Trzecia droga startowa dla Heathrow a sprawa polska

12 czerwca 2018 09:30
17 komentarzy
Brytyjski rząd poparł plan rozbudowy lotniska Heathrow. Jeśli parlament wyrazi zgodę, to angielski hub powiększy się o trzecią drogę startową i szósty terminal. Londyński projekt warto porównać z pomysłami rozwoju warszawskiego Okęcia.
Reklama
Pomysł rozbudowy największego londyńskiego lotniska powstał w 2005 r. na podstawie przejściowego planu opracowanego przez British Airports Authority (BAA) spółkę wtedy zarządzającą 6. portami lotniczymi na wyspach, w tym Heathrow. W grudniu 2006 r., jeszcze za czasów rządów labourzystów, ministerstwo transportu opublikowało dokument o nazwie „Air Transport White Paper Progress Report 2006”, w którym wsparło koncepcje rozbudowy lotniska.

Głównym argumentem zwolenników powiększenia Heathrow miał być jego pozytywny wpływ na rozwój gospodarczy Zjednoczonego Królestwa. Główny port lotniczy Wielkiej Brytanii skutecznie konkuruje z europejskimi portami położonymi na kontynencie. Ograniczenie rozwoju tak ważnego dla kraju lotniska mogłoby się odbić negatywnie na brytyjskiej ekonomii. Dodatkowo rząd stwierdził, że port lotniczy na Heathrow znalazł się na granicy możliwości dalszego rozwoju, bowiem jego przepustowość jest wykorzystana w 99 proc. Tak wysoki wskaźnik powoduje powstawanie coraz częstszych nieregularności w ruchu lotniczym, które prowadzą do utraty konkurencyjności na rzecz portów europejskich o dużym potencjale rozwojowym, takich jak Amsterdam czy Monachium.


Rząd uznał też, że rozbudowa lotniska przyniesie korzyści ekonomiczne przekraczające wartość 5. miliardów funtów. Z kolei w znacznie bardziej optymistycznej ocenie Brytyjskiej Izby Gospodarczej korzyści z inwestycji w nowy pas startowy i terminal na Heathrow miały osiągnąć kwotę 30. miliardów funtów. Podkreślano też, że trzecia droga startowa może wspomóc rozwój krajowego ruchu lotniczego w Zjednoczonym Królestwie.

Z punktu widzenia ochrony środowiska sugerowano, że emisja gazów cieplarnianych wydalanych przez samoloty obniży się w związku z likwidacją często zdarzających się opóźnień, co zmusza wiele samolotów do krążenia nad Londynem w oczekiwaniu na lądowanie. Władze twierdziły także, że inwestycja wygeneruje ok. 60 tys. nowych miejsc pracy.

Trudny i długi proces dochodzenie do decyzji

Droga do powiększenia Heathrow, która zapadła w ostatni wtorek 5 czerwca br. na posiedzeniu brytyjskiego rządu, była kręta i wyboista. W listopadzie 2007 r. rząd rozpoczął konsultacje społeczne w sprawie budowy trzeciego pasa startowego i nowego terminalu pasażerskiego. Plan rozbudowy poparło większość brytyjskich organizacji gospodarczych i oczywiście rządząca wtedy Partia Pracy. Projektowi sprzeciwiała się Partia Konserwatywna oraz Liberalni Demokraci, czyli dwie największe partie opozycyjne. Warto dodać, że przeciwnikiem rozbudowy był ówczesny burmistrz Londynu Boris Johnson.

W styczniu 2009 r. rząd ogłosił, że wesprze rozbudowę lotniska Heathrow o trzeci pas startowy i szósty terminal. Jednocześnie władze zachęciły BAA do wystąpienia o pozwolenie na budowę i rozpoczęcie prac. Ostatecznie, w tym samym roku, szczegółowe plany rozbudowy lotniska wraz z nową stacją kolejową Heathrow Hub zostały zatwierdzone przez gabinet Gordona Brown’a.

Tuż po wyborach tj. 12 maja 2010 r. zwycięska koalicja konserwatystów i liberalnych demokratów odrzuciła projekt odchodzącego rządu. W tej sytuacji BAA musiało odłożyć swoje plany na półkę, co stało się już 12 dni po decyzji nowej koalicji.

Jednak grupy lobbystów nie przestawały wywierać presji na rząd w celu ponownego podjęcia tematu. W końcu w listopadzie 2012 r., licząc na wypracowanie niezależnego pozapartyjnego stanowiska, a także, aby odsunąć tą trudną decyzję w czasie, rząd powołał Airport Commission, której zadaniem miało być znalezienie odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Wielka Brytania może zachować status międzynarodowego lotniczego centrum przesiadkowego.

