Malevem do Albanii

18 czerwca 2007 00:00
Reklama
Dochodzi ósma rano. W terminalu warszawskiego Okęcia panuje tłok. Czekamy na samolot do Budapesztu. W check-in'ie pojawia się informacja o rozpoczęciu odprawy pasażerów Malev podróżujących do stolicy Węgier. Nam ten lot ma umożliwić przesiadkę na niedawno uruchomione przez węgierskiego narodowego przewoźnika połączenie do Tirany – stolicy Albanii.



Follow MaLEV

Boeing 767 jest wypełniony w 80 procentach. Lecimy klasą biznes: skórzane fotele, dużo miejsca na nogi, choć trzeba przyznac że również klasa ekonomiczna nie ustępuje jej w znacznym stopniu. „Lot samolotami Malev to sama przyjemność” - pada z ust jednego ze współpasażerów.

Czy tak będzie przekonamy się niebawem. Klasę biznes zazwyczaj zajmowaną przez szefów międzynarodowych korporacji tym razem zajmujemy my, dziennikarze spieszący na lot z Budapesztu do Tirana. Klasa ekonomiczna stojąca równie na wysokim poziomie, pełna udogodnień dla podróżujących zajęta jest przez przedstawicieli Polskiej Izby Turystycznej spieszących podobnie jak my na rekonesans albańskich bezdroży. Trwa końcowe odliczanie…pasażerowie siedzą wpatrzeni w monitory pokładowe gdzie zapoznają się z instrukcjami bezpieczeństwa, stewardesy sprawdzają gotowość do lotu. Wszystko przebiega sprawnie i bez zakłóceń ze szwajcarską precyzją. Jedyne problemy, jakie mogą wystąpić to minimalne opóźnienia, wynikające z wprowadzenia letniego rozkładu lotów i zmiany czasu z zimowego na letni – czytam w magazynie pokładowym Horizon.



Rozsiadam się wygodnie w fotelu, kontynuując lekturę. Zaciekawiła mnie informacja o letnim rozkładzie lotów, z której dowiaduje się, iz Malev ma 960 lotów każdego tygodnia, z czego 130-140 każdego dnia. Nie wspominając o 57 miastach w 35 państwach, gdzie ląduje powietrzna flota węgierskiego przewoźnika.



Wzbijamy się w powietrze, po chwili stewardesa podaje mi gorący ręcznik, dzięki któremu mogę się odświeżyć przed czekającym mnie posiłkiem. „Dania serwowane na pokładach Malev należą do jednych z najlepszych w całej branży” - ponownie włącza się do moich dywagacji wspołpasażer. Pożywne, urozmaicone rzeczywiście dogodzą nawet najwybredniejszym smakoszom. Nie wspominając o przepysznych trunkach, pomagających znosić trudy lotu. Lądujemy stolica Węgier wita nas chłodną acz wiosenną pogodą. Po krótkim odpoczynku jesteśmy gotowi ruszyć w dalszą podróż. Lot do Tirany mija nam w mgnieniu oka po chwili podchodzimy do lądowania.



Największe wrażenie w tej części lotu zrobiły na mnie widoki Albanii z lotu ptaka, toteż lądując nie powiem z czystą przyjemnością oddawałem się temu zajęciu. Wylądowaliśmy, Albanio witaj. Po odprawie paszportowej przesiadamy sie do naszego autobusu, gotowi rozpocząć bałkańską przygodę. Kierując się ku zachodzącemu słońcu podążamy na wybrzeże do miasta Durres.

Eklektyzm

Durres – miasto plaża, jedno z najstarszych albańskich miast, drugie, co do wielkości miasto Albanii. Miasto burzliwej historii, najazdy obcych ludów, trzęsienia ziemi. Za każdym razem podnosiło się z gruzów niczym feniks z popiołów. Prężny rozwój tego miasta widać wręcz na każdym kroku nowe hotele mieszają się z zaniedbanymi kamienicami. Durres rocznie przyciągający ponad 600 tysięcy turystów jest odwiedzane przede wszystkim ze względu na Kurort Plazh, dysponuje piaszczystymi plażami i dostatecznie rozwinięta infrastruktura hotelowa. Większość hoteli jest usytuowana tuz przy plaży, co przekłada się na piekne widoki przez cały boży dzień.



