Holendrzy będą szukać MH370 w oceanie
Dominik Sipiński
Holenderska firma konsultingowa z branży naftowej Fugro NV wygrała przetarg na poszukiwanie wraku samolotu MH370 na dnie Oceanu Indyjskiego. Prace ruszą na początku września.
Reklama
Po bezowocnych miesiącach poszukiwań śladów boeinga 777 linii Malaysia Airlines, który w marcu tego roku zniknął z radarów w trakcie rejsu MH370 z Kuala Lumpur do Pekinu, Australia zdecydowała się powierzyć dalsze poszukiwania prywatnej, wyspecjalizowanej firmie. To właśnie na australijskich wodach terytorialnych na południowym Oceanie Indyjskim prawdopodobnie rozbił się samolot.
Przetarg trwał miesiąc. Zwycięska holenderska firma wykorzysta dwa statki wyposażone w nowoczesną aparaturę, w tym urządzenia do poszukiwań głębokowodnych oraz kamery wideo. Do przeszukania jest ponad 50 tys. kilometrów kwadratowych - to więcej niż powierzchnia województwa mazowieckiego i małopolskiego razem wziętych.
Wicepremier Australii, Warren Truss, powiedział, że jest "umiarkowanym optymistą", choć przyznał, że poszukiwania pozostają wielkim wyzwaniem. Do tej pory marynarka i lotnictwo Australii spędziły ok. 100 dni próbując zlokalizować jakiekolwiek ślady katastrofy MH370. Do dziś nie wiadomo, co tak naprawdę stało się z samolotem, gdzie spadł i dlaczego. Trudno nawet wyjaśnić, dlaczego znalazł się nad południowym Oceanem Indyjskim, w kierunku dokładnie przeciwnym od zamierzonej trasy lotu.
Według Trussa, do tej pory udało się stworzyć dokładną mapę dna oceanu na obszarze ok. trzech piątych całej strefy poszukiwań. Zajmuje się tym jeden ze statków Fugro NV (razem z chińską jednostką), drugi jest już w Perth, gdzie znajduje się baza poszukiwań.
Akcja poszukiwawcza może potrwać nawet rok. Poszukiwania MH370 są najdroższą tego typu operacją w historii - Reuters policzył, że tylko w ciagu pierwszego miesiąca wydano ok. 44 mln dolarów. Tyle samo wydano na całe poszukiwania oraz wydobycie z dna ocenu wraku samolotu AF447, który spadł do Atlantyku.
gość
pcharasz
marcowy