ZZ Air France nie podoba się kandydat na prezesa
Komitet nominacyjny Air France-KLM wybrał kandydaturę na nowego prezesa przewoźnika. Nie spodobała się ona jednak liderom największego związku zawodowego pilotów Air France, SNPL.
Reklama
Na stanowisku nowego prezesa Air France, komitet nominacyjny widziałby Benjamina Smitha, który obecnie pełni rolę dyrektora operacyjnego Air Canada. Poszukiwanie nowego prezesa zostało rozszerzone o kandydatury międzynarodowe po tym, gdy w lipcu tego roku przewoźnik zaprezentował swoje wyniki finansowe. Według informacji napływających z Air France, na takie rozszerzenie poszukiwań naciskać miały linie lotnicze Delta Air Lines oraz China Eastern, które należą do udziałowców przewoźnika. Ostateczny wybór kandydata, według doniesień miał poprzeć także zarząd KLM, informował Le Monde, powołując się na klika źródeł w firmie. Do tej pory stanowisko prezesa Air France piastowane było jedynie przez Francuzów.
Wybór nie spodobał się jednak największemu związkowi zawodowemu pilotów w Air France, Syndicat National des Pilotes de Ligne (SNPL). Philippe Evain, prezydent związku, określił Smitha jako “kandydata statu quo”, oraz wyraził obawy, że ta nominacja “utrzyma na stanowiskach osoby, które się nie sprawdziły”.
Au sujet de la gouv d'AFKLM, il semble que DELTA et KLM pèsent de plus en plus. Donner suite à une solution (ben Smith) dont le seul avantage serait le maintien des personnes qui ont échouées serait une grave erreur. D'autres solutions à portée de nous existent! AF le mérite...
— Philippe Evain (@evainphil) August 7, 2018
Zgodnie z treścią listu do pracowników, wysłanego przez Anne-Marie Couderc, od maja tego roku pełniącą obowiązki prezesa Air France, nowy szef linii lotniczej powinien objąć swoją funkcję we wrześniu tego roku.
Akcja protestacyjna w Air France prowadzona jest już od kilku miesięcy. Spór koncentruje się na wynagrodzeniu. Pracownicy domagali się w marcu 6 proc. podwyżek pensji, która według nich wynika z inflacji postępującej od 2011 roku.
Pod koniec marca członkowie dziesięciu związków zawodowych odrzucili proponowany przez zarząd spółki kompromis, zgodnie z którym płace miały wzrosnąć o 1,4 proc. dla personelu naziemnego i 1 proc. dla pozostałych pracowników. Swoją decyzję kierownictwo linii argumentowało tym, że 6 proc. podwyżki, zagroziłyby planom rozwoju Air France, które są niezbędne by przewoźnik pozostał konkurencyjny na arenie światowego transportu lotniczego.
Nieusatysfakcjonowani odpowiedzią zarządu pracownicy przeprowadzili pierwszy strajk w Wielki Piątek, 30 marca, kilkakrotnie ponawiając protesty, co kosztowało już Air France 300 mln euro.
Obecnie związki zawodowe żądają podwyżek wynagrodzeń w wysokości 5,1 proc., a ich przedstawiciele nie wydają się chętni do kompromisu. W maju Jean-Marc Janaillac, prezes Air France zaproponował nową umowę płacową, która przewiduje 7 proc. wzrost wynagrodzeń rozłożony w okresie czterech lat. Propozycja ta została odrzucona przez związki, co z kolei doprowadziło do dymisji Janaillaca z funkcji prezesa kilka dni później.
Dotychczasowy prezes Air France reprezentował bardziej pojednawcze stanowisko w stosunku do pracowników niż jego poprzednik, Alexandre de Juniac, koncentrując się na łagodzeniu napięć wewnątrz firmy oraz na próbie zdobycia zaufania pracowników. W listopadzie 2016 r. Janaillac przyznał, że linie Air France są niedochodowe na 35 proc. tras, a na 10 proc. tras notują “poważne straty”.
Negatywny stosunek do kandydata na nowego prezesa przewoźnika, który już teraz wyrażają związki zawodowe, nie rokuje dobrze na możliwość szybkiego zakończenia konfliktu w Air France. W maju tego roku Bruno Le Maire, minister gospodarki Francji, wystosował apel do liderów związków zawodowych o zakończenie strajku, w którym wezwał personel Air France do odpowiedzialności. Minister przekonuje, że podwyżki są ekonomicznie nieuzasadnione.
Postępujące straty wynikające z kontynuowania akcji strajkowej w porównaniu w nieustępliwością związków zawodowych rodzą obawy części ekspertów, że przedłużający się strajk może zagrozić istnieniu przewoźnika, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Alitalii.
fot. Tomasz Śniedziewski