Sprostowanie: Łódź zarabia na liniach
Reklama
W opublikowanym 15 marca artykule "Rachunek za lądowanie. Ze zniżką" podaliśmy nieprawdziwe dane w odniesieniu do łódzkiego lotniska. Wbrew temu, co napisaliśmy, suma dopłat dla przewoźników oraz płaconych przez nich opłat lotniskowych jest dodatnia, czyli lotnisko na każdej operacji zarabia.
W oryginalnej wersji artykułu błędnie skalkulowaliśmy dopłaty, które port przyznaje dla nowych tras. Z uwagi na przyjętą przez nas metodę obliczeń uzyskaliśmy wynik ujemny, co wskazywałoby na to, że do każdego lądowania lotnisko dopłaca. W rzeczywistości dopłaty znacznie obniżają koszty ponoszone przez linię lotniczą, ale nie znikają one całkowicie.
Dominik Sipiński
W oryginalnej wersji artykułu błędnie skalkulowaliśmy dopłaty, które port przyznaje dla nowych tras. Z uwagi na przyjętą przez nas metodę obliczeń uzyskaliśmy wynik ujemny, co wskazywałoby na to, że do każdego lądowania lotnisko dopłaca. W rzeczywistości dopłaty znacznie obniżają koszty ponoszone przez linię lotniczą, ale nie znikają one całkowicie.
Port lotniczy w Łodzi przyznaje dla każdej nowo uruchomionej trasy dopłatę. Jeśli linia przewozi ponad 40 tys. pasażerów rocznie, dopłaty dla pierwszej trasy wynoszą 650 tys. zł, dla drugiej - 800 tys., a dla trzeciej - 1 mln zł. Jednak każda z tras otrzymują tylko jedną z tych dopłat. W związku z tym w żadnym przypadku nie dojdzie do sytuacji, by to port płacił liniom za lądowanie.
Nie zmienia to faktu, że łódzkie lotnisko dla linii otwierających więcej niż jedną trasę należy do najtańszych. Płacą oni tam za pasażera średnio (według przyjętej przez nas metodologii) ok. 22 zł.
Za pomyłkę przepraszamy i na przyszłość obiecujemy, że nie damy się zwieść skomplikowanym taryfom i tabelom zniżek oraz natłokowi liczb.
Dominik Sipiński