Raport: Fotele na sprzedaż

25 sierpnia 2017 08:20
1 komentarz
Miejsce w samolocie to dla linii lotniczej idealny produkt do sprzedaży - nie wymaga żadnych inwestycji, a stosunkowo łatwo przekonać pasażerów do wydania pieniędzy. Robi tak już coraz więcej przewoźników.
Reklama
Fotel w samolocie to chyba najważniejsza część wyposażenia związana konkretnie z przewozem pasażerów. To od liczby i ustawienia foteli zależy maksymalna liczba podróżnych. Planowanie konfiguracji kabiny jest z punktu widzenia przewoźnika kluczowe, bo to od niego zależą przychody. Foteli nie da się szybko wyjąć czy przebudować, dlatego linia, która raz zamontuje w samolotach określoną liczbę miejsc, potem musi starać się ją wypełnić niezależnie od popytu na danej trasie.

Choć dla linii nadmiar (jak i niedobór) foteli może być problemem, to równocześnie sam fakt ich istnienia to świetny pomysł na dodatkowe przychody. Pasażer musi gdzieś siedzieć, ale z bardzo wielu powodów może mieć konkretne preferencje. Może chce usiąść koło swojej partnerki lub partnera, może koniecznie przy oknie albo w przedniej części kabiny. Niektórzy potrzebują większej przestrzeni na nogi.

Ponieważ te wszystkie całkowicie standardowe fotele i tak muszą zostać zamontowane na pokładzie, to możliwość ich sprzedania jest dla przewoźników szansą na przychód bez żadnych dodatkowych kosztów. Linia i tak musi stworzyć systemy rezerwacji i przydzielania miejsc na pokładzie, jedyna różnica to decyzja by na takim istniejącym systemie zacząć zarabiać.

Jakiś czas temu wiele linii tradycyjnych oferowała swoim pasażerom klasy ekonomicznej bezpłatną możliwość wyboru ulubionego miejsca już podczas rezerwacji. Teraz coraz częściej za wybór ulubionego fotela trzeba płacić. Niektóre miejsca, np. przy wyjściach awaryjnych, są już dostępne tylko za dodatkową opłatą.

W najnowszym Raporcie Pasazer.com przyglądamy się, jak linie lotnicze zarabiają na całkowicie standardowych fotelach w klasie ekonomicznej. W klasach premium wybór miejsca jest zwykle darmowy i możliwy już w trakcie rezerwacji (choć też nie zawsze).

Zyski nie na biletach

Coraz powszechniejsza konieczność płacenia za wybrane miejsce wpisuje się w dążenie do zwiększenia przychodów z tytułu usług dodatkowych. Dla wielu linii niskokosztowych stanowią one już ponad 20 proc. wszystkich przychodów, w Wizz Airze to nawet ponad 40 proc. Linie tradycyjne też zmierzają w tę stronę, choć na razie mało która z nich przekracza poziom 10 proc. Michael O’Leary, prezes Ryanaira, czy Skuli Morgensen, prezes WOW air zapowiadają nawet, że pewnego dnia podróże lotnicze będą bezpłatne, a wpływy przewoźników będą opierały się na rozbudowanych usługach dodatkowych.

Choć opłaty za wybranie miejsca kojarzą się większości pasażerów z liniami niskokosztowymi, to jako pierwsze zostały wprowadzone przez tradycyjnych przewoźników. Low costy w ogóle nie przydzielały miejsc, gdyż w ten sposób mogły przyspieszyć wchodzenia pasażerów na pokład. Dla pasażerów, którzy chcieli zgarnąć lepsze miejsce przewidziano wykupienie usługi pierwszeństwa wejścia na pokład.

Praktyka pokazała jednak, że w ten sposób traci się czas, a także - potencjalne przychody. Sprzedaż miejsc to dziś jedna z najpowszechniej stosowanych usług dodatkowych.

Popyt, podaż, wybór

Obecnie wyznaczone miejsca na pokładzie sprzedają zarówno linie niskokosztowe, jak i tradycyjne.

