Możliwy strajk pilotów SAS-u
Związek zawodowy SAS Pilot Group (SPG) nie jest zadowolony z przeprowadzonych przez Wielkanocą negocjacji płacowych. Piloci nadal żądają podwyżek i grożą strajkiem, który zaplanowany jest na piątek, 26 kwietnia br.
Reklama
Negocjacje nowych porozumień zbiorowych toczyły się już przed Wielkanocą. Najpierw zostały zerwane w Szwecji i Norwegii, potem także w Danii. To oznacza, że musi odbyć się kolejna runda mediacji zgodnych z ustawodawstwem poszczególnych krajów.
- Średnia miesięczna pensja pilotów wynosi 93 tys. koron szwedzkich (ok. 38 tys. zł - przyp. red.), a ich żądania wiążą się jeszcze z 15-proc. wzrostem. Są one na tyle ekstremalne, że zagrażałyby bezpieczeństwu finansów i trwałości firmy - powiedział Torbjörn Granevärn, główny negocjator Szwedzkiej Konfederacji Przedsiębiorstw Transportowych cytowany przez serwis thelocal.no.
Przed rozpoczęciem negocjacji w sprawie nowych wynagrodzeń SAS rozwiązał jednostronnie obowiązujące porozumienie zbiorowe pracy. Tłumaczył to, dążeniem do zrównoważenia finansów i polepszenia kondycji finansowej firmy. To jednak spotkało się z wielkim niezrozumieniem pilotów, którzy twierdzą, że zarówno w 2017 jak i 2018 zyski przewoźnika znacznie się polepszyły, także dzięki ich zaangażowaniu i wyniosły odpowiednio 1,7 mld i 2,1 mld koron szwedzkich. Piloci dodają także, że ich oczekiwania są zgodne z rynkowymi standardami płacowymi.
Dużą kością niezgody jest także czas pracy i jego planowanie. Piloci narzekają na nieprzewidywalność grafików i przeciążenie.
- Większość pilotów w SAS nie ma kontroli nad tym kiedy i jak długo powinni pracować. Zgodnie z zasadami powinniśmy mieć w miesiącu jeden wolny weekend. Grafiki planowane są często w ostatniej chwili, często w taki sposób, że w najgorszym przypadku piloci ryzykują konieczność pracy przez siedem kolejnych weekendów. To nie do utrzymania. Brak możliwości zaplanowania swojego życia jest dużym obciążeniem i dlatego wymagaliśmy większej przewidywalności w harmonogramach. Niestety, SAS wykazuje niewielkie zrozumienie tego żądania - mówi Wilhelm Tersmeden, przewodniczący SGP przytaczany przez portal loyaltylobby.com.
SAS twierdzi jednak, że odpowiedzialność za fiasko negocjacji ponosi związek zawodowy. Próbuje on zastraszyć klientów przewoźnika wypuszczając do mediów informacje o możliwym strajku. Jak zauważają jednak lokalne skandynawskie media, jest on stosunkowo mało prawdopodobny.
- SAS jak zwykle będzie dążyć do osiągnięcia porozumienia w postaci nowych układów zbiorowych pracy, aby uniknąć konfliktu - czytamy w lakonicznym oświadczeniu przesłanym przez linię.
fot. mat. prasowe