Bliżej świata: Wyspa jak wulkan gorąca

29 maja 2011 23:58
7 komentarzy
Reklama
Żywa enklawa kwitnącego komunizmu z jego wszystkimi cechami, które nam Polakom są dużo bliższe, niż innym nacjom. Dzięki embargu nałożonemu przez USA w 1962 roku - Kuba to między innymi żywe muzeum motoryzacji, w którym eksponaty biorą udział w niestatystowanym ruchu drogowym. W cyklu "Bliżej świata" zapraszam na filmową wycieczkę do kraju braci Castro.

Cuba Libre!

Przed podróżą na Kubę myślałem sobie, że komunizm kubański to taki trochę przypominający ten chiński. Wszystko zmieniło zaraz po wylądowaniu w Varadero. Próba wyjścia z terminalu skończyła się czterdziestominutowym przeszukaniem bagażu, podczas którego każda najdrobniejsza rzecz została dokładnie skontrolowana, poddana dogłębnym oględzinom i konsultacjom, a także okazana do wywąchania psu. Zapewne czynności to nastawione na wyszukanie substancji psychoaktywnych. Kiedy wszystko zostało już dokładnie zbadane mogłem opuścić terminal i poszukać transportu do mojego pierwszego celu - kubańskiego kurortu Varadero.

Lotnisko znajduje się w szczerym polu - na parkingu znajdowały się tylko autobusy biur podróży i taksówki. Żadnej komunikacji publicznej. Skazany zatem byłem na lokalną taksówkę. Jak się okazało kosztowała mnie miesięczną pensję Kubańczyka. Taksówka zabrała mnie z lotniska i pustą drogą wzdłuż wybrzeża - o które rozbijały się fale zatoki meksykańskiej- dowiozła mnie do cypla na którym położony jest kombinat hotelowo-turystyczny o nazwie Varadero. Mój hotel znajdował się na 11-tym kilometrze tego 22. kilometrowego cypla.

Mój telefon komórkowy na początku nie działał, zadziałał dopiero w Varadero. Jeszcze cztery lata temu Kuba nie obsługiwała połączeń komórkowych, teraz jest jeden, oczywiście państwowy operator. Jednak ceny rozmów i smsów dla Kubańczyków są zaporowe. Przykładowo wysłanie 1 smsa kosztuje 1 euro.


Sztuczny twór... Varadero

Foyer hotelu wyglądało imponująco, załapałem się jeszcze na późną kolację. Uginające się pod ciężarem przeróżnego jadła i owoców stoły, smacznie wyglądające ciasta niczym nie przypominały komunizmu upstrzonego pasztetową i goździkami. Jedynie zapach panujący wewnątrz ogromnej hotelowej restauracji zdradzał jej prawdziwą tożsamość - gigantyczną stołówkę. Jedzenie bezsmakowe, owoce tylko ładnie wyglądały, a ciasta różniły się... tylko kolorami. Smak wszystkiego był... a właściwe go nie było.

Owe foyer po głębszemu się przyglądnięciu okazało się nie w pełni działające... Hotel, a raczej przedsiębiorstwo hotelowe w całości należące do państwa, a zarządzane przez wojsko, miał ponad 500 pokoi i gdybym nie zapamiętał drogi wskazanej przez bell boya trudno było by mi odnaleźć swój pokój.

Nie zamierzałem spędzić tu dużo czasu, chciałem jak najszybciej znaleźć inne miejsce do spania i zwiedzania, bo po przebyciu 10 tys. kilometrów chciałem zobaczyć coś więcej niż hotelowe atrakcje.

Chciałem skorzystać z internetu, okazało się, że nie ma wifi... gorzej nie wiedzieli co to wifi. Pani na recepcji poinformowała mnie, że internet jest, ale dostępny w czymś co się nazywa internet point i kosztuje... 10 euro za godzinę - czyli 1/3 miesięcznej pensji Kubańczyka. Całe szczęście, że wiozłem mały netbook, a nie dużego laptopa. Okazał się na Kubie bezużyteczny. Na Kubie mało kto wie co to jest internet. W domach jest praktycznie niedostępny. Dostęp do niego mają studenci, limitowany (do 100 MB transferu) oczywiście z blokowanym gmailem, youtubem...

