Bliżej Świata: Tajlandia Północna

14 lipca 2019 11:14
3 komentarze
Wspaniałe górskie krajobrazy, imponująca architektura sakralna, a z drugiej strony bogate dzieje Królestwa Lanna i walka o wpływy z legendarnym handlem opium w tle - podróż przez północ Tajlandii to fascynująca lekcja historii.
Reklama

Północ kraju sama w sobie rzadko kiedy jest celem przyjazdu na terytorium dawnego Syjamu. Zdecydowana większość turystów jeśli nie zostaje w Bangkoku, to kontynuuje swą podróż do pobliskiej Pattayi, na Phuket lub inne wyspy np. Ko Chang bądź Koh Samui. Położone na północy Chiang Mai z kolei bardzo często służy jako punkt początkowy wielu wypraw do pobliskiego Złotego Trójkąta lub do samego Laosu - niewielu jednak decyduje się na bardziej szczegółowe poznawanie terenów określanych mianem Tajlandii Północnej.


Tymczasem do tamtejszych prowincji w przeważającej większości nie dotarła jeszcze turystyka masowa, dzięki czemu na miejscu mamy styczność z bardzo przekonywującym obrazem życia lokalnych społeczności. Na terytorium dawnej Lanny koniecznie trzeba się też wybrać, jeśli zależy nam na lepszym poznaniu zawiłej historii Tajlandii. Klucząc po krętych bocznych drogach przecinających liczne grzbiety górskie łatwiej zrozumieć dlaczego przez setki lat Królestwu Lanny udawało się skutecznie stawiać opór syjamskim próbom podporządkowania go sobie.



Chiang Mai

Przygodę z Tajlandią Północną najlepiej rozpocząć we wspomnianej już nieformalnej stolicy tej części kraju - Chiang Mai. 130-tysięczne miasto położone jest nad rzeką Ping w dość głębokiej kotlinie otoczonej od zachodu przez pasma górskie Thanon Tong Chai i Khun Tan, około 700 kilometrów na północ od Bangkoku.



Chiang Mai wbrew temu co sugeruje liczba ludności zamieszkująca obszar metropolitalny (ok. 1 mln mieszkańców) okazuje się miejscem niespodziewanie spokojnym, sprzyjającym długiemu wypoczynkowi. W przekonaniu tym utwierdza charakter i rodzaj zabudowy - w mieście dominują niskie budynki i zaskakująco wąskie ulice, co powoduje że przemieszczanie się pomiędzy poszczególnymi kwartałami jest wygodne i nie wymaga pokonywania na każdym kroku barier w postaci zatłoczonych ulic. Źródłem hałasu rzadko kiedy są szaleńczo pędzące po drogach tuk-tuki i inne pojazdy, a lokalne bary i targi, co bardzo korzystnie wpływa na odbiór miasta i zachęca do długich spacerów. Można pokusić się o śmiałą tezę, że wizyta w Chiang Mai jest doskonałą propozycją dla osób, które trafiają pierwszy raz do Azji Południowo-Wschodniej.



Cechą rozpoznawczą są liczne świątynie, których w granicach miasta jest aż 300. Wiele z nich otulonych jest zwartą zabudową ze wszystkich stron, co sprawia, że często przed maszerującym przechodniem wyrastają wręcz znienacka.

Turyści najczęściej trafiają do Wat Phra Singh i Wat Chedi Luang. Drugą z wymienionych wyróżnia majestatyczna czedi ozdobiona posągami słoni, będąca symbolem starego Chiang Mai. Co ciekawe, na terenie kompleksu Czedi Luang przechowywana była figurka Szmaragdowego Buddy zanim ta trafiła do Bangkoku.



Okolice Chiang Mai obfitują w atrakcje turystyczne. Na zachód od miasta wznosi się porośnięta gęstą dżunglą góra Doi Suthep, na szczycie której ulokowano świątynię Wat Phra That Doi Suthep. W lokalnej czedi kryje się kość z ramienia Buddy, z którą związana jest legenda o założeniu kompleksu - rzekomo w XIV wieku relikwia trafiła do podnóża Doi Suthep, gdzie przełamała się na dwie części - jedna z nich została umieszczona w zagubionym wśród gęstych lasów Wat Suan Dok, a druga została umieszczona na grzbiecie słonia. Zwierzę niosąc relikwię dotarło na szczyt wzgórza, gdzie zdechło, wyznaczając w ten sposób miejsce pod przyszłą świątynię.

Dziś Doi Suthep to cel turystów, ale i przede wszystkim pielgrzymów - przykładowo każdego roku do klasztoru przybywa pielgrzymka studentów pierwszego roku, rozpoczynających swoją naukę na uniwersytecie w Chiang Mai. Młodzi swoją wędrówkę zaczynają oczywiście na lokalnym kampusie.




Wycieczka do Doi Suthep jest dobrym pomysłem na upalne dni, ponieważ na szczycie wznoszącego się około 1300 metrów nad miastem wzgórza jest zawsze kilka stopni chłodniej. Po wschodniej stronie kompleksu znajduje się punkt widokowy, będący nie lada gratką dla... miłośników lotnictwa - doskonale widać z niego pas startowy chiangmajskiego lotniska.



Wytchnienia od upałów, które w Chiang Mai potrafią być uporczywe, można szukać także w gabinetach masażu tajskiego. Jest ich w mieście od groma i wybór konkretnego do łatwych nie należy. Pewnego rodzaju atrakcją może być jednak wizyta w nietypowym salonie zatrudniającym drobne przestępczynie, które odbywają w ten sposób resocjalizację, zamiast trafiać do lokalnych więzień.

Będąc w Chiang Mai warto także lepiej poznać historię dawnego Królestwa Lanny. Propozycją dla zainteresowanych dziejami i lokalną tradycją może być wizyta u wielopokoleniowych rodzin, które z dumą podkreślają swoją odrębność etniczną - w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że mieszkańcy królestwa posługiwali się własnym dialektem, mieli własne pismo oraz zwyczaje.



Lampang

Cechą rozpoznawczą tradycyjnego lannajskiego stylu jest zastosowanie drewna jako materiału budulcowego miejscowych domów i świątyń, co mocno wyróżnia ten region Tajlandii.

Na południowych obrzeżach miasta Lampang, oddalonego o ok. 80 km od Chiang Mai, znajduje się prawdziwa perła lannajskiej architektury - otoczony potężnymi ceglanymi murami kompleks Wat Phra That Lampang Luang, kryjący na swoim terenie wihan uznawany za najstarszą drewnianą konstrukcję na terytorium dzisiejszej Tajlandii.



Ów wihan pochodzi 1476 roku i składa się z trzywarstwowego dachu opierającego się na potężnych filarach z drewna tekowego. Efektowne wrażenie sprawiają tutejsze malowidła przedstawiające sceny z Dżataki, czyli poprzednich wcieleń Buddy, które można znaleźć wewnątrz budynku oraz niezwykle misternie wykonane ornamenty umieszczone od strony zewnętrznej.



Ale Wat Phra That Lampang Luang warto odwiedzić nie tylko z uwagi na misternie zdobiony wihan. W miejscowej czedi przechowywany jest włos Buddy, sporą atrakcją jest też obraz kompleksu uzyskany za pomocą camera obscura umieszczonej w niewielkim, z pozoru mało wyróżniającym się budynku. Trzeba natomiast pamiętać, że do jego wnętrza mogą wejść tylko mężczyźni.

Den Chai

Wyruszając z Lampang w stronę Bangkoku stajemy przed dylematem, którą z dróg wybrać - do stolicy można jechać na dwa sposoby - albo główną magistralą drogową kraju przez Tak, Nakhom Khum i Nakhon Sawan albo nieco okrężną drogą oznaczoną numerem "11" przez Sukhothai i Phitsanulok. Druga z wymienionych jest znacznie rzadziej wybierana, jej pokonanie zabiera więcej czasu, jednak bez wątpienia cechuje się wysokimi walorami krajobrazowymi.

Podczas gdy przejazd "jedynką" oznacza sznur samochodów, pośpiech i szaleńcze pokonywanie kolejnych kilometrów - to wybór alternatywy pozwala smakować poszczególne etapy drogi - kręta, wijąca się przez góry droga wymaga poruszania się z nieco mniejszą prędkością, a brak innych samochodów na drodze sprzyja "podglądaniu" zmieniających się widoków.

Pierwszym większym miastem na wschód od Lampang, położonym przy wspomnianej drodze nr 11, jest dopiero oddalone o 90 kilometrów, Den Chai. Wjeżdżając do niego od zachodu między drzewami dostrzec można potężny pomnik przedstawiający Buddę znajdującego się w stanie paranirwany, "spoglądającego" na pojedynczych turystów, którzy odwiedzają wznoszący się obok Wat Phra That Suthon Mongkhon Khiri.



O wspomnianym wacie, podobnie zresztą jak i samym Den Chai, trudno znaleźć wzmiankę we wszelkich przewodnikach, co wynika zapewne z faktu, że świątynia jest stosunkowo nowa - jednak wizyta tu jest interesującą lekcją architektury łączącej dwa style - lannajski z birmańskim. Wbrew pozorom, spacer wewnątrz murów zajmuje też sporo czasu - wewnątrz kompleksu znajdziemy całe mnóstwo ornamentów, które finezją nie zachwycają tak jak w pobliskim Lampang, ale również przyciągają wzrok i poruszają wyobraźnię.



Phrae


Z Den Chai tylko przysłowiowy rzut beretem dzieli nas od Phrae pełniącego rolę lokalnego centrum administracyjnego i dawnej stolicy regionu słynącego z pozyskiwania drewna tekowego.

Świadectwem lukratywnego handlu są miejscowe rezydencje, zbudowane z reguły na przełomie XIX i XX wieku. Najbardziej znaną z posiadłości jest Vongburi, należąca do ostatniego księcia Phrae, który w handel był zaangażowany wraz ze swoją żoną. W dwupiętrowym pałacyku noszącym znamiona stylu kolonialnego utworzono muzeum - dla zwiedzających dostępny jest parter i pomieszczenia na pierwszym piętrze, w których można zobaczyć interesującą kolekcję mebli oraz mnóstwo zdjęć czy pamiątek rodzinnych.



Samo miasteczko pomimo swojego niebagatelnego statusu w przeszłości charakteryzuje się dziś senną prowincjonalną atmosferą. Trudno jednak się temu dziwić - aby tu dotrzeć trzeba zjechać w Den Chai z drogi Lampang - Phitsanulok na boczną szosę, która z Phrae pozwala dotrzeć do Nan i dalej do Chiang Rai.

Poza sezonem naprawdę niewielu tu dociera.



Zajrzeć w te okolice powinni jednak miłośnicy zakupów - sąsiadująca z Phrae miejscowość Thung Hong znana jest bowiem z produkcji bawełnianych koszul w kolorze indygo, które choć zakupić można niemal na każdym bazarze w północnej części kraju, to wyrabiane są właśnie przez miejscowych rzemieślników.

Sukhothai

Tutejszy park historyczny jest miejscem o niezwykłej wartości kulturowej dla Tajów - to właśnie w Sukhothai w pierwszej połowie XIII wieku utworzono bowiem niezależne od khmerskiego imperium królestwo, które uważa się za początek Syjamu.

Królestwo Sukhothai, dosłownie "Świt szczęścia", istniało przez 200 lat, a czasy te do dziś określane są złotą erą w dziejach Tajlandii. Rozkwit monarchii został przerwany jednak wraz z podbiciem tych terenów w 1438 roku przez sąsiednią Ayuthayę.

Dziś po terenach parku historycznego bez wątpienia najlepiej poruszać się wypożyczonym rowerem bądź skuterem. Przemawia za tym wielkość całego obszaru - ruiny rozrzucone są na powierzchni ok. 50 km kwadratowych - zatem większej niż powierzchnia Manili.



Najcenniejsze zabytki znajdują się w tzw. strefie centralnej kompleksu. To tu wznosi się suchotajski Wat Mahathat, zbudowany na przełomie XIII i XIV wieku na planie ogromnego prostokąta o wymiarach 200 x 206, wewnątrz którego znalazło się 198 czedi postawionych zmyślą o przechowywaniu szczątków przyszłych władców. Największa ze stup przyjmuje kształt pąka lotosu, a zdobi ją 168 stiukowych buddyjskich płaskorzeźb.



Na południe od Wat Mahathat, nieco na skraju całej strefy południowej, znajduje się Wat Si Sawai, będąca najstarszą świątynią na terenie parku, której początki datuje się na końcówkę XII wieku, a więc na lata panowania Khmerów. Z tego powodu świątynia, pomimo pewnych zmian w wyglądzie dokonywanych na przestrzeni wieków, zachowała wiele elementów charakterystycznych dla stylu khmerskiego. Warto zwracać uwagę na drobne szczegóły - na tutejszych prangach odnajdziemy gdzieniegdzie nieźle zachowaną, oryginalną sztukaterię.



Skarby Sukhothai kryją się jednak nie tylko na terenie parku historycznego. Można je znaleźć także na talerzu - miasto słynie z tzw. Makaronu z Sukhotai. Jest to potrawa, w skład której, oprócz oczywiście makaronu, zazwyczaj wchodzą orzeszki ziemne, fasolka szparagowa, pokrojona na plastry wieprzowina, limonka, chili i niewielka ilość sosu rybnego.

Phitsanulok

O godzinę drogi z parku historycznego w Sukhothai oddalone jest 70-tysięczne miasto Phitsanulok. Położona nad rzeką Nan stolica prowincji o tej samie nazwie zazwyczaj zostaje pomijana przy planowaniu podróży, jednak doskonale nadaje się na bazę wypadową lub nocleg tranzytowy - oferta noclegowa jest tu różnorodna - i składa się zarówno z prostych hosteli dedykowanym backpackerom jak i eleganckich hoteli, które zaspokoją najbardziej wybredne gusta.

Największą atrakcją miasta jest znajdujący się w północnej części miasta kompleks Wat Phra Si Ratana Mahathat. Choć świątynia z zewnątrz nie wyróżnia się na tle dziesiątek innych, to kryje jeden z najbardziej czczonych wizerunków Buddy - Phra Phuttha Chinnarat, którego charakterystyczną cechą jest aureola rozpościerająca się wokół głowy i tułowia, przypominająca nieco płomienie.



Wykonany z brązu posąg uznawany jest za najważniejszy w kraju obok Szmaragdowego Buddy z Wat Phra Kaew w Bangkoku. Pomimo, że na terenie sąsiadującym z świątynią panuje nieco jarmarczna atmosfera, koniecznie trzeba tu zajrzeć.



Phitsanulok po zmroku tętni życiem i przekonuje do długich spacerów. Warto wybrać się na jeden z nocnych marketów, w których za przysłowiowe grosze można spróbować lokalnych przysmaków, a przy okazji poobserwować uliczny gwar. Do spacerów zachęca także nabrzeże Nanu przy którym cumują niewielkie łajby, mieszczące na swym pokładzie liczne restauracje i bary.



Kraj: Tajlandia

Język: tajski i północno-tajski. Angielski rozumiany na podstawowym poziomie w miejscach turystycznych i zupełnie nieznany poza nimi. Z Tajami zawsze da się porozumieć za pomocą gestów i uśmiechu.

Waluta: baht. 10 THB = ok. 1,1 zł. Bankomaty są powszechnie dostępne, ale wszystkie, niezależnie od banku i kwoty wypłaty, doliczają 200 bahtów opłaty za wypłatę. Dlatego lepiej wypłacać pieniądze rzadziej, ale w większych kwotach. Tajskie banknoty z wizerunkiem króla Bhumibola są traktowane tak jak wszystkie portrety monarchy jako święte - pod żadnym pozorem nie wolno ich nadmiernie zginać, drzeć, pisać na nich czy przydeptywać (dotyczy także monet).

Wiza: Polacy mogą przebywać w Tajlandii w celach turystycznych do 30 dni bez wizy, na podstawie pieczątki w paszporcie uzyskiwanej na lotnisku (15 dni w przypadku wjazdu drogą lądową), odnawialnej formalnie bez ograniczeń - wystarczy nawet na chwilę opuścić kraj i powrócić. Można wyrobić 60-dniową wizę turystyczną jednokrotnego wjazdu (przed wylotem), którą można przedłużyć o kolejnych 30 dni.

Dojazd: Do Chiang Mai z Polski zdecydowanie najłatwiej i najtaniej dolecieć Qatar Airways z przesiadką w Dosze. Do miasta nie latają przewoźnicy europejscy, a Thai Airways z przesiadką w Bangkoku z kolei nie lata do Polski. Jeśli podróżujemy poza sezonem, to wygodnym rozwiązaniem jest dolot do Bangkoku Qatar Airways i przesiadka na samolot Bangkok Airways. Pozostali przewoźnicy latający na trasach krajowych np. Thai AirAsia albo Thai Lion Air realizują rejsy nie z Suvarnabhumi a z Don Mueang.

Uwagi praktyczne: W dużych miastach jak Chiang Mai czy Phitsanulok nie trzeba obawiać się malarii, ale zwłaszcza na prowincji zdarzają się przypadki dengi - należy stosować repelenty z substancją DEET. Woda wodociągowa jest filtrowana i nadaje się do picia oraz mycia zębów, ale w starszych budynkach problemem są słabo utrzymywane rury oraz zbiorniki - lepiej pić wodę butelkowaną. W Tajlandii warto zaopatrzyć się w lokalną kartę SIM, dostępną na lotniskach i w sklepach (np. 7Eleven). Pakiet danych na kilkanaście dni kosztuje zwykle nie więcej niż 200-300 bahtów.
Warto spróbować: Zielone curry (tradycyjne danie z mięsem, szalotką, czosnkiem, galangalem, trawą cytrynową, limonką, kolendrą, kminkiem i pastą krewetkową), Khao soi (danie podobne do zupy, wykonane z mieszanki głęboko smażonego makaronu jajecznego, mięsa w sosie z curry zawierającym mleczko kokosowe, szalotki, limonki, z dodatkiem drobno mielonej chili), curry massaman (wołowina w sosie, który tworzą najczęściej: mleczko kokosowe, cebula, chili, orzechy ziemne lub nerkowce, kardamon, cynamon, anyż, sos rybny i tamaryndowy; podawane z ziemniakami bądź ryżem), Tom yum (ostra tajska zupa przyrządzana ze składników, takich jak trawa cytrynowa, liście limonki kaffir, galangal, sok z limonki, sos rybny i rozdrobniona czerwona papryka chili).

fot. Bartłomiej Morga
graf. Bartłomiej Morga

Redaktor Pasazer.com odwiedził Tajlandię na zaproszenie Tourism Authority of Thailand

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
gość_5783d 2019-07-15 11:44   
gość_5783d - Profil gość_5783d
Szczerze mówiąc, to nie wiem po co pchać się na północ, dla mnie to już bezsensowe silenie się na coś alternatywnego. Szukając takich klimatów lepiej już pojechać do Laosu, Kambodży czy Nepalu, a to co najlepszego ma Tajlandia to wyspy i BKK. Chang Mai robi wrażenie tylko gdy nie było się w pałacach w BKK.
pablakiss 2019-07-15 09:00   
pablakiss - Profil pablakiss
Zabraklo najważniejszego aspektu pólnocnej Tajlandi. Pai i okolice . Wcale nie dziwię się zę tam nie bylo zaproszenia. Niezliczone ilosci narkotykow ,zalewajace BKk i wyspy , wlasnie pochodzą z północy Tajlandi.
gość_76e72 2019-07-14 13:00   
gość_76e72 - Profil gość_76e72
Szkoda tylko ze nie ma stałych bezpośrednich rejsów z Warszawy do Bangkoku!
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy