Polski zaciąg w Kenya Airways
Pięcioro polskich menedżerów zatrudnionych dawniej w Locie dołączyło do kadry zarządzającej Kenya Airways. Prezesem linii od czerwca jest Sebastian Mikosz.
Reklama
Do zespołu Kenya Airways dołączyli: Monika Kiełtyka-Michna (była wiceprezeska ds. korporacyjnych), Edyta Kijewska-Teny (zajmowała się wdrożeniem nowej platformy zakupowej w Locie), Magdalena Serwach (prawniczka korporacyjna), Marcin Celejewski (były p.o. prezesa LOT-u oraz wcześniej prezes PKP Intercity) oraz Michał Mierciak (zajmował się centralizacją zakupów). Wszyscy pracują w Kenya Airways od 1 września i raportują bezpośrednio do Mikosza.
Kenijskie związki zawodowe skrytykowały decyzję, nazywając ją "czystką" i oskarżając Mikosza o sprowadzanie swoich zaufanych. Francis Atwoli, szef centrali związków zawodowych COTU, podkreślił, że w zarządzie Kenya Airways powinni znajdować się obywatele Kenii, którzy, jak podkreślił, są lepiej wykwalifikowani niż Europejczycy.
Jednak polskiego prezesa przewoźnika w obronę wziął Michael Joseph, przewodniczący rady nadzorczej przewoźnika.
Joseph podczas konferencji prasowej podkreślił, że przewoźnik potrzebuje gruntownej restrukturyzacji i nie ma nic dziwnego ani złego w tym, że Mikosz uznał, że pomogą mu w tym pracownicy z doświadczeniem w podobnej zmianie w Locie.
- Oni nie są tu po to, aby kraść czyjekolwiek miejsca pracy, tylko po to, by pomóc przywrócić linii rentowność - podkreślił Joseph.
Linie Kenya Airways w zeszłym roku finansowym odzyskały rentowność operacyjną po czterech latach stratach. Plan restrukturyzacji kończy się w przyszłym miesiącu, ale dalszy rozwój linii zależy od wsparcia państwa i państwowych banków. W czerwcu parlament Kenii wstrzymał udzielenie gwarancji kredytowych linii, argumentując, że samoloty przewoźnika nie są wystarczającym zabezpieczeniem (mimo, że nie są one leasingowane). Decyzja ma według wielu komentatorów wymiar polityczny. Joseph zaapelował do władz kraju, aby nie bały się wspierać Kenya Airways.
Kenijski przewoźnik jest jedynym regionalnym graczem, który jest w prywatnych rękach. Rząd ma 29,8 proc. akcji, a reszta należy do Air France-KLM oraz jest notowana na giełdzie. Konkurenci Kenya Airways, jak przekonuje Joseph, mogą liczyć na wsparcie państwa - tak jest np. w przypadku Ethiopian Airlines, Emirates, Qatar Airways czy Turkish Airlines.