Kiedy odespałem długą i męczącą podróż, dokonałem szybkiego rekonesansu Varadero - turystycznego szczytu marzeń Kubańczyków. Jeszcze parę lat temu nie mogli oni wjechać tu wjechać. Miasteczko było dostępne tylko i wyłącznie dla zagranicznych turystów.

Varadero nie ma w sobie nic ciekawego - ot tandetne pamiątki i ceny w restauracjach przyprawiające o mdłości. Raz, że jedzenie niesmaczne, dwa, że drogie. Kubańczycy mawiają, że Varadero to nie jest prawdziwa Kuba. Mają rację. Szybko się stamtąd zabrałem w dalszą podróż.

Poznać prawdziwą Kubę

Pierwszym celem było blisko stupięćdziesięciotysięczne miasto - Matanzas. Miasto labiryntów parterowych domów, bez kanalizacji i bieżącej wody. Tu zaczęła się prawdziwa Kuba, o której nie miałem pojęcia, tak jak nie ma pojęcia o niej większość turystów, którzy całe swoje wakacje spędzają w pięciogwiazdkowych kurortach.
Polityka rządu kubańskiego ma na celu jak najgłębszą izolację turystów od miejscowej ludności. Miejscowi nie mogą przewozić turystów w swoich samochodach, działają oddzielne autobusy dla turystów, oddzielne dla Kubańczyków. Co gorsza, miejscowi mogą mieć poważne problemy przez to, że przebywają w towarzystwie turystów.

W takim labiryncie jak Matanzas łatwo ukryć się przed aparatem władzy i szczerze porozmawiać z lokalnymi społecznością o tym jak naprawdę wygląda ich życie. Niestety kamera nie mogła rejestrować wszystkiego. Ludzie obawiali się, że mogą zostać rozpoznani i że mogą ich spotkać jakieś restrykcje.

Moim przewodnikiem był Victor

Dwudziestoparoletni student z Hawany. To on pokazał mi tę osobliwość, jaką jest Kuba. Angielskiego nauczył się sam, z jakiejś kopii książki i z kubańskiej telewizji, w której lecą pirackie kopie amerykańskich filmów.

Jak każdego Kubańczyka, jego marzeniem jest uciec z tej wyspy. Studiuje informatykę, ale tylko po to, że może mu się ta wiedza przydać przydać, gdy uda mu się opuścić wyspę. Jeśli nie - mówi, że chce pracować w turystyce, bo tam ma możliwość zarobić więcej niż 30 euro. Tak, to standardowa płaca dla każdego Kubańczyka (czy to lekarza, adwokata, inżyniera, sprzątaczki). Tak, tak, to komunizm - wszystkim po równo. W końcu wszyscy Kubańczycy mają takie same żołądki...

Państwo dba o studentów. Stypendium Victora wynosi całe 3 euro miesięcznie. Za to może kupić 3 piwa... Victor studiuje informatykę, ale nie posiada nawet swojego komputera. Nawet o nim nie marzy, gdyż takowy kosztuje blisko 1000 euro. A to 3 lata pracy!

Victor czuł się trochę nieswojo, gdy wszędzie towarzyszyła mi kamera i mikroport. Zapytał mnie czy się nie obawiam przed kamerą źle mówić o systemie. Przecież za to grozi kara. Inwigilacja i zastraszanie jest na Kubie codziennością.

Hawana

Kolejnym moim celem jest największe kubańskie miasto - metropolia, siedziba rządu - osiemset tysięczna Hawana. Perłą Karaibów to ona rzeczywiście była, ale w dalekiej przeszłości, o czym się przekonałem spacerując po ładnie odrestaurowanej
najbardziej turystycznej części starej Hawany. Tysiące turystów, oglądają tylko to centrum. Później są zachwyceni - gdy po paru godzinach wracają do swoich hoteli. Niestety nigdy nie kierują swoich kroków parę ulic dalej. A tam wszystko się zmienia. Inny świat. Trzeci Świat.

