Lufthansa chce poprawić wykrywanie turbulencji
Lufthansa pracuje nad systemem, który w oparciu o informacje zbierane w czasie rzeczywistym z samolotów będzie tworzył dokładne mapy występowania turbulencji.
Reklama
Wyposażone w system samoloty mają zbierać informacje o stanie powietrza w oparciu o tzw. model dyssypacji wirów. Czujniki zbiorą dane nie tylko o wpływie ruchu powietrza na samolot (np. zmianę wysokości lub prędkości), ale też o samym powietrzu - jego gęstości, temperaturze i kierunku ruchu. Na tej podstawie turbulencje zostaną zakwalifikowane na skali siły od bardzo słabych po mocne.
Dzięki przekazywaniu tych informacji w czasie rzeczywistym piloci innych samolotów będą widzieć na ekranach wyświetlaczy w kokpicie mapę głównych tras lotniczych z zaznaczonymi punktami występowania turbulencji. To pozwoli na lepsze planowanie lotu.
Obecnie piloci dysponują bardzo ograniczonymi danymi na temat ryzyka występowania i siły turbulencji. W momencie odprawy przed lotem otrzymują prognozę na kilka godzin, ale nie wystarcza ona na pokrycie całego lotu dalekodystansowego. W trakcie rejsu piloci polegają głównie na radarze pogodowym i informacjach przekazywanych przez kontrolę ruchu lotniczego.
Jednak źródła te nie są wystarczające w przypadku turbulencji w czystym powietrzu (clear air turbulence), nie związanych np. z frontami atmosferycznymi czy burzami. Do tego kontrolerzy nie mogą dostarczać informacji na bieżąco np. nad oceanami. To właśnie takie trudne do wcześniejszego wykrycia turbulencje są najczęściej powodem incydentów, w których ranni zostają pasażerowie nie mający zapiętych pasów.
Piloci dzielą się czasem informacjami na temat wyjątkowo silnych turbulencji z pozostałymi samolotami znajdującymi się w zasięgu fal radiowych, ale są to dane nieprecyzyjne, wybiórcze i często subiektywne.
Nowy system ma rozwiązać ten problem. Trwają już jego testy - Lufthansa dwukrotnie zastosowała nowe rozwiązanie podczas lotów między Teheranem i Frankfurtem.