Ryanair nie powie pasażerom, że lecą Boeingiem 737 MAX
W trakcie procesu rezerwacji biletów pasażerowie Ryanaira nie będą informowani, że ich loty będą wykonywane boeingiem 737 MAX. Ryanair nie widzi w tym problemu.
Reklama
System rezerwacyjny przewoźnika działa w ten sposób, że pasażerowie nie są informowani, o tym jakim samolotem będą lecieć. Michael O'Leary, dyrektor generalny holdingu Ryanaira nie uważa, że ten ruch byłby problemem dla klientów jego firmy - donosi "Flight Global". O'Leary twierdzi, że takie powiadamianie nie będzie konieczne, ponieważ zaufanie do samolotu zostanie wkrótce przywrócone. Ponadto samoloty do obsługi tras są przydzielane na bieżąco, a klienci często kupują bilety z sześciotygodniowym, ośmiotygodniowym wyprzedzeniem.
O'Leary nie widzi większego problemu, gdy maxy wreszcie wrócą do normalnej eksploatacji. Uważa, że takie uziemienia się zdarzają, a podobne miało miejsce w 2013 r., gdy boeingi 787 zostały tymczasowo wycofane z powodu obaw o bezpieczeństwo. Dziś te konstrukcje z powodzeniem obsługują połączenia lotnicze na całym świecie i rzadko są kwestionowane przez pasażerów.
- Myślę, że najlepszym przykładem [podobnego problemu z typem samolotu] jest Boeing 787 - kiedy miał problem z baterię litowo-jonową i został uziemiony na czas wymiany baterii, wtedy też były obawy o nastroje klientów - dodał O'Leary.
Mimo że większość podróżnych odzyskała zaufanie do dreamlinerów, odbudowanie go w stosunku do boeingów 737 MAX może zająć więcej czasu. Dwie śmiertelne katastrofy i przedłużające się uziemienie, jak również błędy przy certyfikacji zostały nagłośnione przez media na całym świecie.
Podejście Ryanaira jest przeciwne do polityki stosowanej przez inne linie lotnicze. Chociażby linia United zobowiązała się, że będzie informować pasażerów, że ci lecą boeingiem 737 MAX i nie zmusi nikogo do wejścia na pokład tego samolotu. Niechętni pasażerowie będą mogli bezpłatnie zostać przekierowani na inne połączenia.
Dla irlandzkiej linii Boeing 737 MAX jest jednak paradoksalnie dużo ważniejszy niż dla amerykańskiego przewoźnika. Ryanair chce uczynić z maxów fundament swojej floty, zaś dotychczasowe uziemienie i opóźnienia w dostawach kosztowały linię dziesiątki, jak nie setki milionów dolarów. Niedawno przewoźnik ogłosił, że w sezonie letnim 2020 r. odbierze tylko 10 boeingów 737 MAX, czyli mniej niż wcześniej zapowiadane 20 maszyn. Przypomnijmy, że zgodnie z pierwotnym planem odebranych miało zostać aż 58 samolotów.
Ryanair jest jednym z najważniejszych klientów Boeinga 737 MAX i zarówno w interesie producenta jak i linii jest przywrócenie zaufania pasażerów do tej konstrukcji, tak aby nie czuli oni różnicy, czy lecą boeingiem 737-800, czy 737-8 (MAX).
fot. mat. prasowe