LOT: Fokkerem z Warszawy do Amsterdamu
Od sierpnia br. część lotów rozkładowych Polskich Linii Lotniczych LOT wykonują wynajęte od rumuńskiej linii Carpatair fokkery 100. Przetestowaliśmy tę maszynę.
Reklama
Samolot został wynajęty wraz z załogą i będzie wykorzystywany przez narodowego przewoźnika przynajmniej do drugiej połowy listopada. Przy pomocy fokkera 100 obsługiwane są przede wszystkim codzienne poranne i wieczorne rejsy z Warszawy do Amsterdamu, a także popołudniowy lot ze stolicy do Gdańska.
Czego mogą spodziewać się pasażerowie na pokładzie fokkera 100 Carpatair sprawdzamy podróżując lotem LO 265 z Warszawy do Amsterdamu.
Dlaczego LOT lata Carpatairem?
LOT wykorzystuje fokkera 100 rumuńskiego przewoźnika ze względu na braki we własnej flocie. Napięty rozkład w okresie letnio-jesiennym oraz zaplanowane przeglądy (zwłaszcza boeingów 737) spowodowały, że linie miały problem z planową realizacją wszystkich rejsów. Powodowało to narastanie opóźnień i odwołań lotów z przyczyn operacyjnych. Pojawienie się fokkera 100 odciążyło flotę LOT-u i pozwoliło na wyeliminowanie dalszych nieregularności.
Na lotnisku bez zmian
Na lotnisku loty realizowane przez Carpatair są obsługiwane dokładnie tak samo, jak każdy inny rozkładowy rejs LOT-u. Pasażerowie mogą korzystać z odprawy on-line lub w terminalu, obowiązują standardowe limity bagażowe uzależnione od trasy i klasy przelotu.
Ponieważ do Amsterdamu podróżujemy w klasie biznes możemy skorzystać ze wszystkich udogodnień przewidzianych dla pasażerów segmentu premium. Do naszej dyspozycji jest odrębna, komfortowa strefa odpraw i nadawania bagażu, szybkie przejście przez kontrolę bezpieczeństwa oraz dostęp do poczekalni biznesowej LOT-u Polonez (dla pasażerów klasy biznes na rejsach europejskich do części ogólnej salonu, zaś podróżnych ze statusem Star Alliance Gold do Elite Club).
Ponieważ fokker 100 jest obsługiwany bez użycia rękawa, na pokład podróżujemy osobnym busem dla pasażerów premium.
W trakcie boardingu obsługa naziemna informuje pasażerów o tym, że lot będzie realizowany samolotem należącym do rumuńskich linii i czasowo wykorzystywanym przez LOT. Mimo to niektórzy podróżni nie kryli wątpliwości, czy trafili do właściwego samolotu. Zmuszało to personel pokładowy to wielokrotnego wyjaśniania, że nie zaszła pomyłka i jest to rejs LOT-u do Amsterdamu.
Samolot wiekowy, ale dość wygodny
Kabina fokkera 100 ma nietypowy (z punktu widzenia samolotów znajdujących się obecnie we flocie LOT-u) układ miejsc 3-2. Może zabrać na pokład 105 pasażerów. Podział na klasy jest elastyczny w zależności od bieżących potrzeb na każdym rejsie, a więc podobnie jak w innych samolotach LOT-u obsługujących połączenia europejskie nie ma osobnych foteli w klasie biznes. W zamian tego podróżujący w tej klasie mają gwarancję wolnego miejsca obok.
Wnętrze samolotu jest już niestety sfatygowane. Na pierwszy rzut oka widać, że maszyna ma swoje lata. Posiada nie tylko leciwe wyposażenie, ale w wielu miejscach również wyraźne ślady jego zużycia.
Mimo tego fokker 100 okazał się dość wygodny w trakcie podróży. Miejsca z samego przodu są znacznie oddalone od silników, przez co w tej części kabiny jest relatywnie cicho. Skórzane fotele, choć wiekowe, bardzo dobrze sprawdzają się w czasie dwugodzinnego rejsu. Oczywiście brakuje wszystkiego tego, co jest już standardem w nowych samolotach: systemu indywidualnej rozrywki, gniazdek elektrycznych czy portów USB.
Serwis jak co dzień
Wynajęcie samolotów rumuńskiego przewoźnika przez LOT nie ma żadnego wpływu na serwis pokładowy. Wsiadając na pokład fokkera pasażerowie mogą zatem spodziewać się dokładnie takiego samego serwisu, jaki otrzymają na każdym innym rejsie polskich linii.
W klasie ekonomicznej na trasach międzynarodowych będzie to więc darmowy poczęstunek w postaci wafelka Prince Polo i wody mineralnej oraz możliwość skorzystania z płatnej oferty LOT Gourmet. Z kolei pasażerowie klasy biznes i ekonomicznej premium mogą liczyć na pełny posiłek oraz przyzwoity wybór napojów alkoholowych i bezalkoholowych.
W czasie porannego lotu do Amsterdamu przewidziano śniadanie, które serwowano na jednej tacy. Porcja nie była zbyt duża, ale jedzenie było smaczne. Do śniadania podano także koszyczek ze świeżym pieczywem (trzy rodzaje). Można było ponadto zamówić kawę, herbatę, soki, ewentualnie również mocniejsze trunki.
Nowością w serwisie LOT-u jest wprowadzenie mini-karty menu na trasach europejskich. Pasażerowie otrzymują ją wraz z posiłkiem i dzięki temu wiedzą, co zostało im zaserwowane. W przeszłości wiele razy spotkałem się z sytuacją, w której personel pokładowy nie znał dań podawanych w klasie biznes w trakcie lotu. Obecnie problem ten został wyeliminowany i jest to zmiana idąca w niewątpliwie bardzo dobrym kierunku.
Załoga na medal
Loty fokkerem 100 obsługuje zasadniczo załoga rumuńska, jednak dla komfortu pasażerów na pokładzie zawsze obecna jest polskojęzyczna osoba z personelu pokładowego LOT.
W drodze do Amsterdamu opiekowała się mną szefowa pokładu z Carpatair. Od powitania na pokładzie, przez cały czas podróży, z dużym zaangażowaniem wykonywała swoją pracę. Była nie tylko niezwykle serdeczna, ale przede wszystkim, co nie jest wcale tak częste podczas relatywnie krótkich lotów europejskich, aktywnie dbała o mój komfort, upewniając się wiele razy, czy czegoś nie potrzebuję. Taki serwis stworzył świetne wrażenie i mógłby być wzorem do naśladowania dla wielu europejskich linii.
Pojawienie się samolotu linii Carpatair na rejsach LOT-u, choć może wywoływać zaskoczenie niektórych pasażerów, nie ma w zasadzie żadnego wpływu na obsługę rejsu na lotnisku i serwis oferowany na pokładzie. Odpowiada on wszystkim standardom obowiązującym u polskiego przewoźnika. Samolot jest wprawdzie dość wiekowy, co widać po wyposażeniu kabiny, ale komfort na dwugodzinnym europejskim rejsie jest w pełni wystarczający.
Rumuński personel pokładowy znakomicie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Jest nie tylko profesjonalny, ale także z łatwością potrafi stworzyć miłą i serdeczną atmosferę na pokładzie. Dla wygodny podróżnych na pokładzie zawsze obecna jest również osoba polskojęzyczna z załogi LOT-u.
fot. Marek Stus