Przed wyjazdem na Kubę czytałem, żeby zabrać ze sobą wszystkie niepotrzebne mi rzeczy i rozdać je przypadkowo spotkanym Kubańczykom. Podszedłem do tego z dużym dystansem. Jednak okazało się, że to był duży błąd. W Hawanie rozdałem pół swojego bagażu, koszulki, spodnie, kosmetyki. I nie zapomnę radości przypadkowo spotkanej na ulicy starszej Kubanki, która za próbki kosmetyków całowała mnie po rękach ze łzami w oczach.

Dlaczego warto odwiedzić Kubę?

Nie ze względu na zimny Atlantyk, tandetne kurorty, czy kiepskie żarcie... Na Kubę warto pojechać, aby docenić to co mamy tu w Europie. Aby poznać tamtych ludzi... Jesteśmy wolni, nie mamy granic, możemy robić co chcemy, podróżować gdzie chcemy... Każdy z nas, Europejczyków jest bogaty w porównaniu do każdego Kubańczyka. A mimo to narzekamy, marudzimy, nie umiemy się cieszyć z tego co mamy. Kubańczycy mogą tylko pomarzyć o tym co ma przeciętny Europejczyk. Chociaż i oni nie potrafią już nawet marzyć, bo dziesiątki lat zniewolenia zabiły w nich całkowicie wszelaką chęć zmian. Tam żyje się z dnia na dzień, a na pytanie "dlaczego" nikt nie zna odpowiedzi...

Zapraszam do obejrzenia materiału filmowego z Kuby. Film dostępny jest w wersji HD.

Sebastian Guśliński

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
admin 2011-06-01 22:24   
admin - Profil admin
Nie wiem czy Kuba to Korea bo nie byłem w Korei - więc nie mogę porównywać:-) Nikt nie demonizuje... Sam fakt np. zakazu przewożenie turystów prywatnymi samochodami mówi sam za siebie... Poza tym to co zostało opisane w materiale to relacje samych Kubańczyków... więc raczej owe relacje nie są wyssane z palca...
styro 2011-06-01 21:38   
styro - Profil styro
Marecki - zgoda. Ja nigdzie nie napisalem, ze turysci maja problemy z zejsciem z oficjalnych tras - to nie Korea Polnocna ;) Zgadzam sie zpelnie z Twoim postem, bo to samo obserwowalem przez te wszystkie moje lata na Teneryfie. Ale nie zgodze sie z Sebastianem i Pawlem. Owszem - mozemy sie lapac za slowka, ale nie o to tutaj chodzi. Od razu uprzedzam pytanie - nie - nie bylem na Kubie, za to naczytalem sie duzo, nasluchalem od znajomych Hiszpanow, ktorzy tam byli a takze spedzilem dziesiatki jesli nie setki godzin na nocnych rozmowach z Kubanczykami o zyciu i sytuacji szarych ludzi na Kubie. I nadal smiem sie nie zgadzac z tymi dwoma zdaniami, ktore zacytowalem. Wbrew pozorom turysci - przynajmniej hiszpanscy - maja w zwyczaja zwiedzac Habane na wlasna reke i zatrzymywac sie w prywatnych (pol legalnych ) kwaterach. Co do drugiej sprawy - no coz - zgodze sie - MOGA miec problemy, tak samo jak mi jutro moze cegla na glowe spasc w drewnianym kosciele. Wszystko sie moze zdarzyc - ale nie demonizujmy az tak - to nie Korea Polnocna. (Tylko Pawel, prosze nie pisz, ze nigdzie nie bylo napisane ze Kuba to Korea)
marecki 2011-06-01 20:22   
marecki - Profil marecki
styro: sprawa polega nie na tym , że zdecydowana większość turystów ma problem z zejściem z oficjalnych tras, tylko na tym, że zdecydowana wiekszość turystów tego nie robi....nie robi na kubie, nie robi w Egipcie, nie robi w Tunzeji, nie robi w milionie innych miejsc . Oczywiście kazdy ma prawo zamknąć się w mniej lub bardziej "luksusowym" hotelu i siorbać przez tydzień czy dwa tanie (przepraszam, darmowe chciałem powiedzieć) wino i piwo z plastikowych kubków , ale tak samo inni maja prawo na to krytycznie spojrzeć. A ci ktorzy tak własnie spędzają urlop nie mają potem zielonego pojęcia o świecie , w ktorym byli.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy