Dzisiaj mija 30 lat od śmierci 183 pasażerów samolotu Ił 62M ,,Tadeusz Kościuszko''. Samolot rejsowy LO5055 lecący z Warszawy do Nowego Jorku będąc na wysokości Grudziądza poinformował o kłopotach. W wyniku wybuchu załoga samolotu stwierdziła utratę hermetyczności (dekompresja), utratę dwóch silników i pożar na pokładzie. Podjęto decyzję o powrocie do Warszawy, choć wcześnie myślano o próbie lądowania w Gdańsku a następnie na wówczas wojskowym lotnisku w Modlinie. W czasie awaryjnego powrotu na Okęcie załoga rozpoczęła zrzut paliwa który niestety był często przerywany ze względu na pojawiające się kolejne awarie. Pożar w końcowej fazie lotu spowodował uszkodzenie układu sterowania trymerem co skutkowało ,,wachnięcia'' czyli nierówny góra-dół lot samolotu. Niestety samolot nie doleciał do pasa warszawskiego lotniska. Rozbił się w odległości 5700 metrów od pasa na terenie Lasu Kabackiego. Komisja badająca przyczyny katastrofy ustaliła, że krytycznym elementem było łożysko wałeczkowe. Ponadto w łożyskach wywiercono trzy otwory które miały doprowadzić smar. Te ,,innowacje'' spowodowały powstanie karbu, który spowodował proces niszczenia doprowadzając w rezultacie do urwania wału. Teoretycznie takiego łożyska nie powinno dopuścić się podczas przeglądu technicznego. Niestety stało się inaczej. Przed samym rozbiciem z samolotu rozległy się legendarne już słowa: ,,Dobranoc, do widzenia! Cześć, giniemy!