Oblatywacz: Air Mauritius w klasie biznes

17 listopada 2019 12:33
W kolejnym "Oblatywaczu" testujemy nową klasę biznes oferowaną na lotach długodystansowych przez Air Mauritius. Na pokładzie airbusa A350-900 podróżujemy z Paryża na Mauritius.
Reklama
Produkt tych egzotycznych z punktu widzenia polskich pasażerów linii lotniczych wyróżnia się nowoczesnym i komfortowym wyposażeniem kabiny. Nieco słabiej wypada natomiast ocena serwisu oraz podawanych w trakcie 11-godzinnego lotu posiłków.

Rejsy z Paryża na Mauritius są realizowane przez Air Mauritius codziennie. Samolot startuje z lotniska Charlesa De Gaulle'a o 16:20 i dociera na miejsce o 6:30 następnego dnia. Trasa przelotu biegnie nad terytorium Francji, Włoch, Grecji, Egiptu, Sudanu, Etiopii, Somalii oraz Oceanem Indyjskim. Poza maurytyjskim przewoźnikiem loty ze stolicy Francji na Mauritius wykonują także linie Air France.

Kilka słów o Air Mauritius

Początki maurytyjskich linii lotniczych (IATA: MK, ICAO: MAU) sięgają 1967 roku, gdy rozpoczął się proces tworzenia narodowego przewoźnika tego kraju we współpracy z Air France, ówczesnymi brytyjskimi liniami BOAC (dziś British Airways), a później także Air India. Pierwsze komercyjne loty nowej linii zostały zrealizowane dopiero w 1972 roku między Mauritiusem i należącą do niego wyspą Rodrigues. Rok później Air Mauritius rozpoczęły obsługę regularnych rejsów do Londynu przez Nairobi. Na początku lat 80. siatka połączeń międzynarodowych linii obejmowała już także m.in. Bombaj, Durban, Johannesburg, Hong Kong, Madagaskar, Rzym, Genewę i Singapur. Pozyskanie w kolejnej dekadzie ubiegłego wieku nowych airbusów A340-300 umożliwiło maurytyjskiemu przewoźnikowi uruchomienie bezpośrednich rejsów do Perth, a następnie Melbourne, Brukseli, Mediolanu i Wiednia. Systematycznie poszerzano też ofertę regionalną dodając do listy kierunków m.in. Seszele, Mozambik i Zimbabwe. W 2017 roku Air Mauritius odebrał pierwszego czterech zamówionych airbus A350-900, zaś w tym roku we flocie linii pojawiły się też dwa airbusy A330-900neo. Samoloty te dysponują zupełnie nowym produktem pokładowym i będą stopniowo zastępowały dotychczas używane wysłużone maszyny.


Obecnie Air Mauritius obsługują 22 trasy w Afryce, Australii, Azji i Europie. Bazą przewoźnika jest port lotniczy im. Sir Seewoosagura Ramgoolama na Mauritiusie. W jego flocie znajduje się dziś 13 samolotów: po dwa airbusy A319, A330-200, A330-900neo, A340-300 i A350-900 oraz trzy ATR 72-500. Linia posiada kilka spółek zależnych zajmujących się m.in. oferowaniem usług turystycznych i przewozów helikopterowych na Mauritiusie. Od 2015 roku Air Mauritius są członkiem sojuszu Vanilla Alliance skupiającego kilka lokalnych linii z regionu Oceanu Indyjskiego.

Air Mauritius (Airbus A350-900) - informacje praktyczne


Odprawa: Bez względu na klasę darmowa na wszystkich obsługiwanych lotniskach, możliwa także przez stronę internetową lub w aplikacji mobilnej na 30 godzin przed wylotem. Możliwość wcześniejszego zarządzania rezerwacją, w tym wyboru i zmiany miejsc itp.
Przywileje klasy biznes: Osobne stanowisko do odprawy w Paryżu (terminal 2E), priorytetowe przejście do kontroli bezpieczeństwa, priorytetowy boarding, wysoki limit bagażowy (2 sztuki do 32 kg każda, bagaż podręczny do 7 kg).
Business lounge: poczekalnie biznesowe Air France w Paryżu, własny salon na lotnisku na Mauritiusie.
Układ siedzeń: Wydzielona kabina z fotelami biznesowymi, układ 1-2-1, siedzenia rozkładane do pozycji w pełni płaskiej.
Posiłki na pokładzie: Dwa posiłki (kolacja i śniadanie), wybór z karty dań, rozbudowana oferta napojów bezalkoholowych i alkoholowych, w tym szampan. Brak opcji dine-on-demand.
Rozrywka pokładowa: IFE z przeciętnym wyborem filmów i programów, gniazdka sieciowych i porty USB przy każdym fotele, darmowe WiFi na pokładzie (w czasie lotu nie funkcjonowało).
Dodatki dla pasażerów: Poduszka i koc, kosmetyczka Christian Lacroix, słuchawki z aktywnym systemem tłumienia szumów.
Program lojalnościowy: Kestrelflyer, możliwość zbierania mil za przeloty w partnerskich programach innych linii np. Flying Blue i Emirates Skywards.


Na lotnisku

Podroż rozpocząłem w Warszawie i tutaj też zostałem odprawiony na lot z Paryża na Mauritius. Pasażerom lecącym bezpośrednio z Francji maurytyjski przewoźnik udostępnia natomiast wszystkie standardowe formy odprawy. Na 30 godzin przed planowanym rejsem można skorzystać z rejestracji on-line za pośrednictwem jego strony internetowej lub aplikacji. Do dyspozycji są także stacjonarne punkty odprawy zlokalizowane w terminalu 2E, w tym osobne stanowisko dla podróżujących w klasie biznes i posiadaczy statusu Silver lub Gold w programie lojalnościowym Kestrelflyer.

Lecąc z Paryża na Mauritius w klasie biznes można nadać bezpłatnie dwie sztuki bagażu o wadze do 32 kg każda oraz zabrać na pokład dwa bagaże podręczne ważące 7 kg. Limity bagażowe dla klasy ekonomicznej wynoszą na tej trasie odpowiednio jedną sztukę bagażu rejestrowanego do 23 kg i jeden bagaż podręczny.


Odlot na Mauritius był niestety opóźniony z przyczyn operacyjnych o blisko sześć godzin. Pomijając wynikające z tego faktu niedogodności na plus należy zapisać aktywną w tej sytuacji komunikację ze strony linii. O zmienionej godzinie odlotu zostałem poinformowany zarówno drogą elektroniczną, jak i telefonicznie przez pracownika Air Mauritius. Z uwagi na planowany wcześniej dolot z Warszawy opóźnienie oznaczało konieczność spędzenia kilka dodatkowych godzin na lotnisku w Paryżu. Port ten uchodzi na ogól za niezbyt niewygodny pod kątem przesiadek, ale w przypadku transferu w ramach terminalu 2 proces ten jest dość szybki i bezproblemowy. Pasażerowie klasy biznes Air Mauritius mogą skorzystać z dowolnej poczekalni biznesowej Air France. Ofertę najnowszej z nich prezentowaliśmy niedawno w naszej recenzji.


Wejście na pokład opóźniło się o kilkanaście minut i odbywało się w zaskakująco chaotycznej atmosferze. Agenci nie potrafili przeprowadzić tego procesu sprawnie. Wprawdzie najpierw ogłoszono standardowy porządek boardingu zapraszając w pierwszej kolejności pasażerów klasy biznes, a następnie osoby lecące w klasie ekonomicznej według stref przydzielonych na kartach pokładowych, ale wpuszczanie do samolotu rozpoczęto w praktyce od rodzin z małymi dziećmi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że w przypadku rejsu na Mauritius rodziny takie stanowiły zdecydowaną większość pasażerów... Starając się zapanować nad tłumem zdenerwowanych podróżnych usiłujących w tym samym czasie podejść do bramki agenci odwołali więc boarding dla rodzin i rozpoczęli skanowanie kart pasażerów biznesowych. Do samolotu prowadziły dwa rękawy, w tym jeden przeznaczony wyłącznie dla klientów wyższej klasy.