Jedynie sąsiedztwo portu może lekko psuć wrażenie. Pomimo nieprzemyślanej do końca polityki początku lat 90 udało się zachować miejsca, gdzie można poczuć historię miasta. Zwiedzanie zaczynamy od spaceru nadmorską promenadą, na której to w 1939 roku doszło do zaciętej obrony albańskiego wybrzeża przed najeżdżającą armią włoską. Zazwyczaj jest to miejsce spotkań i spacerów. Warto wstąpić do muzeum archeologicznego, w którym znajdują się zbiory związane z przeszłością miasta. Wizyta tam będzie doskonałym wstępem przed spacerem wzdłuż wczesnośredniowiecznych murów obronnych zbudowanych na polecenie cesarza Anastazjusza I, które zaprowadzą nas wprost do ruin amfiteatru. Ten jeden z największych starożytnych zabytków Albanii, mogący pomieścić w swoich latach świetności nawet ok. 20 tysięcy ludzi. Dziś trochę zaniedbany, wciąż oddziałuje na nasza wyobraźnie. Zbudowany najprawdopodobniej w latach świetności Imperium rzymskiego, ok II w.n.e był niewątpliwie niemym widzem wielu bestialskich popisów gladiatorów, walczących z „Ave Cezar, morituri te salutant” na ustach.

W gościnie u Sufich

Berrat urokliwe „miasto tysiąca dachów” znajdujące się na zboczu góry Tomorri, którego zwieńczeniem jest kamienna bizantyjska twierdza, z której rozpościera się przepiękny widok na calą okolice i znajdujące się w dole miasto.



Zwiedzając twierdze mam wrażenie ze wciąż tętni życiem. Wewnątrz murów obronnych znajduje się osiedle Kalaj niegdysiejsza ostoja chrześcijańskiej społeczności miasta. Dziś, będąc jedną z dzielnic miasta ze względu na swoje położenie jest niewątpliwie perełka na tamtejszym rynku nieruchomości:). Wewnątrz murów znajdowało się ponad 20 cerkwi, z których do czasów współczesnych ostało się tylko kilka. Odnajdziemy w nich przepiękne ikony jednego z najwybitniejszych albańskich artystów Onufrego, posiadającego unikalna zdolność łączenia koloru z nadawaniem indywidualnych cech każdemu z namalowanych świętych.



Zwiedzanie Berratu możliwe jest o każdej porze roku, może z wyjątkiem sierpnia, wtedy staje się miejsce spotkań bektaszytow, dążących z całego świata do grobu żyda Szabataja Zvi. Po wygnaniu Bektaszytow z Turcji w 1925 roku to właśnie Albania stała się ich głównym skupiskiem, gdzie powstały największe świątynie, klasztory, medresy.

Nasi tu byli

Apolonia, której antyczne ruiny malowniczo wyrastają na wzgórzu jest jednym z najpiękniejszych zabytków Albanii. Zrekonstruowany amfiteatr, akropol czy co rusz porozrzucane kolumnady robią dobre wrażenie. To portowe miasto w czasach greckich było miejscem spotkań artystów, handlarzy ludźmi, czy prostych rybaków.



Dziś zostały tylko ruiny, morze odsunęło się kilkadziesiąt kilometrów w głąb. „To tutaj rozpoczęła się moja albańska przygoda” - mówi dr Jacek Przeniosło. W Apolonii godne uwagi jest również muzeum, w którym mamy okazje zobaczyć robiące wrażenie greckie posagi czy również ortodoksyjny kościół, w który przy świetle świec ikony wyglądają zachwycająco tworząc niepowtarzalny, mistyczny klimat.

Vlora czy flora??

Kolejnym przystankiem w naszej albańskiej podroży była Vlora nadmorskie miasto, w którym czuć powiew zachodu może ze względu na regularne połączenia promowe pomiędzy nią a włoskimi portami. Będąc stolica regionu, Vlora produkuje najwięcej owoców i oliwek. To tutaj możemy wygrzewać się na słońcu na jednej z plaż, popływać w krystaliczny morzu, ukryć się w cieniu jednego z gajów oliwnych. Vlora ma do zaoferowania także trochę ze swojej burzliwej historii, która będziemy mogli zgłębić jak tylko znudzi nam bezczynne leżenie na plaży. W centrum miasta znajduje się najstarszy meczet w całym regionie, do którego jak sprawdziliśmy mogą wchodzić kobiety, jednakże zaleca się ostrożność, jak zazwyczaj w podobnej sytuacji.

Iść, ciągle iść w stronę słońca

Jedziemy dalej przed nami „droga długa jest niewiadomo czy ma kres, a droga kreta jest niewiadomo, co dalej za zakrętem jest, kamieni mnóstwo...” jak śpiewał zespól Akurat. Górskie przełęcze, na które się wdrapywaliśmy prowadzą nas wprost do Sarandy. Wspinając się starym greckim szlakiem, mieliśmy jedno ułatwienie asfalt, który położony tu kilka lat temu. Jest to jedna z najbardziej malowniczo położonych tras, jakimi miałem okazje jechać. Z jednej strony górskie granie i śnieg a z drugiej przepaść, za która widać morze skąpane w słońcu.



Jadąc pozwoliliśmy sobie zboczyć z utartych ścieżek. Znaleźliśmy się przy ruinach malowniczo położonego hotelu. Ten dawny obiekt hotelowy pracowniczych związków zawodowych miał ogromny potencjał ze względu na swe położenie. Jego głównym atutem była piękna kamienista plaża i morze dosłownie na wyciągnięcie ręki.





Albańskie Pompeje

Ścigając się z upływem czasu i zapadającym zmrokiem zdążaliśmy jeszcze do Butrint. To unikalne w skali świata miejsce, gdzie pozostałości wielu kultur mieszają się tworząc wspaniała panoramę przeszłości. Ten unikat w skali kraju znajduje sie 20 km od Sarandy wiec będąc w okolicy warto odwiedzić to miejsce. Godny uwagi jest amfiteatr wybudowany w czasach hellenistycznych, który pełni swą funkcje po dziś dzień goszcząc aktorów, muzyków czy kandydatki biorące udział w wyborach Miss Albania. Z innych atrakcji warto zobaczyć baptysterium z świetnie zachowanymi mozaikami, starożytne łaźnie rzymskie czy pozostałości antycznej bramy miejskiej z dobrze zachowaną rzeźba Lwa. Wspinając się po wzgórzu trafiamy do weneckiego kasztelu z XIV wieku, w którym oglądamy znaleziska z tutejszych wykopalisk.

Miasto nowożeńców

Saranda to nadmorskie miasteczko znajdujące się niemal naprzeciwko greckiej wyspy Korfu, której zarysy są wyraźnie widoczne na horyzoncie. To miasto będące celem wielu nowożeńców, którzy upodobali sobie ten kurort na spędzanie swoich pierwszych małżeńskich chwil.



Atutem jest malownicze położenie, urocze widoki czy łagodny południowy klimat, który uprzyjemnia pobyt. Odwiedzając Sarande polecam podroż na wzgórza skąd rozpościera się cudowny widok na okolice, Pijąc albańskie wino w zrekonstruowanym górskim kasztelu mamy możliwość podziwiania widoków, jednocześnie kosztując specjały albańskiej kuchni.

Miasto - twierdza

Ruszamy do Tirany po drodze zahaczając o Gjirokaste kamienne miasto twierdzę, która przypomina tolkienowskie miasta z Władcy Pierścieni.



