Za sterami: Na dyżurze

14 sierpnia 2011 11:39
13 komentarzy
Reklama
Rozpoczynamy nowy cykl materiałów opisujących pracę "za sterami". W nowym cyklu pokażemy Wam od kuchni pracę ludzi dzięki którym możemy łatwo, sprawnie i bezproblemowo przemieszczać się drogą lotniczą.

Jeśli zdarzy wam się iść po płycie lotniska, zwróćcie uwagę na namalowane linie. Te dla samolotów są żółte. Białe – to dla samochodów. Czasem dodatkowe wyznaczają szlaki dla pasażerów. Ale jest jedna linia czerwona. Jedyna, na przekroczenie której trzeba mieć zezwolenie od wieży kontroli lotów.

A teraz, stojąc przed ową czerwoną linią, spójrzmy na pas startowy. W przerwie pomiędzy lądowaniami samolotów na poznańskiej Ławicy ruch jest bardzo niewielki, z punktu widzenia pasażera niemal nic się nie dzieje Ale po pasie startowym jeździ srebrny, dobrze oznakowany samochód. Na "kogucie" ma napis – "Dyżurny operacyjny portu lotniczego". W skrócie: DOPL.

Kim są ci ludzie i co mają wspólnego z czerwoną linią na płycie postojowej?

A zastanawialiście się kiedyś, kto tak naprawdę rządzi lotniskiem? Kto odpowiada za to, aby piloci mieli aktualną wiedzę o ograniczeniach ruchu, kto sprawdza stan nawierzchni? To wszystko – i wiele więcej – to właśnie zadania dyżurnych operacyjnych portu lotniczego.


Bezpieczeństwo operacyjne lotniska

To jedno z tych stanowisk na lotnisku, o których słyszy się rzadko albo i wcale. Nawet Google zapytany o "dyżurnych operacyjnych portu lotniczego" niewiele wyjaśnia – głównie fragmenty publikacji prasowych, niedużo o tym, czym naprawdę zajmują się dyżurni. A to właśnie ta garstka ludzi ukrytych przed wzrokiem pasażerów odpowiada za funkcjonowanie lotniska w najogólniejszym znaczeniu.

- Nasze zadanie to zapewnienie bezpieczeństwa operacyjnego lotniska. I trzeba to rozróżnić od ochrony lotniska. Tym zajmuje się Straż Ochrony Lotniska. My nie pilnujemy, żeby nikt nie przeskoczył przez płot, tylko gwarantujemy, że samoloty mogą na lotnisku wylądować i bezpiecznie się po nim poruszać – tłumaczą dyżurni.

Siedzimy w ich biurze na poznańskim lotnisku Ławica, w nowoczesnym budynku, który dzielą z lotniskową strażą ratowniczo-gaśniczą. Z okien widać cały teren portu – na wprost płyta postojowa i terminal, po lewej stronie droga startowa, lotniskowa radiolatarnia. Do równania opisującego pracę dyżurnych dodajemy zatem kilka komputerów, telefony, a na ścianie olbrzymie mapy całego terenu lotniska i najbliższych okolic.

Stanowisko dyżurnego operacyjnego portu lotniczego na poznańskiej Ławicy istnieje od 1995 roku. Wcześniej, z uwagi na mały ruch, nie było takiej potrzeby. Historia tego stanowiska w Polsce jest zresztą skomplikowana – wiąże się częściowo z byłą wojskową funkcją dyżurnego kierownika lotów, a także z aeroklubowym zawiadowcą lotniska z czasów, gdy nie istniał jeszcze PAŻP, lecz tylko Agencja Ruchu Lotniczego.


Pomiędzy kontrolą i lotniskiem

Na tej zmianie jest trzech dyżurnych. Poprosili, aby nie podawać ich imion. "Z zawodowej solidarności".

Więc co to tak naprawdę znaczy "bezpieczeństwo operacyjne lotniska"?

- Zajmujemy pozycję jakby pomiędzy kontrolą ruchu powietrznego a lotniskiem - mówi jeden z dyżurnych. W tym "pomiędzy" mieści się między innymi: sprawdzanie stanu drogi startowej i określanie współczynnikami hamowania, jeśli pogoda tego wymaga; wydawanie depesz NOTAM, które zawierają informacje o wszelkich zmianach w funkcjonowaniu lotniska, np. zamkniętych drogach kołowania; koordynowanie ruchu naziemnego na terenie lotniska.