Kabina samolotu

Airbus A350-900 w konfiguracji używanej przez Air Mauritius może zabrać na pokład 326 pasażerów w dwóch klasach podróży: 28 w klasie biznes i 298 w klasie ekonomicznej. Obie kabiny zostały wyposażone w zupełnie nowy - w stosunku do starszej floty długodystansowej linii - produkt pokładowy.


W przedziale biznesowym zamontowano fotele Stelia Solstys III w komfortowej konfiguracji 1-2-1. Zajmują one siedem rzędów między pierwszą i drugą parą drzwi. Taki układ gwarantuje swobodny dostęp do korytarza wszystkim pasażerom. Poszczególne miejsca, oznaczone kolejno literami A, D-G lub E-F i J, zostały ustawione naprzemiennie, przez to w zależności od rzędu różnią się położeniem względem siebie. Po obu stronach kabiny niektóre z foteli A i J znajdują się bliżej okien, a inne nieco bardziej przy przejściu. Podobnie w środkowej części kolejne pary foteli również są przesunięte na przemian w jedną lub drugą stronę. Daje to w pełni uniwersalną konfigurację zapewniającą możliwość wyboru preferowanego miejsca zarówno osobom lecącym samotnie, jak i pasażerom chcącym siedzieć obok siebie. Podróżni, którzy cenią sobie poczucie przestrzeni i prywatność powinni zdecydować się na fotele A lub J oznaczone cyframi nieparzystymi. Z kolei dla par najlepszym wyborem będą miejsca 1, 3 lub 5 E-F. Dokładny schemat kabiny z oznaczeniami miejsc pojedynczych i podwójnych można sprawdzić np. na stronie SeatGuru.


Stylistyka kabiny biznesowej sprawia nowoczesne i zarazem eleganckie wrażenie, chociaż można odnieść wrażenie, że jej kolorystka jest trochę zbyt stonowana, jak na linię pochodzącą z egzotycznej wyspy leżącej na Oceanie Indyjskim. Na szczęście tę monotonię przełamują nieco różne dodatki, w tym poduszki w barwach kojarzących się z błękitnym morzem. Poza nimi każdy podróżny otrzymuje także duży pled do okrycia.



Fotele o szerokości przekraczającej 58 cm zapewniają sporo prywatnej przestrzeni. Do dyspozycji pasażerów jest otwarta półka na osobiste drobiazgi, boczny stolik na którym zmieści się np. komputer lub książka oraz przegródka, która idealnie nadaje się do przechowywania telefonu komórkowego lub dokumentów, a ponadto ma wydzielone miejsce na butelkę wody mineralnej.


Każde miejsce zostało wyposażone w gniazdko elektryczne i port USB do zasilania urządzeń elektronicznych, lampkę do czytania, słuchawki z aktywnym systemem tłumienia szumów oraz pilota przeznaczonego do obsługi systemu rozrywki pokładowej. W trakcie lotu można korzystać z 17-calowego monitora. Na półce obok fotela na pasażerów czekała także kosmetyczka sygnowana nazwiskiem znanego francuskiego projektanta mody Christiana Lacroix. W środku znajdowały się mini-kosmetyki tej samej marki, szczoteczka z pastą do zębów, długopis, para jednorazowych skarpet, zatyczki do uszu i opaska na oczy.



Fotele rozkładają się do pozycji w pełni płaskiej tworząc łóżko o długości 194 cm. Ich ustawieniem można intuicyjnie sterować za pomocą dwóch paneli kontrolnych umieszczonych z boku, dostosowując ustawienie elementów siedzenia do własnych potrzeb.



Zaletą tych miejsc jest niecałkowicie zabudowana przestrzeń na nogi - takie rozwiązanie dobrze sprawdza się, gdy fotel zostanie w pełni rozłożony, gdyż nie ma wówczas problemu z przyjęciem wygodnej pozycji do snu. Dzięki temu fotel bardzo dobrze sprawdza się w każdej pozycji, zarówno w trakcie lotów dziennych, jak i nocnych.

