ETS nadal kontrowersyjny
Reklama
Europejski Schemat Handlu Emisjami (ETS) wciąż budzi kontrowersje w świecie lotniczym pomimo osiągnięcia globalnego porozumienia na początku października. Przedstawiciel linii z Azji i rejonu Pacyfiku skrytykował to, że system obejmie wszystkie loty na terenie UE, także wykonywane przez pozaunijnych przewoźników.
Dominik Sipiński
ETS to program, który nakłada na przewoźników obowiązek posiadania zezwoleń na emisję dwutlenku węgla przez samoloty. Większość z tych zezwoleń trafi do linii za darmo, ale część będzie płatna. Możliwy będzie też handel zezwoleniami.
Schemat objął lotnictwo 1 stycznia 2011 r. Przewoźnicy spoza Unii zbuntowali się przeciwko opłatom. Przekonywali, że nie będą płacić za zezwolenia na emisję podczas całego lotu, skoro tylko jego niewielka część przebiega na terenie Unii.
Po prawie dwuletniej batalii, która niemal doprowadziła do wojny handlowej w branży lotniczej na początku października na szczycie ICAO osiągnięto globalne porozumienie w sprawie redukcji emisji dwutlenku węgla w lotnictwie. ETS nadal jednak obowiązuje na terenie Europy.
Linie lotnicze z terenu UE pogodziły się już z obowiązkiem zdobycia zezwoleń na emisję, ale inni przewoźnicy nadal protestują.
Andrew Herdman, dyrektor generalny Stowarzyszenia Przewoźników z Azji i Pacyfiku (AAPA) powiedział, że przewoźnicy spoza UE nie powinni płacić nawet za fragment lotu przebiegający nad wspólnotą, o ile nie zostanie zawarte odpowiednie porozumienie między rządem danego kraju a Brukselą. Słowa Herdmana cytuje dzisiejszy "The Australian".
Herdman przestrzega, że takie rozwiązanie jest sprzeczne z duchem porozumienia ze szczytu ICAO. W jego ocenie protestować szczególnie mocno mogą przewoźnicy z krajów rozwijających się.
Dominik Sipiński