Benjing 18.05.2015 g.08.45
Msc.18C
LOT LO092
Nie świtaniec i nie radość o
poranku.
Powrót do przeszłości.
Szanowni Państwo proszę o zapoznanie
się z moimi ,,wrażeniami" lecąc Waszymi liniami tego dnia. Wchodzący do samolotu zawsze witani są
uśmiechem, pogodnym spojrzeniem oraz powitaniem. Wchodząc do samolotu LOT-u
podkreślanego w każdej zapowiedzi... Dreamliner grzęzło mi to
jak ość w przełyku w miarę upływu lotu z Pekinu do Warszawy.
Zacznę od faktu, że poleciałem
LOTem mając w kieszeni bilet Lufthansy trzy dni później. Zanim dotarłem "rękawem" do
wejścia samolotu minął mnie wpierw lewą stroną, potem innych
półbiegiem jak się później okazało kapitan samolotu.
Niezrozumiałym dla wszystkich obywateli Chin przepraszam w języku
angielskim powiedzmy zmuszał do reakcji podobnej jaką widzimy
czasami na ulicy, kiedy za nami słyszymy sygnał karetki, ale nie
zlikalizowaliśmy jeszcze jej. Widok odskakujących Chińczyków,
uchylających miejsca, ponaglającemu na wejściu nie mógł
uspakajać gości. Wchodząc do samolotu usłyszałem przywitanie z
miną twarzy nieneutralną. Usiadłem na swoim miejscu nr 18c. Po
chwili pewna Rosjanka była przekonana, że to Jej miejsce, więc
wstałem, by z bagażu wyjąć bilet. Pomyłki bywają. Sprawdziłem,
na wszelki wypadek stojąca Pani nazwijmy umownie starsza Pani w blond
włosach została przeze mnie poproszona o potwierdzenie, czy miejsce
na moim bilecie odpowiada zajętemu. Pani podpierając o drzwi
toalety po tej samej lewej stronie z nogą oplecioną na drugiej i
przełożonymi rekoma wykrzesała siłę, by potwierdzić zgodność
zajętego i na bilecie. Odchylenie się na prawą toaletę załatwiło
sprawę. Czy podejście dwóch metrów i wskazanie ręką z
wyrozumiałym uśmiechem głównie nie rozumiejącej tak jak jak po
polsku byłoby w tej niefrasobliwej dla Rosjanki w tej sytuacji miłe?
Poradziłem sobie. Pani przeprosiła, a ja w zamian w Jej języku
odpowiedziałem nic się nie stało, wszystko w porządku.
Natychmiast Pani odpłaciła uśmiechem do mnie, a ja pomogłem owej
niskiej osobie położyć bagaż nad moją głową. Gdzie była Pani
LOT-u? Niezmiennie tyle, że nie oparta. Coś wóczas we mnie
obudziło chęć porównania pracy naszych rodaków z liniami
Chińskimi, Lufthansy.
Przywitał się kapitan było prawie w
porządku. Polski, angielski. LOT chce przewozić więcej pasażerów?
Polaków czy Chińczyków? Strategia LOT-u powie oczywiście obu
nacji, ale liczby stoją postronie azjatów. Więc pytam, gdzie
przywitanie w języku chińskim? Jeśli w samolocie około 80% leci
obywateli Chin, to dlaczego nie ma przywitania kapitana w ich języku
? Przed startem także po prawej stronie nazwijmy młodsza Pani
blondynka zamykały pojemniki na bagaże. Twarze malowane... nie wiem
czym? Czy Ci ludzie mieli nadgodziny? Nie doczekałem ani razu
pozytywnego wyrazu twarzy, kiedy Panie zamykały pojemniki lub
wchodziły w kontakt z pasażerami.
Wkrótce rozpoczęto podawać
posiłki. Kiedy do mnie docierała Pani starsza blondynka pojawił
się Jej pierwszy szczery wyraz twarzy i uśmiech. Dwa rzędy
przede mną pewien Chińczyk wybrał kurczaka mówiąc to kilkakrotnie
w języku chińskim. Tak to panią rozbawiło, że ja słyszałem
Jej rozbrajający komentarz... "ja ich nie rozumiem, tego ich
języka co mówią"... . Przkro było to słyszeć. Pytam, czy
to ignorancja staregów LOTu, czy zatrudnienionych osób? Słyszeli
Państwo co mówią Chińczycy? Dzisiaj wszyscy uczymy się
angielskiego, jutro cały świat będzie uczył się chińskiego. To
jest oczywiste. Kiedy klient wraca? Kiedy w Waszym samolocie czuje
się lepiej niż w innym. Więc zróbcie to! Jeśli ja chcę
nawiązać kontakt ze stroną chińską to muszę CHCIEĆ, choć
odrobinę mówić w ich języku. To potężne działo, które działa.
Starsza Pani blondynka zrehabilitowała się nieco, rząd przede mną
pytając Rosjankę w jej języku na co ma ochotę. Ciekawostką jest
niestety sposób w jaki podawała Pani napoje. Czy nie jest brakiem
szacunku podawanie napoju do ręki pierwszej z brzegu osoby nie
patrząc na Nią? Można gorzej. Pani podając napój jednej osobie
zadawała w tym czasie pytanie następnej. Przepraszam za porównanie,
ale Hitler słynął z szybkości jaką witał się z wieloma
wojskowymi. Robił tak samo. Taki zwyczaj rządził na pokładzie,
kiedy ja leciałem LOT-em nr LO 092 tego dnia. Nie wiem jak inni to robili. Na tle
moich obserwacji znalazł się chyba wyjątek. Nazwijmy umownie
najmłoszy Pan z obsługi, który ciągnął wózek z Panią starszą
blondynką.
W międzyczasie zapowiedziano turbulencje, faktycznie
były, ale naprawdę były niewielkie. Gdyby było inaczej
przerwano by podawanie napojów. Pechowo Pan polał mnie sokiem z
czarnej porzeczki. Bywa. Nie zauważył Pan - także bywa. Ale pytam,
czy można założyć, że obsługa jest profesjonalna? Chodzi o to
co robi w takiej sytuacji.
Tu się dla mnie zaczyna standard
obsługi. Wózek się przesunął za mnie i otrzymałem od starszej
Pani blondynki niezdarnym ruchem lekko zmięte trzy chusteczki.
Wytarłem spodnie, łokieć, i podłokietnik Waszego Dreamlinera. Tu
nie idzie o empatię załogi. Zachowanie personelu "po"
pozostawiam Państwu. Nie chcę już pytać kolejny raz, gdzie
właściwa reakcja personelu? Chyba że taki jest właśnie standard
obsługi LOT-u. Nie było przepraszam, (nie usłyszałem ) i jeśli
nie usłyszałem,a Pan to powiedział to dlatego,że każdą złą
sytuację trzeba starać się przekłuć na dobrą. Pan z wózkiem
już się cofnął, a Pani starsza blondynka... cóż nie Jej Ona mnie
polała. Uśmiech, przepraszam, wszystko to, czego nie zrobiono.
Rząd za mną Pan, który mnie obalał poniósł mimo tego faktu swoje
morale. Zaskoczył mnie całkowicie rozmową w języku chińskim : co
Pan sobie życzy? Szanowni Państwo piszę to w dobrze
rozumianej wierze i tyle rzeczowych uwag nie uzyskalibyście z
anonimowych arkuszy jakie widziałem na innych liniach. A ,że
nieszczęścia lubią chodzić parami dodam,że kiedy oddałem po
wytarciu soku chusteczki przykrywając się z powrotem pledem sok
ściekł po nim kolejny raz,tym razem na moją bluzkę. Sam sobie
jestem winien nie zauważyłem. Dopowiadam w zgodzie z zaobserwowanymi
standardami. Klejący czekałem siódmy do toalety. Mimo,że jak
wspomniałem na wstępie miałem bilet Lufthansy zapragnąłem lecieć
LOTem. Ten lot zapamiętam jako smutny wybór. Od Państawa tylko zależy - czego
życzę ,by wpierw dostosować standardy do widzianych przezemnie u
innych linii na obsługiwanych przez Was odcinkach. By chociaż
wyrównać do Nich. Ale szczerze? To dla mnie lipa. Jeśli każda
Pani na chińskiej autostradzie zamknięta w ciasnej budce opłat
kasując uśmiecha się i gestem wyprostowanej dłoni wystającej za
klitkę zaprasza do przejechania to musicie zrozumieć brak stadardu,
profesjonalizmu i chyba kultury do której Chińczycy są
przyzwyczajeni. Jeśli na odprawie paszportowej w
Monachium mówię Vielen dank i słyszę polskie dziękuję to co
robię? Uśmiecham się. Tak! To jest życzliwość. To nie był
wymóg! To nie był standard. Pan odpłacił tym czego, bez czego nie
wyobrażam sobie obsługi załogi LOTu. Gdybym to ja odpowiadał za zachowanie
na pokładzie, to osoba witająca wchodzących używałaby wpierw
języka gościa potem polskiego.
Proszę mi wierzyć niemcy widzą
różnicę między cechami charakterystycznymi europejczyka,a
chińczyka. W przypadku europejczyków język angielski i polski
trzyma się etykiety. Przywitanie obywatela narodowości chińskiej (
gościa na pokład ) w innym języku uważam za dysonans i działanie
szkodliwe. Byście Państwo mieli więcej klientów powitajcie ich
nie szablonowo. ? Nie naprościej. Dwie trzy formy złożone i kawał
dobrej roboty i satysfakcji. Zaskoczeniem dobrym słowem, pomysłem
pod tytułem co robią inni, czego nie robimy my ? To za mało. Ale
zróby to, czego nie robią inni.To jest to. Pomysłów mam wiele,
które nie niosą kosztów,a celem są zyski. Ja się nie uśmiechnę
niestety do tego co widzę. To nie kwestia sytemowych rozwiązań,
których brak stawiam nas za innym. A ja będę miał satysfakcję
jeśli zaczniecie się przesuwać do przodu. Skoro wiem jak smakuje sok, to podzielę
się krytyczną uwagą o posiłku. Szanowni Państwo podawany ,,
kurczak "- to mielonka. Opieczona papka bez smaku kurczaka. Z
całą odpowiedzialnością w wymienionych wcześniej liniach kurczak
to kurczak. Zmieńcie opis, albo zawartość. Może Państwo mi nie
dowierzają, więc może poproście inne osoby latające często, do
ich oceny porównania ,, polskiego kurczaka". Ktoś chcący
krytykujący moją opinię powie powoła się na gusty. Odpowiadam
nie. Wrócę do opisu jaki zawarty był na kartonie podanego posiłku. Po lewej jakieś produkty. Truskawaka,
porzeczka, papryka... Nie jestem w stanie zrozumieć przesłania
sensu tej grafiki. To są na zachęte polskie produkty? Chińskie?
