Trzymałem kciuki. Od zawsze kibicowałem naszej narodowej linii z tradycjami, doświadczeniem i ludźmi. Jako małolat przeżywałem wymianę floty na zachodnią, spekulowałem z kolegami o tym jakie samoloty trafią do LOTu, na jakie trasy zostaną przeznaczone i wreszcie czy coś z tego nowego "miodu" skapnie portom lokalnym (nie jestem z Warszawy). Zawsze drażniło mnie poniewieranie LOTu przez Polaków. Zastanawiałem się jak to jest możliwe, że każdy zachodni Niemiec dałby się pokroić za LH, każdy Holender za KLM, ba nawet każdy Czech za wspólne ze Słowakami wtedy Ceskoslovenske Aerolinie - mimo tego, że oni też latali na AN-24, IŁ-18, TU-134 i IŁ-62. W końcu doczekałem się. Ogarniała mnie duma gdy po 767 zaczęły meldować się we flocie ATRy, później 737. Okazało się, że Polakom nie chodziło o flotę. W opinii wielu ludzi LOT to nadal było dziadostwo, nadal tylko frajer korzystał z ich usług. Doszedłem do wniosku, że to wynika z biedy. Jeśli ktoś nie leci LOTem, chociaż ma polskie lotnisko pod nosem, a leci obcym przewoźnikiem tylko dlatego, że bilet jest tańszy o 20 euro, to faktycznie biada polskim firmom. Jest w naturze Polaka jakaś cząstka autodestrukcji. Później będzie lament, że pompuje się obcy kapitał, że już nie ma nic polskiego.