Analiza: Osłabienie koniunktury uderza w zyski europejskich linii (cz. 2)
Styczeń – wrzesień 2019 w porównaniu z okresem poprzednim, łączne przychody, dostępna gotówka (free Cash flow)
Uwagi: W przypadku SAS to rok rozliczeniowy listopad 2018 – październik 2019, Ryanaira – półrocze rozliczeniowe kwiecień–wrzesień, a easyJeta - rok rozliczeniowy październik-wrzesień. * w tureckiej lirze. ** w GBP *** w NOK
Dane dotyczące przychodów dowodzą, że w całej Europie nastąpiło osłabienie koniunktury po stronie popytowej. Indeksy wzrostu, w przypadku prawie wszystkich linii, są niższe niż rok temu. W szczególnie drastycznym stopniu dotyczy to przewozów frachtowych, których wielkość od kilkunastu miesięcy w Europie wciąż spada. W zdecydowanej wielkości przypadków pogorszenie parametrów płynnościowych wynika wprost ze słabszych wyników finansowych na poziomie EBIT.
Finnair wypracował o kilka punktów procentowych wyższy przychód od wzrostu przewozów - to efekt trudniejszej sytuacji konkurencyjnej. Warto tu podać, że aż 44,1 proc. przychodów jest generowane przez trasy azjatyckie, a „tylko” 39,9 proc. - przez europejskie. Finnair to jeden z kilku wyjątkowych przypadków tak niszowych, wyspecjalizowanych linii lotniczych. W Europie inne przykłady to niewątpliwie TAP – Południowy Atlantyk oraz Icelandair – Północny Atlantyk.
Wizz Air również rozwija się w zakresie rosnących przychodów. Jest on aż o prawie 6 p.p. wyższy niż wzrost liczby pasażerów (+15,9 proc.). Przewoźnik dokonał ogromnego przesunięcia w strukturze przychodów. Wpływy z biletów wzrosły jedynie o 11,4 proc. natomiast przychody dodatkowe aż o 38,8 proc. Oznacza to, że wzrost tych drugich, na jednego pasażera wyniósł aż 17,8 proc.
Wyniki węgierskiej linii pokazują, że dwie silne handlowo linie, obsługujące nasz region są beneficjentami wciąż bardzo dobrej tu koniunktury rynkowej. Ta druga linia to oczywiście LOT, jednak odpowiedź na pytanie, czy i w jego przypadku rozwój jest połączony z poprawą wyników finansowych poznamy dopiero za wiele miesięcy i to na pewno nie do końca.
Wszystkie zbiorcze parametry pokazują, że czasy boomu popytowego się kończą, ale na pewno jest zdecydowanie za wcześnie, aby mówić o początkach kryzysu. Konieczne jest baczne obserwowanie sytuacji. Jeżeli będzie się ona nadal pogarszała, to jako pierwsi odczują to najsłabsi, tacy, jak wciąż czekająca na „zbawienie” Alitalia.
Marek Serafin