Widok na płytę lotniska i terminale pasażerskie z biura dyżurnych operacyjnych portu lotniczego

Całą dobę na całym lotnisku

- Działamy oczywiście 24 godziny na dobę, zwykle jest nas dwóch lub trzech na zmianie. Każda zmiana trwa 12 godzin, od 8 do 20, a potem od 20 do 8 – opisują swoją pracę dyżurni. Chcę wiedzieć więcej.

Jednym z obowiązków dyżurnych są inspekcje nawierzchni. To właśnie zadanie tego samochodu na pasie. Co najmniej raz na 3-4 godziny dyżurni sprawdzają, czy na pasie nie ma zanieczyszczeń lub innych potencjalnych źródeł zagrożenia. Czasem, na przykład w sezonie zimowym, trwającym od października do marca, inspekcje robi się częściej. Powodem inspekcji może być też zgłoszenie od załogi samolotu. Dyżurni muszą nadążać nad zmianami, choć czasem wymaga to wyjazdów co 20 minut. Porównują to do odśnieżania chodnika przed domem – jeśli ma być bezpieczny, to nie można tego zrobić tylko rano, jeśli śnieg nadal pada.

- W trakcie opadów deszczu lub śniegu, zajmujemy się sprawdzaniem współczynnika hamowania. Są dwie metody. Jedna to pomiar ciągły specjalnym urządzeniem o nazwie grip tester. Ją zaleca ICAO (Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego) i dane z tego pomiaru trafiają do zimowych depesz o stanie pasa, tak zwanych SNOWTAM-ów. Druga metoda to pomiar decelometrem, czyli punktowy. Można też mierzyć "metodą samochodową", ale przewoźnicy niechętnie wtedy lądują – śmieje się dyżurny.

Poza tymi powtarzalnymi czynnościami, w pracy dyżurnych zdarzają się sytuacje nieprzewidziane. Do ich obowiązków należy bowiem zajmowanie się wszelkimi nietypowymi sytuacjami, które dotykają samolotów lub pasażerów. Może się na przykład zdarzyć, że ktoś w pobliżu lotniska postawi dźwig nie informując o tym wcześniej odpowiednich instytucji lub łamiąc zakaz, jak miało to miejsce niedawno w Krakowie. Wtedy dyżurni muszą razem zadbać o to, by nielegalna przeszkoda zniknęła, a piloci byli o niej uprzedzeni. Tylko w skrajnych przypadkach dyżurni interweniują wspólnie z policją.


Informator dla pilotów

Uprzedzanie pilotów o wszelkich zmianach na lotnisku i w jego okolicy to zresztą spora część pracy dyżurnych. Służy do tego tak zwana depesza NOTAM – Notice To AirMan. Załogi samolotów zapoznają się z nimi zawsze przed lotem, dzięki czemu nie są, lub przynajmniej teoretycznie nie powinny, być zaskoczone. W NOTAM-ach można zawrzeć informacje o zmianie oznakowania na lotnisku, zamknięciu dróg kołowania lub ograniczeniach na płycie postojowej. Mogą się tam też znaleźć informacje dotyczące pomocy radionawigacyjnych – wyłączenie lub testy systemu ILS, naprawa lotniskowej radiolatarni VOR.

Jednak niektóre depesze nie mają wiele wspólnego z lotniskiem. Piloci muszą zostać w nich poinformowani o wszelkich nowych przeszkodach, które nie są umieszczone na mapach. Na przykład – o budowanych wieżowcach, dźwigach budowlanych, a nawet o pokazach sztucznych ogni lub wypuszczaniu balonów z helem przy okazji jakiegoś święta. To wszystko może stanowić, nawet jeśli tylko bardzo teoretycznie, zagrożenie dla statków powietrznych.

Dyżurni to jedyni pracownicy lotniska, którzy mają uprawnienia do wydania depeszy NOTAM. Nie ma dyżurnego – nie ma depeszy – nie ma czynnego lotniska. Aby zapobiec nieautoryzowanemu wydaniu depeszy, lista osób, które mogą to zrobić, jest imienna.


Gdy robi się gorąco

Codzienna praca dyżurnych to sporo rutyny. Ale ich rola w sytuacji kryzysowej jest bardzo ważna. To oni powołują sztab kryzysowy. Nawet, gdy sytuacja jest mniej poważna, ich odpowiedzialność jest duża. Tak, jak w przypadku opisanych już dźwigów albo w przypadku coraz popularniejszych ostatnio głupich zabaw z laserami.

- Gdy dostaniemy od pilota sygnał, że ktoś próbuje go oślepiać laserem, to oczywiście zaczynamy akcję. Są na to procedury – tłumaczą dyżurni.