Serwis

Na pokładzie zostałem powitany przez stewardessę, która zaprowadziła mnie do mojego miejsca i zaoferowała pomoc w ułożeniu bagażu podręcznego. Po zajęciu miejsc przez wszystkich pasażerów załoga częstowała wodą, sokiem lub kieliszkiem szampana Duval-Leroy do wyboru.


Jeszcze przed startem rozdano też drukowane menu oraz zebrano od podróżnych zamówienia. W trakcie ponad 11-godzinnej podróży przewidziano dwa posiłki: serwowaną zaraz po starcie kilkudaniową kolację oraz śniadanie. Szkoda, że nie przewidziano możliwości zamawiania dań w elastycznej formule dine-on-demand. Listę potraw opracował dla linii francuski szef kuchni pracujący od wielu lat na Mauritiusie, Bernard Gouérec.


Serwis rozpoczął się do podania canapés, na które składały się foie gras z sosem figowym oraz pomidor koktajlowy nadziewany mozzarellą z pesto. Wybór napojów dostępnych w trakcie lotu był dość standardowy: poza wspomnianym już szampanem można było spróbować czterech gatunków win francuskich (Château de Fesles 2014, Viré-Clessé 2016, Crozes-Hermitage 2015 i Esprit de Pavie Bordeaux 2011), zamówić tropikalny punch przygotowywany na bazie rumu, a ponadto m.in. Campari, Martini lub kieliszek koniaku oraz kilka rodzajów likierów i rumów, w tym wytwarzany na Mauritiusie Labourdonnais. Oprócz tego oferowano soki, napoje gazowane, kawę i kilka gatunków herbat, wśród których uwagę przykuwał maurytyjski napar waniliowy.


Na przystawkę przewidziano, bez żadnego wyboru, sałatkę z komosą ryżową z krewetkami i szparagami podaną ze słodkim sosem z chili. Do posiłku przygotowano kilka rodzajów pieczywa.


Jako danie główne wybrałem, z czterech dostępnych opcji, pieczonego dorsza w sosie z kurkumy z ryżem basmati i sezonowymi warzywami. Jedzenie było poprawne, ale nie nadzwyczajne. Obu daniom brakowało moim zdaniem nieco egzotycznej nuty - były przez to dość mdłe i mało aromatyczne.


Po kolacji częstowano deserem - zestawem serów podanych z galaretkę z pigwy lub francuskim clafoutis z owocami. Załoga była w trakcie kolacji uprzejma i upewniła się, czy nikomu z pasażerów czegoś nie brakuje. Sam serwis był jednak prowadzony moim zdaniem zbyt schematycznie, przez co sprawiał wrażenie bezosobowego. Brakowało bardziej spersonalizowanych interakcji ze strony personelu pokładowego. Wydaje się, że taką sytuację można usprawiedliwić w jakimś stopniu sporym opóźnieniem lotu. W jego efekcie załoga spieszyła się, aby możliwie szybko zakończyć podawanie kolacji i przygotować kabinę do nocnego przelotu dla zmęczonych ponadprogramowym oczekiwaniem na lotnisku pasażerów.


Przed snem rzuciłem okiem na system rozrywki pokładowej. Dotykowy monitor działał płynnie i wyróżniał się bardzo dobrą jakością obrazu, ale wybór filmów i programów nie był szczególnie rozbudowany w porównaniu do wiodących na rynku IFE. Dostępnych było w sumie 67 filmów, z czego zaledwie 14 nowości kinowych oraz 75 odcinków seriali i innych produkcji telewizyjnych, a także standardowa kolekcja muzyki itp.

Samolot został wyposażony także w pokładowe WiFi, które dla pasażerów klasy biznes i posiadaczy złotych kart w programie KestrelFlyer jest darmowe, zaś pozostali podróżni mogą skorzystać z odpłatnych pakietów w cenie od 4,95 do 19,95 USD. Problemem było jednak to, że internet w czasie tego lotu nie działał - nie było możliwości zalogowania się do sieci, a załoga informowała, że niestety jest to częsta sytuacja i linie pracują nad skutecznym rozwiązaniem.



