Nie ma decyzji o lotniskach w Londynie
Reklama
Koalicja Torysów i Liberalnych Demokratów w Wielkiej Brytanii po raz kolejny odroczyła debatę na temat przyszłości lotnisk w południowo-wschodniej Anglii. W jej trakcie mogłaby zapaść m.in. decyzja o budowie nowych pasów startowych w londyńskich portach lotniczych Heathrow, Stansted i Gatwick.
Debata miała odbyć się początkowo w marcu br., ale teraz nic nie wskazuje na to, by decyzja mogła zapaść szybciej niż pod koniec 2012 r. Choć od 2010 r. rządząca w Londynie koalicja oficjalnie jest przeciwna rozbudowie lotnisk w rejonie stolicy Wielkiej Brytanii, od pewnego czasu pojawiają się sygnały, że takie rozwiązanie może jednak zostać dopuszczone.
W ubiegłym roku z pomysłem budowy zupełnie nowego lotniska w ujściu Tamizy wyszedł burmistrz Londynu, konserwatysta Boris Johnson. Choć rząd nie zgadza się na ten plan, może okazać się on łatwiejszy do przeprowadzenia niż budowa nowego pasa startowego w Heathrow. Temu mocno sprzeciwiają się mieszkańcy i organizacje ekologów. Laburzyści obiecują jednak, że w przypadku wygranej wyborów wszystkie opcje zostaną przeanalizowane.
Rozbudowa lotnisk w rejonie Londynu jest niezbędna, bo zarówno Heathrow (dwie drogi startowe), jak i Gatwick (jedna aktywna droga) należą do najbardziej zatłoczonych europejskich lotnisk.
Rządzący konserwatyści zapowiedzieli, że 500 mln funtów zostanie przeznaczonych na polepszenie połączenia kolejowego na Heathrow, najbardziej ruchliwe międzynarodowe lotnisko świata. Równocześnie przepisy dotyczące przydzielania slotów (zezwoleń na start i lądowanie) oraz innych obszarów prawa lotniczego mają zostać zliberalizowane.
Dominik Sipiński
Dominik Sipiński