Felieton: Pokład to nie pokaz piękności
W niewielu zawodach seksizm jest tak głęboko zakorzeniony jak w lotnictwie. Szowinizm wymagań, by stewardessy zawsze były piękne, młode i szczupłe łatwo ukryć pod przykrywką troski o bezpieczeństwo. Ale na dyskryminację nie powinno być miejsca.
Reklama
O wymaganiach stawianych członkiniom personelu pokładowego zrobiło się głośno kilka dni temu po wyroku rosyjskiego sądu. Potwierdził on, że Aerofłot miał prawo dyskryminować stewardessy, które nie były tak szczupłe, jak chciałby przewoźnik oraz te, które przekroczyły 40. rok życia. Rosyjska linia pod absurdalnym pozorem (tłumacząc m.in. że wydaje więcej na paliwo, jeśli stewardessy są cięższe) przeniosła je do obsługi tras krajowych, gdzie zarabiają znacznie mniej. Na trasach międzynarodowych mają latać tylko młode, szczupłe i ładne stewardessy.

.jpg)

To, że historia ta zdarzyła się w Rosji, nieszczególnie dziwi. Kraj ten zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie w rankingu nierówności genderowych Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP), a tradycyjne role płciowe są tam głęboko zakorzenione.
Problem w tym, że akurat na pokładach samolotów nawet uważający się za feministów pasażerowie mają tendencję do przepoczwarzania się w mniej lub bardziej subtelnych szowinistów. W lotnictwie genderowe stereotypy mają się bowiem doskonale - mężczyźni mają być wykonującymi poważną pracę pilotami, a kobiety uroczymi stewardessami.
Seksistowskie oczekiwanie, że członkinie personelu pokładowego zawsze będą wyglądały jak 20-letnie modelki widać na każdym internetowym forum. Nie brakuje zresztą inicjatyw czy stron, które dość otwarcie oceniają stewardessy czy nawet czynią z ich wygląda jeden z głównych aspektów oceny całej linii lotniczej. Na szczęście coraz mniejsze jest przyzwolenie na wulgarne odzywki wobec stewardess czy nawet molestowanie, choć i takie doniesienia się zdarzają.
Ci pasażerowie, którzy mają przynajmniej elementarną świadomość, że to dyskryminacja w czystej postaci, szukają racjonalnych usprawiedliwień. Stewardessa musi być ładna - tłumaczą - bo wtedy pasażerowie są bardziej zadowoleni i chętniej kupują płatne jedzenie. Musi być szczupła - dodają - bo wtedy łatwiej jej przechodzić wzdłuż kabiny. Ma być wreszcie młoda, bo to zapewnia lepszą kondycję na wypadek ewakuacji.
Wszystkie te bzdurne argumenty mają tyle samo sensu, co oczekiwanie od każdego pasażera klasy biznes, że będzie wyglądał jak George Clooney podróżujący na biznesowe spotkanie.
.jpg)
Oczywiście, są pewne graniczne limity wyznaczane przez architekturę pokładu i wymogi bezpieczeństwa. Oczywiście, że stewardessy ani stewardzi nie mogą być otyli czy niscy, bo to po prostu utrudnia pracę i zagraża pasażerom w sytuacji awaryjnej. Ale jest gigantyczna różnica między spełnieniem tych podstawowych norm a oczekiwaniem pokładowych seksistów.
Najbardziej absurdalne jest oczekiwanie, że stewardessy muszą być "ładne". Trudno zresztą w ogóle powiedzieć, kto miałby decydować o typie urody i klasyfikować kandydatki. Ale pomijając ten aspekt, uroda członkiń personelu pokładowego ma się absolutnie nijak do jakości ich pracy.
Nie ma żadnych badań, które potwierdzałyby, że obsługiwany przez urokliwą stewardessę pasażer wyda więcej na pokładzie; dużo większą uwagę zwraca się na jakość obsługi. Pokład to nie pokaz piękności czy dom publiczny, by stewardessa swoim wyglądem i ciałem miała dbać o komfort pasażera. Ma przede wszystkim zapewnić mu bezpieczeństwo i serwis pokładowy na poziomie oczekiwanym przez linię. Uroda jest tak samo nieistotna jak to, czy dana pracownica woli koty czy psy.

Także wiek stewardess nie przekłada się na jakość ich pracy. Tak, młode często są sprawniejsze fizycznie (choć na pewno nie jest to reguła bez wyjątków), ale w sytuacji awaryjnej ważniejsze od czasu biegu na 60 metrów jest doświadczenie, opanowanie i znajomość procedur. A to, niemal zawsze, przychodzi z wiekiem. Oczywiście, że nie brakuje na pokładach starszych pracowników, którym po prostu już się nie chce. Ale zblazowane młode stewardessy też się zdarzają. To właśnie profesjonalizm i podejście do pracy, a nie tylko rok urodzenia powinny być kryterium oceny.
Najwięcej sensu ma argument o tym, że stewardessa nie może być gruba. To prawda, że przejścia w samolocie są wąskie, a w kuchni często musi zmieścić się kilkoro członków personelu pokładowego naraz. To prawda, że tusza wiąże się także z kondycją. I to prawda, że wykonywanie niektórych procedur, często w pośpiechu i ścisku, jest po prostu łatwiejsze, gdy jest się szczupłym.
Wspomniany Aerofłot nie dyskryminował jednak przeciwko kobietom ważącym 150 kg, a takim, które nosiły rozmiar 46. Tak, to więcej niż zdrowa waga. Ale to w żadnym wypadku nie waga, która uniemożliwia pracę na pokładzie, zwłaszcza dla kobiety w starszym wieku, po jednej albo więcej ciąż.
Za utrwalanie tych stereotypów w dużej mierze odpowiadają same linie lotnicze. Zwłaszcza w Azji czy tam, gdzie nie ma zbytniego równouprawnienia na rynku pracy standardem są castingi na stewardessy, gdzie ocena w dużej mierze (jeśli nie wprost w całości) zależy od wyglądu.
Ale winę ponoszą przede wszystkim pasażerowie. Łatwo jest schować swój seksizm pod wymówkami o bezpieczeństwa. Prawda jest jednak taka, że oczekiwanie wobec stewardess, iż będą ładne i młode, ma absolutnie zerowe przełożenie na realny poziom obsługi, a może nawet obniżać poziom bezpieczeństwa w sytuacji awaryjnej.
Czy to znaczy, że stewardessy muszą być starsze i bardziej przy kości? Oczywiście, że nie. Ale zamiast oczekiwać na pokładzie uroczej modelki, wymagajmy od przewoźników po prostu profesjonalnej załogi, która może - ale absolutnie nie musi - być także ładna. Tak będzie lepiej dla wszystkich.
fot. Air France, Enter Air, Piotr Bożyk