Wśród przewoźników tradycyjnych wciąż normą jest udostępnianie możliwości darmowego wyboru miejsca, choć dopiero w momencie odprawy online. Tak robi np. LOT. W przypadku większości linii oznacza to możliwość wybrania konkretnego fotela zwykle nie wcześniej niż dwie doby przed wylotem. Niektórzy przewoźnicy dają możliwość wcześniejszego wykupienia miejsca (robi tak np. Lufthansy), inni - nie. Często przewidziane są wyjątki dla osób podróżujących z małymi dziećmi lub dla pasażerów o ograniczonej możliwości ruchowej - te osoby mogą wybrać miejsce jeszcze przed otwarciem odprawy online.

System ten wydaje się uczciwy - z chwilą otwarcia odprawy online każdy ma równe szanse na zarezerwowanie ulubionego miejsca, a ci, którzy koniecznie chcą siedzieć na konkretnym fotelu, mogą za niego zapłacić wcześniej. Taka metoda nie daje też przewagi pod kątem wyboru miejsca osobom, które wykupują bilet z dużym wyprzedzeniem.


Niektóre fotele są szczególnie bardziej popularne niż inne - mowa tu np. o siedzeniach w pierwszym rzędzie za ścianką działową kabiny lub w rzędach przy wyjściach awaryjnych, które oferują więcej miejsca na nogi. Biorąc pod uwagę, że linie lotnicze i tak muszą takie rzędy mieć, przewoźnicy zwietrzyli tu szansę na dodatkowy zarobek i niemal zerowe koszty. Z punktu widzenia branży darmowe przydzielanie tych siedzeń jest marnotrawieniem poszukiwanego towaru - większej przestrzeni. O popularności tej usługi świadczy zresztą to, że wiele linii, zwłaszcza amerykańskich, zdecydowało się na instalację dodatkowych, niewymaganych już przepisami rzędów z większą przestrzenią. To jednak już pewna inwestycja oraz ograniczenie liczby foteli na pokładzie.

Usługa dodatkowa czy ukryta opłata?

Wprowadzając możliwość wyboru miejsca za dopłatą linie lotnicze przekonują, że oferują pasażerom możliwość wyboru i podniesienia komfortu lotu. Wielu pasażerów uważa jednak, że tego typu rozwiązania są de facto ukrytymi opłatami.

Granica pomiędzy usługami dodatkowymi a ukrytymi opłatami jest delikatna i bardzo łatwo ją przekroczyć. W ostatnich latach coraz więcej linii pobiera opłaty już nie tylko za podniesienie komfortu (np. większą przestrzeń), ale też za uniknięcie dyskomfortu. Nawet więc jeśli pasażerowie mogą teoretycznie otrzymać miejsce za darmo, to coraz częściej mają poczucie, że muszą wybrać miejsce płatne, aby podróż nie zamieniła się w koszmar.


Przykładem takiej sytuacji są kontrowersje związane z usługą wyboru miejsc na pokładach samolotów Ryanaira. Przewoźnik zapewnia, że jest to usługa dodatkowa pozwalająca pasażerom cieszyć się swoim ulubionym fotelem, której wykupienie jest w pełni opcjonalne - to prawda, bo można zdać się na automatyczny przydział losowego miejsca.

Ale innego zdania są pasażerowie podróżujący wspólnie, którzy nie zdecydowali się na wykupienie miejsca na pokładzie. Według nich, w przypadku nieskorzystania z płatnej opcji przez wszystkich podróżujących, osoby są automatycznie rozdzielane na pokładzie. To sytuacja, której osoby podróżujące wspólnie chcą uniknąć, szczególnie jeśli mowa o rodzinach z dziećmi. Takie miękkie zmuszanie do wykupienia płatnych miejsc pasażerów irytuje, ale z punktu widzenia linii jest niezwykle skuteczne.

