MH370 celowo unikał radarów?
Reklama
Coraz więcej poszlak wskazuje na celowe działanie, które doprowadziło do zniknięcia Boeinga 777-200ER Malaysia Airlines wykonującego lot MH370 z Kuala Lumpur do Pekinu.
Dominik Sipiński
Władze Malezji poinformowały wczoraj (16.3), że komunikator ACARS został wyłączony prawdopodobnie przed ostatnią transmisją głosową z kokpitu do kontroli ruchu lotniczego.
Czytaj też: Minął tydzień. Co wiemy o MH370?
System ACARS to urządzenie, dzięki któremu za pomocą krótkich wiadomości tekstowych piloci mogą kontaktować się z obsługą naziemną. Rutynowo nadaje on sygnał co 30 minut, a także w przypadku nieprawidłowości technicznych.
Ostatnia rutynowa transmisja ACARS nastąpiła o godz. 1:07 czasu lokalnego. O godz. 1:19 po raz ostatni malezyjska kontrola ruchu lotniczego kontaktowała się z lotem MH370. Transmisja zakończyła się odpowiedzią z kokpitu: "W porządku, dobranoc" ("All right, good night"). Nie wiadomo, kto wypowiedział te słowa, choć władze podejrzewają, że był to pierwszy oficer rejsu. Trwają analizy, czy w jego głosie były ślady silnych emocji.
O godz. 1:22 samolot zniknął z radarów kontrolerów, co wskazuje na wyłączenie transpondera, czyli nadajnika identyfikującego samolot i transmitującego podstawowe dane o locie.
Przedstawiciele Malaysia Airlines zaprzeczają jednak deklaracji władz o tym, że ACARS został wyłączony przed ostatnimi słowami z kokpitu. Podkreślają, że system nadawał sygnał co pół godziny, co świadczy jedynie o tym, że przestał działać pomiędzy godz. 1:07 a 1:37 (15 minut po zniknięciu z radarów).
Zniknięcie nastąpiło na obszarze granicznym pomiędzy malezyjską i wietnamską strefą kontroli ruchu lotniczego. To mogło doprowadzić do opóźnienia w zauważeniu zniknięcia. Samolot nigdy nie nawiązał kontaktu z wietnamskimi kontrolerami. To kolejna poszlaka, która wskazuje na celowe działanie.
Malezyjski dziennik "New Straits Times" dodał dziś, że samolot mógł kontynuować lot na niskiej wysokości - nawet 5 tys. stóp (ok. 1,5 km). Maszyna na takiej wysokości byłaby znacznie trudniej wykrywalna przez radary, piloci mogliby też "chować się" między górami. Taki lot byłby jednak niebezpieczny, a spalanie paliwa wzrosłoby znacznie, więc zmalałby zasięg Boeinga 777.
Dominik Sipiński