowani, że ich loty będą wykonywane 737 MAX, i nie widział w tym problemu.
W listopadzie 2019 r. United Airlines jako pierwszy przewoźnik zapowiedział, że zaoferuje alternatywne loty pasażerom, którzy będą niechętni na podróż na pokładzie 737 MAX, kiedy maszyny zostaną przywrócone do eksploatacji.
– 737 MAX powróci do służby w lipcu lub sierpniu, po czym Boeing będzie miął do dostarczenia 450 zaległych samolotów. Obecnie mamy takich maszyn dwadzieścia. Będą pierwszymi, którymi będziemy latać. Boeing zapowiedział, że po rozpoczęciu dostaw 737 MAX, największych klientów, Southwest Airlines, American Airlines i Ryanair, będą traktować priorytetowo. Myślę więc, że dostaniemy te samoloty we wrześniu, maksymalnie w październiku, z rozsądnym zapasem – dodał w wywiadzie O’Leary.
Powyższe prognozy opierają się na aktualnych przewidywaniach Boeinga, jest więc możliwe, że powrót samolotów do obsługi pasażerów może być jeszcze bardziej opóźniony. Spowodowałoby to dalsze problemy operacyjne dla przewoźników. W lutym 2020 r. Ryanair po raz kolejny ograniczył oferowania na trasach z Polski, w związku z przedłużającym się globalnym uziemieniem boeingów.
Wygląda na to, że Michael O’Leary nabrał większego optymizmu – jeszcze w styczniu br. zapowiedział, że pierwszy 737 MAX dla Ryanair zostanie odebrany nie wcześniej niż w październiku 2020 r., a maszynę uda się wdrożyć do obsługi połączeń pasażerskich w sezonie zimowym 2020/2021 r. Jeszcze w styczniu br. zapowiadano, że holding Ryanaira rozważa zamówienie nawet 100 airbusów z rodziny A320neo dla swojej austriackiej spółki zależnej – Lauda.
Irlandzki przewoźnik użytkuje obecnie 308 samolotów Boeing 737-800, a także jeden mniejszy model -700 używany na lotach specjalnych i do celów szkoleniowych. Na liście zamówień 737 MAX 200 znajduje się 210 egzemplarzy przeznaczonych dla Ryanaira – część z nich ma zastąpić najstarsze maszyny latające w barwach Ryanaira, jednak przewoźnik planuje także spore powiększenie swojej floty. Fot.: Boeing, materiały prasowe, Dominik Sipiński