Na korzyść przewoźników przemawiają też dane rynkowe. W ostatnich latach samoloty latają coraz lepiej wypełnione. Przewoźnicy niskokosztowi, tacy jak Ryanair czy Wizz Air, w sezonie letnim osiągają współczynnik zajętości miejsc na poziomie ponad 95 proc., dla linii tradycyjnych to zwykle ok. 80 proc. Według danych IATA, na całym świecie w I półroczu współczynnik ten wyniósł 81,9 proc. Coraz mniejsza liczba wolnych miejsc oznacza coraz większą rywalizację o ulubione fotele podczas odprawy i zachęca pasażerów do wykupienia ich już wcześniej.

Ciekawym zjawiskiem jest nagradzanie członków programu lojalnościowego poprzez większy wybór miejsc. Teoretycznie nie jest to usługa płatna, ale w praktyce tacy pasażerowie "płacą" wcześniejszymi lotami. Im wyższy status w programie, tym więcej miejsc do wyboru podczas darmowej odprawy. Podróżni nieuczestniczący w programie lojalnościowym zobaczą znacznie mniej foteli jako wolne i możliwe do zajęcia.

Płacenie za uniknięcie dyskomfortu

Inne linie, np. AirAsia X czy Scoot stworzyły silent zones, czyli ciche strefy w samolocie, do których nie mają wstępu dzieci poniżej 12 lat. W tym przypadku płaci się nie za to, co się otrzymuje, tylko czego możemy uniknąć - dzieci, które pasażerowie w ankietach zwykle wskazują jako najgorszych towarzyszy podróży. Najmłodsi podróżnicy przenoszeni są więc do bezpłatnej strefy samolotu, gdzie przez to robi się często głośniej (choć oczywiście hałaśliwa jest tylko część dzieci) - tym samym następnym razem wolimy zapłacić za miejsce w "cichej strefie".

Obecnie coraz częściej płacić musimy też za miejsca, które do niedawna były uważane za standardowe - przy oknie lub przy korytarzu. Na pobieranie opłat za te siedzenia decydują się głównie linie lotnicze z Ameryki. Wielu przewoźników wprowadza jeszcze bardziej skomplikowane "strefowanie" opłat - cena konkretnego fotelu jest uzależniona od położenia przy oknie, w środku lub przy korytarzu oraz równocześnie od części kabiny.


O ukrytych opłatach negatywnie wypowiedział się raport Narodowej Rady Ekonomicznej Stanów Zjednoczonych, który wyjaśnia, że opłaty te są nie tylko niekorzystne dla pasażerów, ale szkodzą też całej gospodarce. Taka sytuacja prowadzi do powstania niepokojącego zjawiska, określonego jako polityka follow-the-leader. Rywalizujące ze sobą przedsiębiorstwa nie mogą wspólnie ustalać cen, ale jeśli jedna z linii lotniczych ustala opłaty dodatkowe i dzięki temu udaje się jej zaoferować niższą cenę bazową biletu, inne naśladują takie posunięcie. Wydaje się, że coraz powszechniejsze pobieranie opłat za wybór miejsc jest potwierdzeniem tez raportu NEC.

Wygodna podróż nie za darmo

Linie cały czas szukają nowych możliwości sprzedawania foteli. Równocześnie starają się to robić w taki sposób, aby pasażerowie faktycznie odczuwali poprawę komfortu związaną z tym wydatkiem. Dzięki temu nie będą zirytowani, a następnym razem znów mogą zapłacić za konkretne miejsce.

Najnowszym przykładem kreatywnego podejścia do sprzedaży miejsc w klasie ekonomicznej jest propozycja linii lotniczych Etihad Airways. Przewoźnik wprowadził możliwość licytacji przywileju seat block, czyli zapewnienia, że miejsce obok nas pozostanie wolne. Do tej pory chcąc podróżować bez bezpośredniego sąsiedztwa musieliśmy liczyć na łut szczęścia lub wybierać mniej popularne pory lotów. Dzięki licytacji mamy gwarancję że nie będziemy skazani na uciążliwe sąsiedztwo. Przy rosnących poziomach wypełnienia może to być popularna usługa.

