gość_82e40
2020-02-17 15:58
I chciałbym zobaczyć miny tych tutejszych "ekspertów", którzy powtarzają jak mantrę dlaczego LOT nie lata do Bangkoku... Skoro nawet Norwegian nie potrafi zarobić na trasach ze Skandynawii do Tajlandii ( wydawać się może że to złoty interes), z o wiele niższymi kosztami, tajskimi załogami ( o połowę tańsze niż skandynawskie), to co dopiero LOT....
gość_8b80a
2020-02-17 12:17
To nie jest kwestia modelu LCC, tylko terytorialności. Norwegian wszedł do Londynu, bo policzył, że za 100$ mniej jest w stanie przewieść pasażerów i jeszcze zarobić. I gdyby robił to na niewielką skalę, to by mu wyszło. Ale oni wrzucili tak dużą ofertę, że tradycyjni, zwłaszcza AA/BA musieli zareagować. W wyniku tego ceny połączeń spadły i spadły zyski tradycyjnym.
AA/BA przeprowadzili kontratak i zaczęli otwierać konkurencyjne do Norwegiana połączenia, nawet do miejsc, które wcześniej lekceważyli. AA/BA bardzo też powiększyli ofertę transatlantycką. I ona systematycznie rośnie.
Gdyby Norwegian wybrał strategie niszową terytorialną i wszedł do "poszkodowanych" regionów, na przykład Manchesteru, Barcelony lub Malagi, na Sycylię, a nawet (tak tak, nie śmiejcie się) Budapesztu, czy Krakowa to dziś byłby dochodową linią.
I wreszcie Norwegian, a sprawa polska: zakup Condora bardzo przypomina wejście Norwegiana do Londynu. Mimo olbrzymich synergii (na zakupach i serwisowaniu samolotów) LOT nie wygra wojny z Lufą, więc nie powinien jej zaczynać.
(stary ec29)
spotter10
2020-02-17 10:36
Bo nie od dziś wiadomo, że najwięcej na dalekodystansowych trasach zarabia się na klasach premium oraz biznes. Na krótkiej trasie niewiele osób jest w stanie zapłacić dużo więcej za lepszy serwis pokładowy w rejsie trwającym 3-4h. Ale na długich przelotach już tak. Dlatego każdy tradycyjny przewoźnik dba o ten segment, zaś klasa ekonomiczna jest tylko dodatkiem, który generuje dodatkowy przychód.