Czy to jest zawartość? Może chodzi o radosną twórczość,
by było kolorowo? Sam nie jestem w stanie rozwiązać tej łamigówki.
Jaki autorowi przyświecał cel? Promowanie Polski , polskiego menu?
Kompletny bigos. Biorąc to co znalazło się po prowej
stronie opakowania, formuła kartki pocztowej, chwalony nasz polski
bigos byłby z pewnością pod każdym względem lepszy. Czytam treść
kartki pocztowej. Smaczego, dalej język angielski i jaki
język jeszcze? Proszę zapytać kilkadziesiąt osób co jest napisane w
tej nie wymienionej przezemnie linijce? Jeśli ułatwicie ankieterom
i podacie treść zapytajcie o język.Konia z rzędem temu kto powie,że to
jest język francuski ! Skąd ten pomysł ? Dlaczego ignorancja.Waszych gości sięga pominięcia
języka chińskiego? Nie rozumiem! Strzał w stopę. Jeśli pozostać przy tej formule
grafiki to nie te owoce. Bigos to mój pomysł. Po prawej napisałbym
najpopularniejsze imię i nazwisko chińskiego nadawcy piszącego o
tym, że właśnie leci zapraszany na polski bigos do Polski. Lub zabytki
, miejsca kultury. A co, by było, gdyby owi azjaci otrzymali w
ramach niespodzianki karki Polskie gotowe do wysłania do Chin? Zjadłem . Ale co to za jedzenie. Przed
zamknięciem kartonika żegna mnie podziękowanie skierowane do
europejczyków. Te 80% klientów chińskich nie przeczytaja tego.
Strasi ludzie nie mówią w języku angielskim. Jestem zniesmaczony
tym wszystkim. Jakbyście byli kokółczym LOTem. Zupełnie jakby
komuś zależało, by wszystko było gorzej. Wiem ,że tak nie jest.
Ale tak wygląda. Znalazłem ankietę LOT-u na monitorze. Pomyślałem
od razu tak trzeba było.I tu wesoła twórczość złożonych
pytań zamkniętych w kierunku ,, jak dobrze" pozoliła mi pojąć sposób myślenia twórców tych
pomysłów. Wynik zawsze będzie względnie dobry, dobry lub bardzo
dobry! Ja proponuję przeredagowanie pytań na negatywnie zamknięte
ze skalą niezadowolenia. Ta ankieta jest fikcją ! To się
nazywa manipulacja. Zatem odniosę się na zakończenie do stanu
technicznego samolotu marzeń. Wyłączam ekran i kiedy mój wzrok
opuszczam na rozkładaną dwuczęściową półkę do położenia
posiłku składam ją. Jej dwie części rozłożone nie trzymają
względem siebie poziomu. Gwarantują ,,jeżdzenie" posiłku
ściaganego wideclem. Brak wprawy w tej zabawie rekompensuje oparcie
przedemną hamujące odjeżdżającego poskiego kurczaka. Mam dość oglądania i zastanawiania
się dlaczego , dlaczego? Wkrótce się to skończy. Zadbam o
minimalną ilość prądu w telefonie i to wszystko. Szanowni Państwo
ilu pasażerów napisało Wam,że na moim miejscu port jest niesprawny?
Uprzejmy chińczyk udostępnił mi swoje gniazdo.Wygłaszane komunikaty w języku
chińskim nie pojawiały się za każym razem. Przecież Ci ludzi
cały czas lecieli. Nie wysiedli. Po dotknięciu kół na lotnisku w
Warszawie przywitałem ich na polskiej ziemi w ich języku co bardzo
ich zaskoczyło! Bili mi brawo i co ważne uśmiechali się. Słyszący za mną to pasażerownie
żywiołowo zareagowali. Jeszcze raz podziękowałem za wspólny miły
lot co podrzymało dobry nastrój. Oni mi go odrobinę przywrócili.
Państwu życzę naj najlepiej. Nie chciałbym aby i tak w mojej ocenie
najsłabsza polska obsługa miała opinię chińskiej tandety. Po posiłku maiłem nadzieję,że
zasnę, a w Warszawie nie obudzę się i nie zobaczę towarzysza
Gomułki.
Otrzymałem odpowiedź. Smutne . Nie warta ctr+c / ctrl+v.