Półtorej godziny przed planowanym lądowaniem podano śniadanie. Można było zamówić jedno z dwóch dań na ciepło - wybrałem naleśniki z cukrem trzcinowym, migdałami i kompotem owocowym. Całość zaserwowano na jednej tacy wraz z krojonymi owocami, jogurtem i słodkimi wypiekami. Do śniadania oferowano niestety niezbyt dobrą kawę rozpuszczalną.


Na krótko przed lądowaniem można było podziwiać wyłaniający się z Oceanu Indyjskiego piękny krajobraz Mauritiusa. Lotnisko znajduje się w jego południowo-wschodniej części, co przy sprzyjającej pogodzie niemal zawsze daje gwarancję zapierających dech w piersiach pod względem widoków lądowań.


Po wyjściu z samolotu udałem się do kontroli paszportowej. Dla pasażerów klasy biznes przewidziano osobną, priorytetową kolejkę, która pozwoliła na dopełnienie wszystkich formalności wjazdowych w zaledwie kilka minut. Warto pamiętać, że Polacy przyjeżdżający na Mauritius w celach turystycznych są zwolnieni z obowiązku posiadania wizy.

Ocena

Ogólnie podróż Air Mauritius była w klasie biznes przyjemna, mimo że rejs był sporo opóźniony, a proces organizacji boardingu na paryskim lotnisku wymaga zdecydowanej poprawy. Linie oferują nowoczesny i konkurencyjny tzw. twardy produkt w swym flagowym obecnie samolocie długodystansowym. Airbusy A350-900 zostały wyposażone w komfortowe fotele, które bardzo dobrze sprawdzają się w czasie dziennych, jak i nocnych przelotów. Siedzenia rozkładają się do pozycji w pełni płaskiej, a konfiguracja kabiny zapewnia wybór miejsc dostosowany do zróżnicowanych potrzeb pasażerów. Dużą zaletą tego układu jest swobodny dostęp do przejścia dla wszystkich podróżnych oraz gwarancja sporej prywatności zwłaszcza dla osób lecących samotnie. Są to, moim zdaniem, dwie kluczowe kwestie wyróżniające dany produkt w tej klasie na rynku. Kabina biznesowa prezentuje się przy tym świeżo i przyjemnie. Oczywiście trzeba pamiętać, że ten nowoczesny produkt dostępny jest tylko w airbusach A350-900 i A330-900neo, zaś w innych samolotach długodystansowych Air Mauritius ciągle zamontowane są przestarzałe fotele.

Pewne zastrzeżenia można natomiast sformułować względem serwisu i niektórych innych aspektów produktu miękkiego. Sprawia on wrażenie niedopracowanego. Brakuje na przykład lepszej pościeli, problemem jest niedziałające WiFi, dość skromnie prezentuje się zawartość systemu rozrywki pokładowej. Niczym szczególnym nie wyróżniają się też podawane w czasie lotu posiłki. Jedzenie było zaledwie poprawne i o ile nie najgorzej prezentowało się na talerzach, to jego walory smakowe pozostawiały nieco do życzenia. Brakuje opcji dine-on-demand, która dobrze sprawdza się podczas długich lotów. Przydałoby się ponadto wprowadzić do karty dań nieco więcej lokalnych specjalności i produktów, aby zapoznać pasażerów z maurytyjską kuchnią.


Styl pracy załogi także wywołuje mieszane odczucia. Z jednej strony bowiem wszyscy na pokładzie byli mili i sprawnie prowadzili serwis, ale z drugiej strony brakowało w tym naturalnej gościnności i bardziej zindywidualizowanego podejścia. Obsługa była nazbyt automatyczna, co jednak, przynajmniej w pewnym stopniu, można usprawiedliwić dużo późniejszym od planowanego startem samolotu. Moim zdaniem Air Mauritius nie w pełni więc wykorzystuje ogromny potencjał, który tkwi w nowoczesnym produkcie biznesowym airbusa A350-900. Poprawa jego wybranych aspektów wydatnie podniosłaby ocenę oferty maurytyjskiego przewoźnika.


Fot. M. Stus

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska
Reklama

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy