Młody Holender wyszukał za niewielkie pieniądze bilet lotniczy z Amsterdamu do Sydney. Zapłacił ok. 800 euro i zarezerwował ,, od ręki'', wszak taka promocja nie zdarza się często. Pierwsza część lotu wiodła do Toronto. Po wylądowaniu miał przesiadkę. I tu powinno zapalić mu się czerwone światełko. Wsiadł do małego samolotu który na logikę nie miał szans dolecieć do Sydney. Ale mimo to wsiadł i ...............wylądował w Sydney. Kanadyjskim Sydney w prowincji Nowa Szkocja. Zamiast wprost na plaże trafił w środek zimy mając przy sobie ubiór nie odpowiadający warunkom na zewnątrz. Dobrze, że polskie miasta mające również swoich odpowiedników w świecie np. Warszawa w stanie Indiana w USA czy Kraków w Wisconsin nie mają lotnisk.