Chajderowski zastąpił Szymczaka
– Przejmuję spółkę w trakcie gruntownego procesu restrukturyzacji, w którym aktywnie uczestniczę jako szef działu finansów i restrukturyzacji, co w połączeniu z obiecującym planem lotów czarterowych w sezonie letnim pozwala mi optymistycznie patrzeć w przyszłość – powiedział nowy prezes. Dodał, że odczuwalny wzrost rynku połączeń czarterowych w Polsce i Europie pozwala na planowanie nie tylko najbliższych miesięcy, ale i kolejnych lat.
Piotr Chajderowski związany jest z Centralwings od sierpnia 2008 roku, kiedy objął stanowisko szefa obszaru restrukturyzacji i finansów, a ostatnio również członka Zarządu. Jest absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym o kierunku Finanse i Bankowość. W latach 1994–1995 pracował w Fundacji na Rzecz Restrukturyzacji Regionu Łódzkiego, jako doradca zarządu ds. finansowych. Do 1999 roku zajmował kolejno stanowiska księgowego inwestycyjnego i managera inwestycyjnego w PTP Kleinwort Benson Sp. z o.o. W latach 1999–2001 sprawował funkcję wiceprezesa zarządu Alpha Finance Sp. z o.o., a w latach 2001–2002 jako prezes zarządu związany był z Zakładami Metalurgicznymi SKAWINA S.A. Następnie zajmował się doradztwem w zakresie M&A i restrukturyzacji. Obecnie jest członkiem Rady Nadzorczej Grupy Lotos.
Program czarterów na lato na ukończeniu
Linie lotnicze Centralwings przeszły w ostatnich miesiącach kompleksowy proces restrukturyzacji, ze zmianą profilu działalności spółki włącznie. Realizując założenia Programu Naprawczego Grupy PLL LOT S.A., spółka z przewoźnika działającego w formule niskokosztowej zmieniła się na przewoźnika wyłącznie czarterowego - redukując tym samym część działalności przynoszącą największe straty.
Obecnie spółka kończy przygotowanie programu lotów czarterowych w sezonie letnim – jak dowiedzieliśmy się u władz polskiej linii. Rozumiemy, że będzie to już ostatni sezon rejsów czarterowych w barwach czerwonego wydrzyka.
Niedokończona spowiedź prezesa Szymczaka
Tomasz Szymczak, zajmujący dotychczas stanowisko prezesa od ośmiu miesięcy, złożył rezygnację - jak się dowiedzieliśmy - z powodów osobistych. Spotkaliśmy się z odchodzącym prezesem jeszcze 16 stycznia br. przygotowując z nim wywiad. Nie wiedzieliśmy wtedy, że prezes odejdzie, choć w trakcie wywiadu sugerował takie rozwiązanie. Publikujemy go teraz, choć nigdy nie otrzymaliśmy jego autoryzowanej wersji ostatecznej. Teraz wiemy dlaczego.
Pasazer.com: Czy jest pan ostatnim prezesem Centralwings?
Tomasz Szymczak: Z pewnością tak. Chyba, że zostanę oddelegowany do innych obowiązków i ktoś inny przejmie moją funkcję. Ale na to się raczej nie zanosi. Wiele wskazuje na to, że będę na stanowisku aż do formalnego zamknięcia firmy. Oczywiście marka i logo mogą pozostać, podobnie jak wszystko pozytywne, co po Centralwings pozostanie. Moja rola to także próba zmiany wizerunku przewoźnika i uczynienie pozytywnymi jak największej ilości aspektów z nim związanych. Mogę potwierdzić, że spółka zakończy swoją działalność do lata tego roku, lub nawet trochę wcześniej.
Pasazer.com: Czy wiedział pan, że będą to miesiące takich wyzwań, gdy obejmował pan w czerwcu 2008 roku stanowisko prezesa?
Tomasz Szymczak: Na pewno nie. Moja wiedza o sytuacji firmy, nawet dosyć szczegółowa, była jednak niepełna. Przede wszystkim wiedza o zagrożeniach czyhających na przewoźnika była niewielka. Nie byłem świadomy tego, bo tez nikt nie chwalił się tym na zewnątrz, co się tak naprawdę dzieje w firmie wewnątrz. Dopiero, gdy wszedłem w skład zarządu, otworzyły mi się oczy na wszechwładny bizantynizm, włączywszy w to służbowe karty kredytowe rozliczane po dwóch latach, aby wpisać te kwoty w straty przewoźnika, lub służbowe samochody wykorzystywane w celach prywatnych. Moim zadaniem było oczyszczenie firmy z wszelkiego rodzaju narośli. W tej chwili przewoźnik jest odchudzony z linearnym stanie wskazującym na korzystną inkorporację do firmy-matki lub na sprzedaż. To jedyne, co nam pozostało, gdyż restrukturyzacja przyszła w bardzo niekorzystnym okresie dekoniunktury, co raczej nie pozwala na rozwijanie przewoźnika na kurczącym się rynku przewozów lotniczych.
Pasazer.com: Czy gdyby został pan prezesem Centralwings dwa lata temu, to firma wyglądałaby dziś inaczej?
Tomasz Szymczak: Myslę, że tak. W ciągu tych dwóch lat udałoby się przede wszystkim stworzyć zespół fachowców, z jakim mamy obecnie do czynienia. Już dwa lata temu zlikwidowałbym wszystkie niepotrzebne źródła produkcji zbędnych kosztów, pozostawiając tylko te, które są niezbędne do funkcjonowania linii niskokosztowej. Obecnie mamy zespół fachowców, co jest dużym sukcesem. Z takim zespołem mógłbym dalej prowadzić firmę. Problemem stała się jednak ogólna sytuacja na rynku lotniczym, czy też bardziej szeroko w ekonomii światowej. Tego muru głową nie przebijemy, nawet gdybyśmy bardzo się starali.
Połączenia regularne musieliśmy w efekcie znieść. Żadne z istniejących nie pokrywało kosztów stałych, a tylko najlepsze z nich pokrywały koszty zmienne. Gdybym został prezesem wcześniej, wcześniej Centralwings skończyłyby latać na połączeniach regularnych.
Pasazer.com: Zakończyłby pan ów rozbuchany bizantynizm w spółce?
Tomasz Szymczak: Naturalnie! Błąd Centralwings tkwił już w zarodku. Przede wszystkim zupełnie absurdalna decyzja o dwóch siedzibach, w Łodzi i Warszawie, na samym początku. Później wiele dalszych absurdów narastało wraz z rozwojem firmy. Oczywiście, w czasach koniunktury, z jakimi mieliśmy do czynienia w momencie powstawania spółki, takie absurdy nie przeszkadzają. Stają się kamieniem u szyi dopiero w momencie kryzysu, a taki nadszedł. W Centralwings strategią było: „Róbmy, a jakoś się uda”. Tym bardziej, że na początku sama matka dbała o swoją córkę, dokładając ile się dało w celach prestiżowych. To wszystko upadło, gdy matka sama znalazła się w kłopotach.
Pasazer.com: Czy koncepcja linii niskokosztowej nie sprawdza się?
Tomasz Szymczak: Sprawdza, ale nie jest to zasada objawiona. Proszę zwrócić uwagę, że pomysły na linie niskokosztowe tworzone przez przewoźników sieciowych nie sprawdzają się. Niemieckie Germanwings mają kłopoty i nie przynoszą oczekiwanych zysków. clickair hiszpańskiej Iberii łączy się z Vuelingiem, gdyż inaczej obie padną. Brytyjskie bmibaby też cienko przędą.
Pasazer.com: A jak ocenia pan ideę Partnerstwa Skrzydeł, którą promował prezes Kociołek na samym początku istnienia firmy, czyli strategiczny sojusz ze wspomnianymi Germanwings?
Tomasz Szymczak: Pomysł zły nie był, ale miał on w zasadzie doprowadzić do przejęcia Centralwings przez Lufthansę. Niemiecka linia zresztą wiele zainwestowała w swoją córkę, oddając jej bogatą Kolonię na bazę. To jeden z najbogatszych regionów w Niemczech. Matka z córką nie konkurowały zbytnio ze sobą w ten sposób. Tymczasem w Polsce LOT i Centralwings operowały z Warszawy, zjadając sobie nawzajem pasażerów. Do tego bardzo niefortunna decyzja o powołaniu bazy w Krakowie – rynku najbardziej obleganym przez silnych konkurentów linii takiej, jak Centralwings. To się nie mogło udać przy takiej realizacji.
Pasazer.com: Zatem może Łódź była pomysłem na bazę Centralwings od samego początku?
Tomasz Szymczak: To niezła idea, ale nigdy nie spróbowana. Może dlatego, że Łódź generuje bardzo mały ruch lotniczy. Porównując z Krakowem, Katowicami, Gdańskiem, czy nawet Poznaniem, Łódź wyglądała i nadal wygląda bardzo słabo.
Pasazer.com: Ale właśnie może otwarcie głównej bazy Centralwings w Łodzi spowodowałoby rozwój tego lotniska? Warszawiacy jeździliby na Lublinek zachęceni dobrymi cenami. Polacy potrafią przejechać wiele kilometrów, aby skorzystać z dobrodziejstwa bardzo taniego biletu lotniczego.
Tomasz Szymczak: Jak mówię, nikt nigdy tego nie spróbował. Powiem więcej – mnie także ten pomysł nie przekonuje. Choć ulega to poprawie, to w ubiegłych latach fatalnie wyglądała sytuacja z jakością połączeń kolejowych i drogowych między Warszawą a Łodzią. Nie powiem, że to nie jest niewykonalne, w końcu z centrum Londynu do Luton czy Stansted jest podobna odległość. Niemniej jednak Centralwings wiele by straciły, gdyby latały wyłącznie z Łodzi, pozostawiając Warszawę konkurencji. Wizz Air i Norwegian zabrałyby nam pasażerów z Warszawy, a my byśmy byli maleńką linią regionalną.
Pasazer.com: Wróćmy zatem do teraźniejszości. Dochodzą do nas nadal wieści od czytelników, że Centralwings nadal zalegają ze zwrotami pieniędzy za niewykorzystane bilety po tym wielkim kasowaniu, z jakim pasażerowie mieli do czynienia na jesieni ubiegłego roku. Jak wygląda ta sprawa z punktu widzenia zarządu spółki?
Tomasz Szymczak: To prawda. Na to nakładają się dwie rzeczy. Po pierwsze, mamy olbrzymią ilość spraw do rozliczenia, a nasz zespół jest niezbyt już duży. Po drugie, sporo winy ponosi pewna część pasażerów, gdyż podczas rezerwacji biletu nie podali poprawnych danych tele-adresowych, chociażby błędne adresy poczty elektronicznej. My, jako Centralwings, rozliczamy jednak wszystko stopniowo i zakończymy całą procedurę pozytywnie.
Na tym rozmowa z prezesem Szymczakiem zapisana 16 stycznia br. się urwała. Wywiad mieliśmy dopracować już podczas procesu autoryzacji. Rozmowa pozostała jednak niedokończona, podobnie jak prezesura Tomasza Szymczaka.
Rozmawiał: Marcin Jędrzejczak
[wywiad nieautoryzowany]