LOT: Wysokie wypełnienie z Budapesztu do Seulu, ale bilety w bardzo niskich cenach
LOT pomimo otwarcia połączenia z Budapesztu do Seulu pięć tygodni po jego ogłoszeniu notuje wysoki średni load factor. 90-proc. wypełnienie polski przewoźnik uzyskał dzięki bardzo niskim cenom biletów.
Reklama
Koreańskie media podają, że we wrześniu br. (na czterech rotacjach) średni load factor wyniósł 95 proc., natomiast w okresie od 1 do 21 października wszystkie loty zanotowały 90-proc. wypełnienie.
Wyniki przewozowe na trasie do Korei Płd. są nieporównywalnie lepsze niż na połączeniach do Nowego Jorku i Chicago. Przypomnijmy, że od lipca 2018 r. do stycznia 2019 r. średnie obłożenie wyniosło - 59 proc. dla Nowego Jorku i 56 proc. dla Chicago. Nie ulega wątpliwości, że pojawienie się Seulu w miejsce Chicago, którego wyniki były więcej niż niezadowalające, było dobrym krokiem pod względem przewozowym.
- LOT uruchomił połączenie z Budapesztu do Seulu z bardzo niewielkim wyprzedzeniem i to na koniec sezonu, dlatego sprzedaż biletów w niskich cenach na początku nie dziwi i zapewne była konieczna, żeby wypełnić samoloty. Dzięki temu LOT dość szybko wypromował połączenie. Trasa ma potencjał, bo Budapeszt to popularny kierunek dla koreańskich turystów - to oni, a nie Europejczycy, stanowią kluczową grupę docelową - mówi Dominik Sipiński, ekspert lotniczy ch-aviation i Polityki Insight.
Zważywszy, że LOT miał niewiele czasu na promocję połączenia po jego ogłoszeniu, zdecydował się wprowadzić agresywną politykę cenową, żeby wypełnić swoje samoloty. Zwłaszcza na samym początku, polska linia oferowała bilety w bardzo niskich cenach, jak chociażby 1500 zł w klasie ekonomicznej w dwie strony, czy zaledwie 1600 zł w klasie biznes w jedną stronę. Oczywistym jest, że zanim przewoźnikowi zwrócą się koszty inwestycji w połączenie (w tym w jego promocję) potrzebne jest kilkanaście miesięcy.
Obecnie niskie taryfy przyciągnęły pasażerów, co ma odzwierciedlenie w statystykach przewozowych, ale niemożliwe było, aby bilety w tak niskich cenach były w stanie pokryć koszty operacyjne, tym bardziej, że niestety zmuszony jest latać do Korei wydłużoną trasą.
Na dłuższą metę utrzymywanie niskich cen jest mocno ryzykowne. Przekonała się o tym linia Ukraine International (UIA), która obrała strategię niskich cen na trasach long-haulowych. Nie były one w stanie zapewnić rentowności rejsów, zaś przewoźnik tymi działaniami chciał zaistnieć na rynku i zbudować bazę pasażerów. Taryfy ukraińskiej linii są obecnie na wyższym poziomie, ale przewoźnik znajduje się obecnie w bardzo trudnej sytuacji i był zmuszony zawiesić część tras długodystansowych.
Koszty lotu są wyższe niż przychody wtedy, gdy bilety są wycenione z odpowiednim narzutem, ale wpływy są niewystarczające ze względu na ich niewielką skalę - wypełnienie pokładowe, lub gdy skala wpływów jest większa, ale marża jest ujemna lub niewystarczająca, aby wygenerować zysk.
Przewoźnicy czasem decydują się na utrzymywanie nierentownych połączeń w celu uzyskania innych korzyści jak np. transfery na inne dochodowe połączenia czy zdobycie udziałów rynkowych. Jeśli jednak brak dochodowości utrzymuje się w dłuższym okresie inwestycja powinna zostać zrewidowana i ponownie przeanalizowana.
Obecnie ceny biletów na trasie Budapeszt-Seul zaczynają rosnąć, choć i tak dla klasy ekonomicznej są o ponad połowę niższe niż na analogicznej trasie z Warszawy i o ok. 30 proc. niższe dla klasy biznes. Taka sytuacja będzie się utrzymywać jeszcze przez jakiś czas, choć znalezienie tak tanich biletów jak na początku nie będzie już możliwe. LOT skusił najbardziej wrażliwych cenowo pasażerów, teraz wraz z promowaniem połączenia i zwiększania świadomości konsumentów musi powalczyć o ruch wysokopłatny, który będzie kluczowy w długotrwałym zapewnieniu rentowności połączenia.
Jak opisywaliśmy w naszej analizie, połączenie między Budapesztem a Seulem znajdowało się na trzecim miejscu najbardziej pożądanych tras ze stolicy Korei Południowej, zatem można z optymizmem patrzeć na rozwój trasy w przyszłości i liczyć, że wraz ze wzrostem cen uda się utrzymać wypełnienie na satysfakcjonującym poziomie, co przełoży się na rentowność.
Jednocześnie otwarte pozostaje inne pytanie - czy LOT postępuje słusznie osłabiając czy wręcz kanibalizując swój warszawski hub i dokładając do nowych połączeń longhaulowych z Budapesztu. Trzeba mieć nadzieję, że trasa z Węgier do Seulu zacznie na siebie dobrze zarabiać, jednak pojawia się również pytanie o koszt alternatywny. LOT mógłby więcej zyskać uruchamiając nowe dalekie trasy z Warszawy i wzmacniając hub w stolicy Polski, lub chociażby nie opóźniając, na moment przed inauguracją, startu Pekinu-Daxing czy inaugurując San Francisco w połowie, a nie na początku letniego szczytu przewozowego. To już temat do rozwinięcia w oddzielnym tekście.
fot. mat. prasowe