Estonian Air i InterSky kończą działalność
Estonian Air od jutra (8.11) przestanie wykonywać loty. Upadłość linii to efekt decyzji Komisji Europejskiej, która nakazała zwrot pomocy publicznej, uznanej za nielegalną. Kilka dni temu działalność zakończyła też austriacka linia InterSky.
Reklama
Estonian Air musi zwrócić państwu ok. 85 mln euro wraz z odsetkami - zawyrokowała unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Brukselska administracja uznała, że linia nie spełniła warunków, by otrzymać pomoc publiczną. Przede wszystkim nie przedstawiła planu restrukturyzacji, który dawałby nadzieję na odzyskanie trwałej rentowności.
Przewoźnika nie stać na zwrot takiej kwoty, więc rząd przeprowadzi kontrolowaną upadłość spółki. Pierwszym etapem jest zawieszenie połączeń linii. Według przedstawicieli rządu w Tallinie upadłość nie będzie problemem dla sektora prywatnego, bo wierzycielem Estonian Air jest prawie wyłącznie państwo.
Jak przypomina agencja AP, od 2009 r. rząd Estonii zainwestował w spółkę niemal 60 mln euro. W ubiegłym roku Estonian Air miał stratę operacyjną równą 6,7 mln euro.
Estonia zarezerwowała już ponad 40 mln euro na uruchomienie nowego państwowego przewoźnika. Rząd tego kraju zapowiada, że na późniejszych etapach planuje pozyskać inwestorów prywatnych i państwowych do tego projektu.
Estonian Air dysponował flotą jedynie pięciu samolotów: czterech bombardierów CRJ w wersjach -700 i -900 oraz jednym embraerem 170.
To już drugie bankructwo linii lotniczej w krajach bałtyckich w tym roku - wcześniej zbankrutowała Air Lituanica.
W czwartek loty zawiesiła za to austriacka linia regionalna InterSky. Deficytowy przewoźnik prowadził rozmowy z nieokreślonym niemieckim inwestorem, jednak po ich fiasku zdecydował o zawieszeniu operacji. Już wcześniej rząd Austrii deklarował, że jeśli InterSky do 3 listopada nie przedstawi gwarancji finansowych umożliwiających dalsze funkcjonowanie, zabierze tej spółce certyfikat AOC.
InterSky posiadał również pięć samolotów: dwa ATR-y 72-600 i trzy bombardiery Dash 8 Q300. Flota ta wróciła już do właściciela - firmy leasingowej Castlelake.
fot. Dominik Sipinski