Zbliżając się do niego widzimy malowniczy widok miasta położonego na stoku góry, nad którym góruje kamienna twierdza. Określeń tego miasta, o którym pierwsze informacje pojawiają się w średniowiecznych kronikach już ok I w. p.n.e. jest wiele począwszy od „miasta białych dachów” czy „miasta tysiąca schodów”. Przed wszystkim jest to urokliwe miasto z wąskimi uliczkami gdzie można skosztować słynnego byrka. Średniowieczne mury, które pomimo upływu lat strzegą miasta sprawiają wrażenie niepokonanych, dostojnych iskrzących się w słońcu. Jest to jedno z lepiej zachowanych tego typu miejsc na Bałkanach, to pomnik albańskiego narodu, w którym obecnie znajduje się muzeum wojskowości.



uTirani

Dojechaliśmy do stolicy, Tirana znajdująca się nad brzegami rzeki Ishmi u stop góry Dajti (1613 m.n.p.m.) jest największym ośrodkiem kulturalnym, administracyjnym i przemysłowym Albanii. W mieście panuje wyjątkowy klimat gdzie mieszają się orientalne style z wielkoformatowymi budowlami zaprojektowanymi za czasów albańskiego dyktatora Envera Hodży. Od samego początku można zauważyć dynamizm tego miasta, tłumy ludzi śpieszący do pracy, mnóstwo samochodów, czyli jedna wielka budowa nie dokońca mająca coś wspólnego z przemyślaną gospodarka przestrzenna. Swoistym punktem orientacyjnym jest plac Skanderberga, od którego warto rozpocząć spacer ulicami miasta. Rzucają się w oczy dwie monumentalne budowle: opera i muzeum historyczne z gigantyczna mozaika przedstawiającą Albańczyków w tradycyjnych strojach kroczących pod rozwianym sztandarem. W rogu placu widzimy również Hotel Tirana International niegdyś najwyższy budynek w mieście dziś miejsce spotkań i konferencji międzynarodowych. Prawdziwa atrakcja jest malowniczy meczet Etham Beja. Obiektem, godnym uwagi jest również Międzynarodowe Centrum Kultury niegdyś muzeum Envera Hodzy, dziś centrum wystawienniczo-koncertowe. Mając kształt piramidy przyciąga wzrok, intryguje, w końcu powinien skoro jak mówią legendy na zbudowanie jej wydano ponoć 700 miliardów dolarów. Wzdłuż ulicy Deshmoret e Kombit, gdzie znajduje się piramida zobaczyć można najważniejsze budynki rządowe. To tutaj znajduje się siedziba premiera, prezydenta, wielka sala kongresowa gdzie niegdyś odbywały się zjazdy albańskich proletariuszy, czy główny budynek uniwersytetu. Wszystko nieopodal dzielnicy Block, niegdyś zamkniętego rewiru rządowego dziś jednej z najpiękniejszych i najbardziej prestiżowych dzielnic miasta. Nad tą dzielnicą góruje apartamentowiec, gdzie zajadając się w restauracji kręcącej sie wokoł własnej osi możemy podziwiać miasto z wysokości 40 piętra. Tiranę najlepiej zwiedzać powoli, odkrywając zakamarki, chłonąc klimat by zobaczyć to, co ukryte dla zwykłego turysty, gdyż, aby je poczuć trzeba na nie spojrzeć oczami zwykłego mieszkańca, wtedy jest szansa że uwiedzie nas i pokaże nam swoje uroki. Albania jest niewątpliwie krajem, który może nam zaoferować dzikie nieodkryte krajobrazy. Jest miejscem, gdzie możemy poczuć się jak u siebie. Wszechogarniająca gościnność i życzliwość mieszkańców sprawiają, ze pozostają oni na długo w naszej pamięci. Kraj ten polecam w szczególności dla wagabundów poszukujących sensu i drogi, chcących wybić się z szarości tłumu. Jednocześnie myślę ze kraj ten ma tak wiele do zaoferowania ze każdy, kto zechce znajdzie tu cos dla siebie. Cytując za Andrzejem Stasiukiem Albania nie ma jednego imienia, jest to podświadomość kontynentu, która powinni poznać wszyscy, którzy wymieniają nazwę „Europa”. Wizyta tam to obrzęd inicjacyjny otwierający nam horyzonty, tylko musimy dać się porwać przygodzie. Jest niczym ciemna studnia, w głąb, której powinni zerknąć Ci, którym się wydaje, ze bieg rzeczy został ustalony raz na zawsze.

Michał Sujka

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy