Felieton: Lotnisko Chopina uderzyło w czułą strunę. Słusznie?

2 grudnia 2018 11:08
22 komentarzy
Kilkanaście dni temu media obiegła wiadomość: znanemu izraelskiemu wiolonczeliście zabrano z bagażu podręcznego struny. Rozpętała się burza. Pojawiły się komentarze: od pełnych współczucia, przez zrozumienie dla służb po oskarżenia o antysemityzm. Ale kto tak naprawdę ma w tej sprawie rację?
Reklama

Rozdmuchana historia

Wszystko zaczęło się 21 listopada br. Izraelski wiolonczelista Amit Peled wracał z koncertu w Polsce. Podróżował z instrumentem - zabytkową, bezcenną wiolonczelą, do której - osobno - posiadał zapas strun. Na Lotnisku Chopina, podczas kontroli bezpieczeństwa uznano je za niebezpieczne i nakazano wycofanie z bagażu podręcznego. Muzyk mógł je wyrzucić lub przełożyć do bagażu rejestrowanego. Peled wybrał opcję trzecią: zupełnie zrezygnował z lotu.

Sprawa została nagłośniona przez samego wiolonczelistę i obiegła przede wszystkim polskie media (choć także pojawiła się w w kilku zachodnich - m.in. została opisana przez brytyjskie ClassicFM). Pod newsami zaroiło się od komentarzy: poprzez przychylne dla służb, nawoływanie do zmian w regułach po oskarżenia pracowników kontroli bezpieczeństwa o antysemityzm. Sprawę podgrzało jeszcze kilku polskich komentatorów oraz sam Peled, który w jednym z kolejnych wpisów stwierdził:

Nieprzyjemny incydent ze strunami do wiolonczeli na warszawskim lotnisku Chopina był spowodowany ignorancją ludzi z punktu kontroli bezpieczeństwa. W żaden sposób nie położył się cieniem na pięknym kraju, jakim jest Polska i na waszej niewiarygodnej gościnności.

Ignorancja, nadgorliwość, niewiedza?

Struny. Wykonane z metalu (rzadziej z jelit). Długie, łatwo je naprężyć i stają się wtedy ostre. Ponieważ zdarza się, że w trakcie gry pękają, przeważnie trzeba mieć je w zapasie. Wiedzą o tym wszyscy grający na instrumentach smyczkowych, dlatego zawsze mają je na wymianę. Czy mogą stanowić jakieś zagrożenie? Zasadniczo nie. Zwłaszcza, kiedy założone są na skrzypce czy wiolonczelę. Chociaż takie "wolne" struny mogą w rękach szaleńca stanowić potencjalnie niebezpieczne narzędzie.

Czy służby zareagowały zatem poprawnie? Moim zdaniem: tak. Nie upatrywałbym w tym złośliwości, nadgorliwości czy sugerowanej przez muzyka ignorancji. Pracownicy wypełnili swoje obowiązki w sposób właściwy według odgórnych reguł, na co zwróciło zresztą uwagę Lotnisko Chopina:

Operator kontroli bezpieczeństwa podczas kontroli bagażu podręcznego pasażera stwierdził, że znajdują się w nim struny do wiolonczeli, które z uwagi na swoje właściwości - zgodnie z przepisami - są kwalifikowane jako przedmioty zabronione. To właśnie pracownik punktu kontroli, bazując na przepisach, podejmuje ostateczną decyzję o dopuszczeniu przedmiotu na pokład samolotu. Przedmioty, które budzą wątpliwości, nie mogą zostać dopuszczone do przewozu w bagażu podręcznym, pasażer ma jednak możliwość umieszczenia przedmiotu w bagażu nadawanym do luku bagażowego – skomentował Piotr Rudzki, z działu prasowego warszawskiego portu, cytowany przez Fakt.pl.


Warto dodać, że loty do Izraela są objęte dodatkowymi restrykcjami. Zasadnym pozostaje także pytanie, czy to źle, że służby w sposób sumienny wypełniają swoje obowiązki? Amid Peled nie jest aż tak powszechnie rozpoznawalny, żeby przeciętny pracownik ochrony bezpieczeństwa rozpoznał w nim wirtuoza. Nie można zatem od niego wymagać, żeby w sposób ulgowy kogokolwiek potraktował. Z drugiej strony ma także wykonywać konkretne zadania, z których zostaje rozliczony. W przypadku prowokacji (jaka miała miejsce choćby kiedyś na lotnisku w Lublinie) może odpowiedzieć swoim stanowiskiem. Kogo zatem może dziwić, że pracownik wykonuje swoją pracę sumiennie?

Odwieczne problemy latających muzyków

Nieprzypadkowo postanowiłem zabrać głos w całej tej "aferce". Bo inaczej niż w taki sposób nazwać się tej historii nie da. Sam - jako podróżujący często z instrumentem muzyk - doświadczałem różnych dziwnych sytuacji na lotniskach. Czasem - udaje się przejść bez problemu. Ale zdarzało się, że musiałem wyjmować fagot z futerału, składać go. Pracownicy zaglądali we wszystkie rury. Kiedyś nawet chcieli abym im zagrał (co okazało się żartem, ale już byłem na to gotowy). Zawsze jest to trochę irytujące. Ale staram się to zrozumieć: oni wykonują swoją pracę, a czasem z takim "sprzętem" mają do czynienia pierwszy raz w życiu.

Znane mi są historie jak koledzy smyczkowcy traci na lotniskach struny. Zarówno w Polsce jaki poza nią. Takie akcje przytrafiły się moim znajomym w Gdańsku, Katowicach, Pekinie czy Paryżu. Kiedyś, lecieliśmy z orkiestrą z Xiamen do Pekinu. Wiolonczelistów od całej reszty właściwie odizolowano, bo ich instrumenty wydały się obsłudze "dziwne". I tylko ze względu na gabaryty (i to że nie przechodziły przez standardowe skanery), przez co zostali poddani dodatkowej kontroli. Koledze oboiście we Frankfurcie też zafundowano "nadprogramowe" przygody, bo maszyna do sprawdzania poszlak chemicznych wykazała, że obój mógł mieć kontakt z substancjami niebezpiecznymi, tylko dlatego, że do jego konserwacji został użyty jakiś środek o potencjalnie podejrzanym składzie.

Doświadczeni tour-managerowie z reguły uprzedzają o tym, że wszelkie akcesoria lepiej umieszczać w bagażu rejestrowanym. Oczywiście wielu kolegów, z którymi rozmawiałem wozi zapasowe struny przy sobie. Ale wiedzą czym ryzykują i świadomie robią to na własną odpowiedzialność.

Zresztą, historie latających muzyków to długa i trudna lista problemów i przykrości. Niewiele czasu po "aferce" w Warszawie, bardzo znany skrzypek Renaud Capuçon opublikował opowieść o swojej podróż Vuelingiem i awanturze jaka się rozegrała na pokładzie po tym, jak obsługa nakazała mu włożyć jego bezcenne skrzypce do luku bagażowego, mimo że miał wykupione na nie osobne miejsce. W internecie funkcjonują zresztą serwisy dokumentujące wszelkie takie zdarzenia.

Nasza - muzyków - sytuacja pogarsza się z roku na rok. Winę ponoszą za to linie lotnicze, które stają się coraz bardziej łase na zyski (dlatego skrupulatnie ograniczają możliwości przewozu instrumentów) czy niekompetentne firmy handlingowe, które często odpowiedzialne są za zniszczenia. To jest jednak historie na zupełnie inny artykuł.

Banalna pointa

Pointa całej tej "aferki" jest banalna: więcej zrozumienia. Po wszystkich stronach: zarówno pracowników bezpieczeństwa jak i samego muzyka. Przyszło nam żyć i pracować w trudnych czasach, kiedy coraz ciężej zorientować się kto jest dobrym człowiekiem, a kto jest szaleńcem, który chce skrzywdzić innych. Nie można od nikogo wymagać, żeby znał się na wszystkim.

Trochę rozczarowała jednak i zaskoczyła postawa niektórych polskich dziennikarzy i komentatorów, którzy rozdmuchali tę historię. Po pierwsze dlatego, że niesłusznie uderzyli oni w ludzi, którzy wykonywali tylko swoją pracę w sposób sumienny i zgodny z zaleceniami. Mało tego, z relacji Lotniska Chopina wynika, że starano się wyjść naprzeciw potrzebom wyjątkowego pasażera. Do drugie dlatego, że powinni wiedzieć, że jako muzycy wszyscy jesteśmy trochę egocentryczni i mamy skłonność do zbyt emocjonalnego reagowania na otaczającą nas rzeczywistość.


Dziwi mnie także zachowanie samego Peleda. Dlaczego nie przełożył strun do bagażu rejestrowanego? Nie miał opłaconego? Dlaczego zatem nie chciał go dokupić (struny do wiolonczeli mogą kosztować nawet do 1000 euro, bagaż rejestrowany - kupowany tuż przed wylotem - do 100 euro, zależnie od linii). Dlaczego tak zwyczajnie zrezygnował z lotu?

Cała sprawa może mieć jednak jakieś pozytywne skutki. Przede wszystkim nauczy nas muzyków uważniej i bardziej odpowiedzialnie pakować swoje bagaże. Może także zmusi autorów zasad bezpieczeństwa do przemyślenia reguł i wprowadzenia wyjątków czy udogodnień dla podróżujących z instrumentami.

fot. mat. prasowe
fot. (okładka): PIRO4D (pixabay.com, CC)

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
gość_7c41c 2018-12-06 14:51   
gość_7c41c - Profil gość_7c41c
gość_6c067
Dokładnie tak ;-)
gość_6c067 2018-12-06 09:43   
gość_6c067 - Profil gość_6c067
Dziwię się, że jeszcze do tej pory pozwala się wchodzić na pokład samolotów pasażerom z dłońmi. Czy wiecie, jakie zagrożenie może stanowić ktoś wytrenowany, gdy postanowi zaatakować pięściami? Albo gdy uderzy się otwartą dłonią w krtań? Śmierć na miejscu.
Wszystkim pasażerom powinno się więc albo ucinać ręce przed lotem, albo wiązać z tyłu i przewozić skutych.
Jako pasażer samolotu nie chcę, żeby ktoś na pokładzie samolotu stwarzał zagrożenie swoimi dłońmi.
gość_3bbe6 2018-12-05 10:28   
gość_3bbe6 - Profil gość_3bbe6
Jest jeszcze jedna rzecz - nikt nie powiedział, że Wielce Szanowny Muzyk mógłby niecnie wykorzystać struny. Istniało ryzyko, że jakiś Złoczyńca w trakcie lotu mógłby bez problemu wykraść te struny i nimi zło czynić na pokładzie.
Jako pasażer samolotu nie chcę, aby ktoś wnosił na pokład struny - czy to człowiek dobry, czy zły.

@spooks - dałby radę dodać do bagażu, nie martw się. Nie raz i nie dwa tak bywało.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy