Mikosz, Balczun o restrukturyzacji LOT-u

Restrukturyzacja - to słowo-klucz, które powtarza się w wywiadach, które dziennikarze TVN CNBC przeprowadzili z Sebastianem Mikoszem, prezesem LOT-u, oraz Wojciechem Balczunem, przewodniczącym Rady Nadzorczej linii.

Jak podkreśla Mikosz, to słowo w Locie nieco już się zużyło, bo przewoźnik od wielu lat jest w trakcie nieustającej restrukturyzacji. Zauważa jednak, że warunkiem niezbędnym do przetrwania linii jest dostosowanie się do nowych warunków.

- LOT generalnie od wielu, wielu lat ma problemy z płynnością finansową, wynikające z tego, że nie zarabia tyle, by pokryć swoje koszty. Restrukturyzacja, które będzie teraz wprowadzana ma doprowadzić do tego, że LOT się zbilansuje w działalności operacyjnej - dodaje Balczun. 

Przewodniczący Rady Nadzorczej LOT-u podkreśla, że restrukturyzacja obejmie wszystkie działy przewoźnika i powinna doprowadzić do wypracowania zupełnie nowego modelu biznesowego.

Zarówno Mikosz, jak i Balczun stawiają jak najszybszą prywatyzację za cel. Jednak obydwaj przyznają, że trudno o dokładną datę. Zainteresowanie inwestorów zależy bowiem nie tylko od skuteczności zmian w Locie, ale i od panujących na rynku warunków, a te w ostatnich latach nie są sprzyjające.

Prezes LOT-u podkreśla, że pierwszym krokiem, który umożliwi podjęcie rozmów, będzie zmiana ustawy o PLL LOT. W obecnym kształcie uniemożliwia ona prywatnemu inwestorowi przejęcie większościowego pakietu akcji. Ustawa uchylająca obecnie obowiązująca jest już opracowywana w rządzie.

- Zmiana ustawy otworzy nam nowe możliwości. Najbardziej pożądanym udziałowcem byłaby inna linia lotnicza lub holding lotniczy. Ale nie wykluczam również zainteresowania funduszy private equity. Ale warunkiem jest możliwość posiadania kontroli - mówi Mikosz. 

Elementem restrukturyzacji linii jest też zmiana siatki połączeń. LOT przestanie latać z Warszawy do Doniecka, Kairu i Erywania oraz z Krakowa do Paryża, a Sebastian Mikosz zapowiada, że to wcale nie musi być koniec cięć. Podkreśla jednak, że LOT na pewno utrzyma, a nawet zwiększy oferowanie na flagowych trasach transatlantyckich.

By umożliwić lepsze planowanie siatki dalekiego zasięgu przewoźnik z góry do października wycofał uziemione obecnie Boeingi 787 Dreamliner. 

- My nie możemy mówić pasażerom, agentom i wszystkim, którzy uczestniczą w rynku, że będziemy mieli Dreamlinery, ale nie jesteśmy do końca pewni. Dopóki nie jesteśmy pewni daty wznowienia rejsów uznajemy, że na siatce tego samolotu nie planujemy - mówi Sebastian Mikosz podkreślając, że jest to istotna strata wizerunkowa. 

Prezes LOT-u nie wyklucza, że maszyny wrócą do lotów wcześniej, choć przyznaje, że choćby z powodów formalnych może to być skomplikowane. 

Dominik Sipiński