Komisja złożona z 6 osób, wywodzących się ze świata biznesu i nauki, pracowała 2,5 roku tj. do połowy 2015 r., kiedy to 1 lipca opublikowała raport końcowy. Ponad 300-stronicowy dokument Airport Commission zalecił rozbudowę lotniska Heathrow. Rekomendacje komisji zostały zaakceptowane przez rząd 25 października 2016 r. W styczniu br. Heathrow Airport Holdings (następca BAA) przedstawiło nowy projekt rozbudowy portu z drogą startową krótszą o 300 metrów od pierwotnie planowanej, co ma obniżyć koszt inwestycji o ponad 2 miliardy funtów. Finalnie rząd przyjął cały projekt w zeszłym tygodniu.

Ostatni decydujący krok do zatwierdzenie inwestycji jest jednak jeszcze przed nami. W ciągu trzech tygodni brytyjski parlament powinien zagłosować w omawianej sprawie. Obserwatorzy polityczni oceniają, że decyzja będzie pozytywna zważywszy na wsparcie ze strony Partii Konserwatywnej, i fakt, że jej koalicjant, skoncentrowany na sprawach Irlandii Północnej, nie ma większych powodów do stawiania oporu. Natomiast problemem mogą okazać się przeciwnicy projektu w łonie samej partii rządzącej, tacy jak Boris Johnson, który swego czasy deklarował, że aby zatrzymać budowę gotów jest położyć się przed buldożerami. Angielskie media spekulują, że głosowanie w parlamencie odbędzie się przed 18 czerwca br.


Założenia projektu i bajońskie sumy potrzebne na jego realizację

Ekspansja lotniska Heathrow zakłada powiększenie jego obszaru o prawie połowę. Dodatkowy teren ma zostać dołączony do północno-zachodniego skraju obecnych granic lotniska. Na dołączonym gruncie powstanie nowy pas o długości 3,2 tys. metrów oraz szósty już terminal pasażerski. Będzie to pierwsza tak długa droga startowa zbudowana w południowo-wschodniej Anglii od końca 1945 r. Po zbudowaniu nowej infrastruktury główne londyńskie lotnisko będzie mogło przyjąć do 130 milionów pasażerów i obsłużyć 740 tys. startów i lądowań rocznie.

Trzy miejscowości (Longford, Harmondsworth i Sipson) położone na albo bardzo blisko nowych terenów lotniska będą musiały zostać zburzone. Władze Heathrow szacują, że operacja powiększania lotniska może dotknąć 5,5 tys. domostw. Projekt zakłada wydzielenie dwóch stref, w których dojdzie do wykupu nieruchomości. Compulsory Purchase Zone (CPZ), czyli obszar, na którym będzie znajdował się port lotniczy i w związku z tym wykup będzie obowiązkowy oraz Wider Property Offer Zone, gdzie wykup domów będzie dokonywany na wniosek zainteresowanych właścicieli, ale na tych samych warunkach jak w CPZ.

Pomimo skrócenia pasa startowego inwestycja wymagać będzie wpuszczenia w tunel przebiegającej na zachód od lotniska autostrady M25, co oczywiście znacząco podroży koszt inwestycji.

Władze państwowe szacują, że hałas samolotów lądujących i startujących z nowego pasa odczuje, co najmniej 973 tys. mieszkańców Londynu i jego okolic, ale zdaniem ekologów jest to bardzo skromne założenie.

Projekt ma zostać sfinansowany ze środków prywatnych. Na obecnym etapie planowania nie przewiduję się, aby brytyjski podatnik musiał coś do tej inwestycji dołożyć z własnej kieszenie. Gdyby jednak tak się stało, to kieszenie te musiałyby być wyjątkowo głębokie. Heathrow Airport Holdings ocenia inwestycję na 14,3 miliardy funtów. Sam wykup nieruchomości i odszkodowania za utratę miejsc zamieszkania mają zamknąć się kwotą 2,6 miliarda funtów. Z tej sumy 700 milionów zostanie wydanych na przeciwdziałanie skutkom hałasu. Na tyle wycenia koszty inwestor, jednak niezależna prasa branżowa uważa, że cała inwestycja może pochłonąć kwotę przekraczającą nawet 17 miliardów funtów.

Wnioski dla Warszawy i portu Chopina

Brytyjski pomysł na rozbudowę największego londyńskiego lotniska jest w swoich ogólnych założeniach bardzo podobny do istniejącego na papierze pomysłu powiększenie warszawskiego Okęcia. Zapewne, więc już niedługo obrońcy portu Chopina, których rzesze w ostatnich dniach znacząco się powiększyły, będą odwoływać się do przykładu londyńskiego, zwłaszcza, jeśli za kilka dni parlament brytyjski zatwierdzi rozbudowę Heathrow.

Przypomnijmy, więc, że ten hipotetyczny projekt dla portu Chopina zakłada wybudowanie trzeciej drogi startowej równoległej do pasa 15/33. Taka konfiguracja umożliwiłaby ruch samolotów jednocześnie na dwóch drogach startowych, co przy obecnym krzyżowym położeniu dwóch pasów nie jest możliwe. Konstrukcja trzeciej drogi startowej w Warszawie wymagałaby wpuszczenia w tunel niedawno zbudowanej trasy S2. Niezbędna rozbudowa płyty dla zwiększenia liczby miejsc postojowych oraz powiększenie terminali pasażerskich wymagałyby pozyskania terenów pozostających obecnie we władaniu wojska.

Dlaczego w Warszawie ma się nie udać, skoro w Londynie się udaje? Zapewne polscy inżynierzy i budowlańcy są w stanie taki projekt opracować i przeprowadzić, ale należy postawić inne pytanie. A mianowicie czy taka inwestycja ma sens? Załóżmy optymistycznie, że polska inwestycja będzie tańsza od brytyjskiej o ponad połowę i wyniesie ok. 5,5 miliardów funtów. Przy dzisiejszym kursie wymiany to prawie 27 miliardów złotych.


Co otrzymamy w zamian wydając tak gigantyczną kwotę? Położone prawie w centrum miasta lotnisko, które z uwagi na ograniczenia powierzchniowe, lokalizacyjne i środowiskowe, będzie mogło obsłużyć zdecydowanie mniej pasażerów niż pozwalać będzie na to potencjał nowo wybudowanej infrastruktury. Taki port bardzo szybko stanie się utrapieniem nie tylko dla okolicznych mieszkańców, ale również dla rozwoju stolicy będąc barierą podobną do tej jaką kiedyś była wybudowana na Żoliborzu cytadela. W dodatku będzie to port lotniczy z niezadowalającymi możliwościami komunikacji intermodalnej z innymi ośrodkami gospodarczymi kraju.

Czy za kwotę 27 miliardów złotych nie lepiej zbudować lotnisko od nowa? Przekłujmy nadmuchany narodowo-gospodarczymi ambicjami balonik CPK i zbudujmy po prostu nowe lotnisko z perspektywami. Nie nazywajmy tego przedsięwzięcia ani Centralnym Portem Lotniczym, ani tym bardziej Komunikacyjnym. Wystarczy, że zbudujemy nowe lotnisko dla Warszawy, a jeśli ta nazwa razi stołecznym centryzmem, nazwijmy ten projekt po prostu nowym portem lotniczym. Może w przyszłości stanie się on CPL, a później nawet CPK. Zadbajmy, żeby było to możliwe, ale nie zakładajmy z góry, że tak będzie na pewno.

Przywołując przykład Heathrow pamiętajmy też, że jest on portem lotniczym metropolii liczącej ok. 9 milionów mieszkańców, czyli cztery razy większej od Warszawy. Londyńskie PKB jest dwa razy wyższe od warszawskiego. Londyn to wreszcie stolica, co prawda byłego już imperium kolonialnego, ale jednak największego, jakie znała historia. Czerpmy, więc lekcje z brytyjskiego projektu, ale zachowujmy należyte proporcje. Poczucia rzeczywistości nie należy mylić z rzekomym imposybilizmem, bo taka pomyłka może prowadzić do niczym nieuzasadnionej gigantomanii.

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
gość_5faa9 2018-06-13 13:12   
gość_5faa9 - Profil gość_5faa9
Plus Okęcia jest tylko taki, że jest blisko do centrum.
usuniety 2018-06-12 20:38   
usuniety - Profil usuniety
Właśnie takie krotkowzroczne myślenie doprowadziło do tego co mamy dzisiaj na Okęciu- mało funkcjonalny terminal z końcową stacją kolejki którą do centrum jedzie się tyle samo czasu, co autobusem, brak miejsca na budowę równoległej drogi startowej i wszystko dookoła zabudowane osiedlami mieszkaniowymi, których mieszkańcy wymusili ograniczenie godzin pracy lotniska. Okęcie umrze prędzej czy niewiele później, co piszę z żalem bo dla mojej osobistej korzyści położone jest idealnie.
gość_e1011 2018-06-12 19:21   
gość_e1011 - Profil gość_e1011
Ale po co nam lotnisko w Warszawie, jest lepsze w Berlinie.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy