Palić nie wolno, a popielniczki wciąż w samolotach
Całkowity zakaz palenia pierwszy raz został wprowadzony w lutym 1990 r. Pionierami były amerykańskie linie lotnicze. Inni przewoźnicy podchwycili temat i zakaz szybko rozprzestrzenił się po wszystkich zakątkach świata. Światowy przepis o zakazie palenia na pokładzie obowiązuje od 2000 r.
Dlaczego został wprowadzony? Wcale nie chodziło o względy przeciwpożarowe, a jak zwykle o pieniądze i do pewnego stopnia także komfort podróżnych.
W czasach, kiedy palenie było jeszcze dozwolone, wentylacja w samolocie musiała działać na tyle sprawnie, by całkowita wymiana powietrza następowała co kilka minut. Obecnie dokonuje się jej co 20-30 minut. Szacunkowo rzadsza wymiana powietrza zmniejsza zużycie paliwa o od 3 do 6 proc. A to z kolei przekłada się na niższe koszty lotu.
To nie był jedyny powód. Dym papierosowy bardzo łatwo wsiąkał w elementy kabiny, co przekładało się na konieczność jej częstego czyszczenia. Ponadto popiół po papierosach zanieczyszczał fotele oraz mundury personalu pokładowego. To właśnie stowarzyszenie stewardess od 1960 r. walczyło o zakazanie palenia papierosów na pokładzie samolotów. Szybko brudzące się mundury były tylko jednym powodem. Oprócz tego stewardessy narzekały na zanieczyszczone powietrze, problemy z oddychaniem i zwiększone prawdopodobieństwo zachorowania na raka płuc.
Z czasem także pasażerowie zaczęli narzekać na wszechobecny dym tytoniowy.
- Byłem palaczem do 1984 r. Pamiętam siedzenie w szczelnie zamkniętych samolotach wypełnionych po sufit dymem tytoniowym. Wyobraźcie sobie spędzić sześć godzin w samolocie lecącym z Nowego Jorku do Los Angeles i być zamkniętym jak sardynka w puszcze pełnej toksycznego dymu. Nawet robotnicy pracujący w fabrykach mieli lepsze warunki - tłumaczył jeden z pasażerów, cytowany przez "The New York Times".
Nawet niektóre amerykańskie wypożyczalnie samochodów za możliwość palenia w środku kasowały wtedy 250 dolarów, które później były przeznaczane na czyszczenie wnętrza samochodu i likwidację zapachu tytoniu.
Mimo poparcia niektórych pasażerów, stowarzyszenie stewardess długo walczyło o zakazanie palenia papierosów na pokładzie. Głównym wrogiem tego pomysłu okazały się wytwórnie papierosów, dla których osoby palące w samolotach stanowiły pokaźne źródło zarobku.
Czy udało się podwyższyć komfort podróżnych? Na pewno dym tytoniowy już na zawsze znikł z kabin samolotów, jednak zrezygnowano także z częstszej wymiany powietrza, przez co wygoda lotu zmalała. Obecnie jednak nikomu nie śpieszy się do zwiększania częstotliwości wymiany powietrza, gdyż ta generuje dodatkowe koszty.
Teraz zakaz palenia obowiązuje we wszystkich liniach lotniczych świata. Koszty jego złamania zależą od przewoźnika, ale są wysokie. W Polsce za papierosa w samolocie zapłacimy mandat w wysokości 500 zł. W innych krajach wykroczenie jest karane znacznie surowiej. Qatar Airways za palenie na pokładzie pobiera grzywnę w wysokości do 5000 zł, czasem może skończyć nawet na kilkudniowym areszcie. W dodatku pasażer może zostać wpisany na czarną listę linii - utracić możliwość latania z danym przewoźnikiem.
Jednak mimo powszechnego zakazu palenia, w samolotach wciąż można spotkać popielniczki wbudowane w podłokietniki bądź umieszczone w toaletach. Są one montowane nawet w najnowszych maszynach, choć producenci doskonale wiedzą, że nikt legalnie na pokładzie nie będzie mógł zapalić.
Montowanie popielniczek wciąż nakazują przepisy. Urzędnicy zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania postanowili zabezpieczyć się na wypadek, gdyby jakiś pasażer jednak postanowił złamać zakaz. Niedopałek wrzucony do zwykłej śmietniczki mógłby spowodować pożar to na pokładzie. W 1973 r. pod Paryżem rozbił się boeing 707 brazylijskiej linii Varig - na pokładzie, a konkretnie w tylnej toalecie, wybuchł pożar, którego powodem był właśnie niedopałek. W katastrofie zginęło 123 pasażerów.