O lotnictwie politycznie
Nie ma możliwości poważnej rozmowy o polskim lotnictwie bez odnoszenia się do polityki. Ta sytuacja nie musi jednak wykluczać merytorycznej dyskusji.
Reklama
Ostatnio niektórzy Czytelnicy Pasażer.com apelowali do naszej redakcji o unikanie wątków politycznych przy pisaniu o polskim lotnictwie. O ile przy poruszaniu spraw związanych z techniką albo oceną konkretnych danych liczbowych taki postulat jest jak najbardziej uzasadniony, to już przy pisaniu o zagadnieniach bardziej ogólnych jak np. Centralny Port Komunikacyjny (CPK), pomysł na rozwój LOT-u czy rola polskiej branży lotniczej w krajowej gospodarce, abstrahowanie od polityki jest po prostu niemożliwe.
Na ścisłe powiązanie polityki z polskim transportem lotniczym składa się kilka czynników, które oddziaływają na tę gałąź gospodarki. Chodzi o kontrolę nad polską infrastrukturą i przedsiębiorstwami lotniczymi oraz strukturą ich własności. Większość szeroko rozumianego polskiego lotnictwa znajduję się w rękach państwa albo samorządów. Najlepszym przykładem są polskie lotniska, które – nie licząc mikroskopijnych udziałów osób fizycznych w porcie bydgoskim - należą w 100 proc. do domeny finansów publicznych. Również polski rynek naziemnej obsługi lotniczej jest zdominowany przez firmy należące bezpośrednio lub pośrednio do Skarbu Państwa. Firm prywatnych z siedzibami w Polsce (np. Buzz, Baltic Ground Services, Linetech) jest niewiele i są one bardzo często w rękach kapitału zagranicznego. Nawet Enter Air, choć powstał na bazie kapitału polskiego, jest obecnie kontrolowany przez firmę maltańską, którą założyli większościowi akcjonariusze czarterowego przewoźnika.
Ponadto w ostatnich latach wpływ państwa polskiego na sferę lotnictwa cywilnego został zdecydowanie wzmocniony. Najbardziej widocznym przejawem donioślejszej roli, jakie lotnictwo odgrywa w myśleniu rządzących o gospodarce, jest realizacja projektu CPK, w którym podstawowym komponentem będzie port lotniczy „Solidarność”. I choć Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR), autorstwa jeszcze wtedy ministra Morawieckiego, o CPK mówi niewiele, to obecnie jest to sztandarowy projekt gospodarczy Rzeczypospolitej. Symptomatyczne jest też niedawne powołanie na stanowisko pełnomocnika ds. CPK posła Marcina Horałę, który pochodzi zdecydowanie bardziej ze świata polityki, niż gospodarki.
Zatem polityka była, jest i będzie bardzo ważnym wątkiem przy dyskusjach o lotniczej gałęzi naszej gospodarki. Bez rozważań natury politycznej nie da się wyjaśnić wielu ważnych problemów występujących w branży. Czy można, bez odnoszenia się do polityki, zrozumieć konflikt w spółce Mazowiecki Port Lotniczy? Jak można wyjaśnić dlaczego PPL przekazuje Skarbowi Państwa majątek wart pół miliarda złotych bez jakiejkolwiek rekompensaty? Z jakiego powodu premier powołuje Polską Grupę Lotniczą (PGL) inwestując w to przedsięwzięcie 1 mld zł publicznych pieniędzy?
Interesując się polską branżą lotniczą nie mamy wyboru musimy zajmować się polityką. I nie myślimy w tym przypadku o „patopolityce”, która sprowadza się do emotywizmu i zachowań czysto plemiennych. Nie można godzić się z praktyką, kiedy jasno wyrażone stanowisko w jednej konkretnej sprawie pociąga za sobą nieprawdziwe oskarżenia o posiadanie określonych opinii w innych kwestiach. Nie jest tak, że jeśli ktoś ma wątpliwości wobec projektu CPK, ten musi być automatycznie przeciwny zamknięciu Lotniska Chopina. Ten kto obawia się o wykonalność przyjętego modelu rozwojowego LOT-u nie musi być wrogiem narodowego przewoźnika żałującym, że nie został oddany w obce ręce za grosze. Innymi słowy dyskutując o lotnictwie cywilnym odrzućmy metody stosowane w debatach polityków, bo są one nieadekwatne do rozwiązywania jakichkolwiek problemów, a co dopiero tych stojących przed polskim lotnictwem.
Niestety bardzo często „patopolityka” zastępuje merytoryczną dyskusję. Taki stan rzeczy jest wynikiem braku przeprowadzenia debaty o głównych założeniach strategii transportu lotniczego w Polsce. A przecież pytania, na które obywatele do dziś nie otrzymali wyczerpujących odpowiedzi są natury podstawowej. Co jest głównym celem transportu lotniczego w Polsce? Czy rzeczywiście CPK jest najlepszym sposobem na rozwój gospodarczy Polski? Czy na pewno wzrost PKB zrekompensuje koszty inwestycji budowy CPK i wielkiego LOT-u? Czy posiadamy odpowiednie warunki, zasoby, talenty i narzędzia do wybudowania jednego z największych lotnisk w Europie? Czy strategia rozwoju za pomocą narodowych czempionów gospodarczych jest najlepszym pomysłem dla Polski w XXI wieku?
Zamiast dyskusji na powyższe tematy mamy np. stwierdzenie wiceministra Horały, który rozwiązanie ryzyka politycznego projektu CPK widzi w jego przyspieszonej realizacji. Zaawansowanie budowy lotniska w Baranowie w ciągu następnych czterech lat ma uniemożliwić wycofanie się z tej wielkiej inwestycji ewentualnej, następnej ekipie rządzącej. Nie widać najmniejszej chęci do przekonania oponentów i ustosunkowania się do merytorycznych zastrzeżeń, które wobec realizacji tej wielkiej inwestycji zostały już wielokrotnie sformułowane.
Innym przykładem podobnych reakcji jest oburzenie na wspieranie LOT-u przez państwo polskie. Krytycy takich działań potępiają powołanie PGL, ograniczanie możliwości rozwoju linii niskobudżetowych i utrudnianie dostępu do lotniska na Okęciu przewoźnikom czarterowym. Jednocześnie kwestionują przeznaczanie pieniędzy podatników na te przedsięwzięcia. Brak natomiast refleksji, że właśnie w ten sposób realizowana jest polityka gospodarcza rządu polegająca na wzmocnieniu polskich przedsiębiorstw branży lotniczej. Jeśli rząd wierzy w taką strategię to przytoczone działania są racjonalne i nikogo nie powinny dziwić.
W dyskusji o polskim lotnictwie nie można udawać, że polityka nie istnieje. Natomiast prowadząc debatę należy wyjść z własnej bańki i uznać, że spojrzenie z innej, nowej perspektywy na kluczowe wyzwania jest bardziej wartościowe, niż potwierdzanie swoich przekonań wśród identycznie myślących. Tylko wtedy jest szansa na nowe otwarcie i nadzieja na merytoryczną refleksję.
Fot.: Materiały prasowe