Indie chcą same certyfikować 737 MAX
Indie planują pójść w ślady Europy i samodzielnie zadecydować o ponownej certyfikacji boeinga 737 MAX. W ramach testów planowanych przez indyjskie władze zostaną również przeprowadzone szkolenia symulatorowe wszystkich pilotów mających latać za sterami maxów.
Reklama
Po tym jak w pierwszych dniach września Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) podjęła decyzję, że sama chce dokonać ponownej certyfikacji boeinga 737 MAX po wprowadzeniu przez Boeinga zmian w oprogramowaniu MCAS oraz autopilocie. Jak donosi portal Skift.com, indyjska Generalna Dyrekcja Lotnictwa Cywilnego (DCGA) rozpocznie własne testy maxów dopiero po tym jak odpowiedni certyfikat zdatności do lotu wyda dla tego typu statku powietrznego Federalna Administracja Lotnictwa (FAA), organ amerykański.
Decyzja indyjskiego regulatora jest pokłosiem skomplikowanej sytuacji, która ma miejsce po uziemieniu maxów w wyniku dwóch katastrof, z których pierwsza miała miejsce w Indonezji, a druga w Etiopii. Chociaż FAA nadal jest głównym organem regulacyjnym zaangażowanym w kontrolę procesu usprawnienia 737 MAX i powrotu tych maszyn do służby, to kolejne instytucje zajmujące się bezpieczeństwem lotnictwa na całym świecie zaczynają mieć wątpliwości co do zawierzania ocenom amerykańskiego urzędu. Taka postawa jest tym bardziej uzasadniona po tym jak na światło dzienne wyszły informacje o tym jak FAA dzieliła się z Boeingiem odpowiedzialnością za sprawdzenie poszczególnych kluczowych elementów certyfikowanego po raz pierwszy 737 MAX. Wątpliwości nawarstwiające się wokół poprawności projektu samolotu i procesu jego certyfikacji spowodowały, że maxy zyskały złą sławę nie tylko pośród pasażerów, którzy obawiają się latać tymi samolotami po powrocie, ale też pośród instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu lotniczego.
- DGCA oczekuje przede wszystkim przedstawienia przez Boeinga rozwiązania, które zapewni bezpieczeństwo 737 MAX. W drugiej kolejności oczekujemy certyfikacji wspomnianego rozwiązania przez FAA, aby rozważyć zgodę na bezpieczny powrót samolotu do eksploatacji w Indiach - powiedział Hardeepa Singha Puri, minister lotnictwa Indii.
Według portalu LiveMint.com DGCA planuje z należytą starannością przeanalizować wszelkie modyfikacje 737 MAX i dopiero po tym, jak FAA wyda ponownie certyfikat typu podejmie decyzję odnośnie zgody na cofnięcie nakazu uziemienia maszyn. Poza szeregiem testów konstrukcji i oprogramowania indyjska agencja będzie prawdopodobnie wymagać też obowiązkowego szkolenia na symulatorze dla wszystkich pilotów 737 MAX.
- Nikt nie jest pewien, kiedy boeing 737 MAX ponownie wzbije się w powietrze. Samolot będzie musiał najpierw zostać ponownie certyfikowany przez FAA, po czym DGCA będzie również niezależnie przeprowadzać swoje kontrole bezpieczeństwa zanim pozwoli jego pojawienie się na indyjskim niebie - powiedział LiveMint anonimowy informator związany z indyjskim regulatorem.
Branża lotnicza huczy od plotek, że Boeing zamierza wystąpić z wnioskiem o ponowną certyfikację 737 MAX już w październiku, choć możliwość powrotu samolotu do służby w Indiach, a także w Europie jest upatrywana raczej na przyszły rok. Zarówno indyjska DGCA, jak i EASA nie wydadzą zgody na eksploatację tych maszyn dopóki własne testy nie zostaną zakończone.
O ile w USA, czy w Europie uziemienie maxów jest bardzo dotkliwe dla to dla indyjskich przewoźników wpływ braku możliwości operowania tymi samolotami był nieco ograniczony. Tylko dwóch przewoźników z Indii używałoby teraz 737 MAX, a na dodatek jednym z nich są linie Jet Airways, które i tak w kwietniu tego roku zawiesiły działalność w wyniku upadłości. Jedyne indyjskie linie lotnicze dotknięte uziemieniem maxów to SpiceJet, które nie mogą korzystać z 12 już posiadanych maszyn, a także nie odebrały żadnej z pozostałych 193 oczekujących na zamówienie.
Na niedawnej konferencji prasowej, prezes Boeinga Denis Muilenberg zapewnił po raz kolejny, że harmonogram powrotu 737 MAX do służby nadal przewiduje początek czwartego kwartału tego roku jako datę wznowienia lotów tych maszyn. Zauważył on jednak również, że brak współpracy i wzajemnego zaufania między różnymi organami regulacyjnymi budzi obawy społeczeństwa co do rzetelności Boeinga. Podkreślił on, że takie rozbieżności stanowisk instytucji dbających o bezpieczeństwo lotnictwa są powodem niepewności. Jednocześnie szef Boeinga powiedział, że producent nadal dokonuje solidnego postępu w kierunku powrotu 737 MAX do eksploatacji. Dodał, że początkowo istnieje możliwość powrotu samolotu do służby tylko w niektórych rejonach globu, zależnie od decyzji regulatorów. Warto zwrócić uwagę, że jeśli nakaz uziemienia maxów nie zostanie jednocześnie zdjęty na całym świecie to sytuacja ta może stanowić pewne wyzwanie dla operatorów chcących latać swoimi 737 MAX na trasach międzynarodowych.
fot. mat. prasowe