Jednak znany bloger, Ben Schlappig zauważa, że nowa usługa ma także wady - w przypadku lotu z niskim wypełnieniem będziemy czuli, że niepotrzebnie wydaliśmy pieniądze.


Jednak o ile linie lotnicze chętnie pobierają opłaty za przywileje, to nie kwapią się, by oferować zniżki na miejsca gorsze, takie jak fotele "przy oknie", ale bez okna, czy fotele w ostatnim rzędzie, gdzie nie można odchylić oparcia, schowki na bagaż zajęte są przez sprzęt pokładowy, a pasażerowie zmuszeni są słuchania odgłosów z toalety.


Do niedawna przy odrobinie wiedzy, doświadczenia czy logiki często mogliśmy lekko polepszyć swoją jakość podróży za darmo. Na przykład, gdy na lotach dalekodystansowych podczas odprawy online widać było sporą liczbę wolnych miejsc dawało to szansę, że jeżeli wybierzemy fotel w środkowym rzędzie z tyłu samolotu, to możemy mieć cały rząd dla siebie. To właśnie tego typu drobiazgi powodowały, że długie loty w klasie ekonomicznej były znośne

Teraz za sprawą pobierania opłat za przydział miejsc czy seat block w połączeniu z coraz wyższym współczynnikiem wypełnienia samolotów, wydaje się że czasy, w których mogliśmy bezpłatnie liczyć na ulubiony fotel odchodzą do lamusa.


fot. Tomasz Śniedziewski, WOW air, Piotr Bożyk, Dominik Sipiński

Ostatnie komentarze

gość_83076 2017-08-28 00:56   
gość_83076 - Profil gość_83076
Pomijając już fakt czy ktoś się zgadza czy nie ze sprzedażą foteli w zależności od miejsca w samolocie uważam że skazywanie pasażerów z klasy ekonomicznej na jeden rodzaj i rozmiar fotela jest błędem. Dla przykładu posłużę się tutaj samolotem B787 który standardowo ma 9 siedzeń w rzędzie pomimo że intencją producenta był układ 2x4x2 i jedyną linią która tak ma jest JAL. Pasażerowie w zależności od wzrost, wagi i wieku mają różne wymagania i potrzeby ale nie oznacza to że musi go lub ją być stać od razu na klasę ekonomiczną premium bo to z reguły kosztuje drugie tyle. Uważam że linie lotncze które upychają 9 siedzeń w rzędzie w 787 powinny oferować również kilka rzędów z 8-ma siedzeniami w rzędzie i dodatkową przestrzenią na nogi. Nie piszę tu o dodatkowym limicie bagażu czy też lepszych posiłkach i trunkach. Piszę tylko o większej przestrzeni życiowej bo pasażer który ma 190 cm i waży 90 lub 100 kg. potrzebuje więcej miejsca niż ten który ma 160 cm i waży 60 kg. Oczywiście że nikt nie oczekuje od linii lotniczej że ma to być za darmo ale proporcjonalnie wycenione. Jeśli założymy że siedzenie jest o 2 cale szersze i dostajemy 2 cale więcej na nogi w porównaniu do obecnego siedzenia z klasy ekonomicznej (32x17) w 787 to jest ono większe o 19%. Jestem przekonany że wielu pasażerów na dalekich trasach chętnie by zapłaciło 19% więcej żeby mogło lecieć w normalnych warunkach a nie jak sardynka w puszce. Problem jednak jest taki że takich ofert nie ma i tu w mojej opinii linie lotnicze które używają na dalekich trasach 787 popełniają duży błąd bo klienci na dalekich trasach wolą samoloty Airbusa niż 787. Być może brak takiej oferty jest podyktowany obawą że wielu pasażerów z klasy premium wybrałoby ulepszoną ekonomiczną a nie premium za drugie tyle i dlatego wolą żeby część pasażerów uciekła do innych przewoźników niż oferować wygodną ekono+.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy