CFM International zalecił przeglądy silników LEAP
Firma CFM International poinformowała, że prowadzi szczegółowy monitoring silników LEAP swojej produkcji. Producent szuka usterek podobnych do tej, która 26 marca 2019 roku doprowadziła do awaryjnego lądowania boeinga 737 MAX 8 linii Southwest.
Reklama
Maszyna należąca do Southwest
Airlines wykonywała pod koniec ubiegłego miesiąca lot z Orlando do Victorville
w Kalifornii. Może się to wydawać nieco dziwne, bo przecież w tym okresie nakaz
uziemienia boeingów 737 MAX obowiązywał już nawet w USA (państwo to uziemiło
maxy jako ostatnie, po tym jak decyzje o takim działaniu podjęła reszta świata).
Była to jednak operacja przewoźnika, w ramach której samolot miał trafić do
bazy przeznaczonej na dłuższy postój maszyn. Załoga zaraz po starcie podjęła
jednak decyzję o powrocie na lotnisko startu, a powodem była zauważona usterka
jednego z silników.
CFM International wziął na celownik konkretną
partię silników LEAP-1A, które zostały wybrane do napędzania airbusów A320neo
oraz LEAP -1B przeznaczone do pracy w boeingach 737 MAX. Na podstawie danych
dotyczących przebiegu pracy poszczególnych silników producent zalecił
odpowiednim operatorom przeprowadzenie kontroli jednostek, które mogą być
narażone na ryzyko awarii. Zdiagnozowana w silniku boeinga linii Southwest
usterka polegała na zbieraniu się na wtryskiwaczach paliwowych nagaru złożonego
z cząstek węgla oraz resztek niespalonego paliwa. To z kolei wpływając na
nierównomierną pracę poszczególnych komór spalania silnika powoduje różnice w
rozkładzie temperatur pomiędzy poszczególnymi kolektorami wydechowymi, przez
które na turbinę wysokiego ciśnienia trafiają napędzające ją spaliny. W wydechach
silników LEAP mogą więc być miejsca narażone na przegrzewanie, a to z kolei
grozi przedwczesnym zużyciem poszczególnych komponentów. W konkretnym przypadku
silnika w 737 MAX 8 linii Southwest doszło do usterki jednej z łopatek turbiny.
Jak potwierdza źródło związane z wyjaśnianiem przyczyn awarii, w końcowej
sekcji silnika odnaleziono nawet metalowe fragmenty z uszkodzonego podzespołu.
Dochodzenie do konkretnych wniosków w sprawie awarii silnika w maxie
amerykańskiego przewoźnika musi jeszcze potrwać, jednak CFM uważa, że może ona
być powiązana ogólnie z tendencją silników do odkładania się w nich nagaru, co producent od dłuższego czasu monitorował. Firma chce
zresztą nie tylko ustalić powody usterki w maszynie Southwest, ale także poznać
mechanizm zbierania się na wtryskiwaczach nagaru. Każdy z silników LEAP-1B
(jaki uległ awarii) ma ich aż 18.
Usterka w locie nr 8701 linii
Southwest miała miejsce po około 10 minutach lotu, gdy silnik nr 2 zaczął
osiągać nieprawidłowe parametry. Dwuosobowa załoga podjęła decyzję o powrocie
na lotnisko startu i po pewnym czasie szczęśliwie wylądowała w Orlando. Już w
kilka godzin po zdarzeniu dokonano analizy historycznych danych dotyczących
pracy tego silnika. Sprawdzano nie tylko czas i liczbę cykli pracy, ale też
szczegółowe informacje o parametrach pracy i osiągach konkretnej jednostki, a
potem porównywano te dane z bazą podobnych zgromadzonych na podstawie
monitorowania pozostały 1560 egzemplarzy LEAP. Ponieważ producent jest świadomy
występowania nagarowania, dość powszechnego zjawiska w przypadku silników
turboodrzutowych, już wcześniej, jeszcze przed awarią w silniku boeinga 737 MAX
8 linii Southwest, przygotował pulę rotacyjnych wtryskiwaczy, które zaleca
wymieniać po konkretnym przebiegu LEAPów. Używane podzespoły trafiają następnie
do fabryki na regenerację i zasilają ten zapas, z którego kolejno czerpią
kolejni operatorzy. Po incydencie z Orlando resurs dla wtryskiwaczy został
jeszcze zmniejszony. Wszystkie silniki, w przypadku których nowe progi były już
przekroczone zostały objęte zaleceniem dodatkowych przeglądów. Inspekcje tych
egzemplarzy wskazały na problemy w przypadku zaledwie 1 proc. z wytypowanej
puli silników. Dodatkowo niepokojące symptomy zaobserwowano jedynie w przypadku
silników LEAP-1B, czyli tych które są montowane w boeingach 737 MAX.
- CFM nieustannie monitoruje całą
flotę silników wykorzystywanych przez naszych odbiorców. Opracowaliśmy dwie
metody wykrywania tworzenia się w silnikach osadów z nagaru i dzięki temu
możemy wraz z klientami skutecznie i aktywnie reagować na pojawiające się
problemy - powiedział rzecznik prasowy CFM International. - W przypadku silnika
maszyny z lotu 8701 mieliśmy okazję dowiedzieć się, że nasze procesy
monitorowania i analizy parametrów pracy silników oraz plany dotyczące prac
serwisowych wymagają zrewidowania w przypadku silników LEAP. Rewizja ta miała
już miejsce, a cała flota silników została sprawdzona w ciągu kilku godzin po
incydencie, zaś wszelkie ewentualne czynności następcze ukończono już w ciągu
kilku dni - zapewnił przedstawiciel CFM. - Tylko linie Southwest sprawdziły 12
silników, które wskazaliśmy jako potencjalnie zagrożone niekorzystnym
zjawiskiem i awarią. Dane pozyskane podczas kontroli zostały przekazane do nas
do dalszej analizy. Mamy to szczęście w nieszczęściu boeingów 737 MAX, że
możemy wykorzystać ich uziemienie i od razu wykonać wszelkie niezbędne prace
konserwacyjno-serwisowe w przypadku wykrycia problemów z poszczególnymi
silnikami.
Portal ATWOnline podaje, że według
źródła zbliżonego do zespołu dokonującego kontroli silników LEAP w liniach
Southwest, na podstawie wyników tych przeglądów zdecydowano o całkowitym
wycofaniu jednego z nich. Z kolei linie American Airlines potwierdziły
dokonanie przeglądów na trzech zalecanych do sprawdzenia przez CFM silniach i
nie zgłosiły żadnych niepokojących objawów.
Warto przypomnieć, że uziemienie
światowej floty 380 boeingów 737 MAX, które napędzane są wyłącznie silnikami
CFM LEAP-1B nie jest związane z usterkami tych agregatów, a z dwiema
tragicznymi katastrofami (Lion Air z października 2018 i Ethiopian Airlines z
marca 2019), które spowodowane były jak już ustalono wadliwym oprogramowaniem
systemu MCAS, który zapobiegać ma z założenia przeciągnięciu samolotu. Został
on zaprojektowany, aby niwelować potencjalnie negatywny wpływ rozkładu środka
ciężkości, siły nośnej i siły ciągu boeinga 737 MAX, w którym zastosowano
właśnie dużo większe niż dotychczas silniki, co wymusiło umieszczenie ich
bardziej z przodu i zachwiało idealny stan równowagi pomiędzy tymi parametrami
maszyny.
fot. mat. prasowe