Sami dyżurni operacyjni lotniska są ostrożni w ocenach. Jednak w imieniu redakcji Pasazer.com warto wykorzystać tę okazję, by napiętnować wyjątkowo nieodpowiedzialne zabawy polegające na oślepianiu pilotów laserami. Stały się one popularne odkąd tanie lasery można kupić na każdym bazarze. Jest to bardzo niebezpieczne zachowanie – choć raczej nie grozi trwałym urazem pilota, to może spowodować chwilową utratę wzroku. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak groźną sytuacją można w ten sposób wywołać. Dlatego przy każdej okazji należy tę głupią rozrywkę potępiać, a każdego złapanego na świeceniu laserem do kokpitu – karać. I tym usprawiedliwię tę małą dygresję.


Prawna próżnia

Dyżurni operacyjni lotniska są na nim niezbędni. Jak sami twierdzą, znajdują się mimo to w "prawnej próżni”".

- To stanowisko nielicencjonowane. Choć funkcje są podobne, to na każdym lotnisku zakres obowiązków jest trochę inny, bardzo dobrze trzeba też znać dany port lotniczy. Jest nas w Polsce bardzo niewielu, brakuje tradycji tego zawodu – wyliczają trudności dyżurni. - Przed rozpoczęciem pracy trzeba opanować bardzo dużo dokumentów i potem cały czas się kształcić – dodają, podkreślając, że to akurat jest zaletą.

Zwracają też uwagę, że ich obowiązki wykraczają poza zapewnienie bezpieczeństwa operacyjnego lotniska. Zajmują się również szkoleniami pracowników portu z zakresu poruszania się po płycie lotniska. Reguluje to tak zwana instrukcja poruszania się pieszych i pojazdów (IPPP). Jej nieznajomość może powodować zagrożenie, a przepisy zawarte w IPPP dotyczą całej strefy zastrzeżonej lotniska. Wskazują np. którędy można się przemieszczać i kiedy o zezwolenie trzeba pytać wieżę kontroli lotów. Co może się stać, gdy pojazd lotniskowy znajdzie się w złym miejscu mogliśmy niedawno zaobserwować na lotnisku Chopina – wózek do transportu bagażu wjechał tam w śmigło kołującego ATR-a Eurolotu.


Dużo pracy z rozbudową

Właśnie to, że dyżurni odpowiadają za organizację ruchu naziemnego na lotnisku powoduje, że rozbudowa portu jest dla nich wyzwaniem.

- Rozbudowa oznacza dla nas bardzo dużo zmian. Trzeba wdrożyć nowy system, opracować nowe zasady poruszania się, nie tylko podać te informacje w depeszach. Musimy również określić wymogi dla ekip budowlanych – gdzie mogą parkować maszyny budowlane, którędy i jak mogą się poruszać – tłumaczą.

Wróćmy teraz do rozpoczynającego reportaż równania. Srebrny samochód. Czerwona linia na betonie. Komputery, telefony, mapa. Wynik równania – "bezpieczeństwo operacyjne lotniska". Czyli, po naszemu, ciężka praca garstki dyżurnych. Garstki pasjonatów lotnictwa, którzy postanowili "wejść" w branżę. Dzięki nim na płycie postojowej jest bezpiecznie, a pilotów nie zaskakują dźwigi obok lotniska i lód na pasie startowym.

Ci ludzie, choć wykonują pracę dla większości pasażerów niewidoczną, w sposób bardzo bezpośredni odpowiadają za bezpieczeństwo lotów. Widać ich w zasadzie jedynie podczas inspekcji pasa – ale to tylko jeden z ich obowiązków, dzięki którym mamy gdzie bezpiecznie wylądować.

Zobacz również rozmowę z dyżurnym portu w Katowicach

Dominik Sipiński
fot. Dominik Sipiński, Port Lotniczy Poznań-Ławica

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
hops 2011-08-17 10:27   
hops - Profil hops
@domos to właśnie napisałem.
domos 2011-08-16 19:20   
domos - Profil domos
gumis, boruta: Taką informację uzyskałem od DOPL w POZ (tekst został przez nich autoryzowany), możliwe, że jest to nie do końca ścisłe i podczas obsługi samolotu można tę linię przekraczać bez specjalnego zezwolenia. hops: Tak samo jak powyżej, o tych metodach (używając tego słowa) mówili mi dyżurni. Wydaje mi się zresztą, że możesz podzielić metody na pomiar i ocenę, a wśród pomiarów wyróżnić pomiary różnymi przyrządami, prawda?
boruta 2011-08-16 19:11   
boruta - Profil boruta
Kolega miał na myśli zapewne oznakowanie pionowe koloru czerwonego, uwaga gumisa bardzo trafna.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy