Paweł Sowa: Latający z POZnania
Reklama
Gościem Pasazer.com jest bardzo doświadczony... pasażer. Paweł Sowa, organizator klubu "Latamy z POZnania" jest maniakiem latania. Głównie dzięki tanim przewoźnikom odkrywa Europę i nie tylko, a swoją pasją zaraził już wiele osób. Teraz wspólnie latają na "happeningi" lotnicze i pokazują, że podróżowanie samolotem może być dostępne dla każdego.
W rozmowie z Pasazer.com Paweł opowiada o działalności swojego klubu, o pomysłach na promocję lotnictwa oraz o tym, czy lotnisko blisko miasta może istnieć i się rozbudowywać.
Pasazer.com: Czym zajmuje się Paweł Sowa?
Paweł Sowa: Prowadzę klub "Latamy z POZnania", który powstał z akcji "Chcemy latać z POZnania", prowadzonej przez stowarzyszenie „Inwestycje dla Poznania”. Zajmujemy się promocją i wspieraniem różnymi metodami połączeń lotniczych z Poznania. W ten sposób chcemy przyczyniać się do ich popularyzacji.
Pasazer.com: Jedną z waszych akcji jest organizacja balu karnawałowego, który w tym roku odbył się 4 marca br. na terenie terminala portu Poznań-Ławica.
Paweł Sowa: To już drugi taki bal w ramach klubu, pierwszy był rok temu i spotkał się z miłym przyjęciem. Wielu ludzi przyszło na zabawę, przebrało się i stwierdziłem, że warto to powtórzyć. Udało się to zorganizować na lotnisku, co tym bardziej nas cieszy - w końcu to tematyka lotnicza. Tegoroczny bal był bardzo udany, przyszło więcej osób niż w zeszłym roku.
Pasazer.com: A skąd pomysł na uatrakcyjnienie tego balu happeningiem "Pokaz mody lotniczej Marthy de Shock"?
Paweł Sowa: Na pomysł wpadła koleżanka, która lubi takie akcje. Ja też lubię zakręcone wydarzenia (śmiech). Taki nietypowy humor, nietypowe podejście do różnych sytuacji, no i wymyśliliśmy Marthę de Shock. Ksywka pochodzi od imienia i nazwiska koleżanki wcielającej się w tę rolę. Może pani Martha powróci kiedyś, jeśli uczestnikom zabawy spodobają się jej "kreacje".
Pasazer.com: Co jeszcze robicie w ramach stowarzyszenia, aby zachęcić ludzi do latania z Poznania i przyciągnąć więcej połączeń do Wielkopolski?
Paweł Sowa: Centrum naszej działalności jest strona internetowa latamyzpoznania.pl. Działa ona dopiero od października 2010 roku, wcześniej istniał tylko profil na Facebooku. Oczywiście na stronie możemy przedstawić więcej informacji. Wobec tego jest ona istotna dla naszej działalności.
Druga rzecz to popularyzacja i szerzenie świadomości, dokąd można dolecieć z naszego regionalnego portu oraz pokazywanie, że można to zrobić za nieduże pieniądze. Że można zobaczyć kawał Europy, a coraz częściej i świata, dzięki coraz częstszym promocjom. Myślę, że to dość istotne, aby ludzie o tym wiedzieli. Nasz klub skupia osoby, które już dużo latają. Ja osobiście bardzo lubię latać; tego taniego latania uczyłem się samodzielnie, a teraz staram się dzielić tą wiedzą i propozycjami z innymi. Cieszę się, że ludzie to odkrywają, później już sami kombinują, dzielą się wrażeniami i zarażają lotniczym entuzjazmem rodziny, znajomych.
Pasazer.com: Prowadzicie również jakieś kampanie reklamowe?
Paweł Sowa: Nie mamy pieniędzy na to, by prowadzić takie kampanie. Jedyne, co możemy robić, to właśnie nasza strona. To taka działalność społeczna, u podstaw. Organizujemy też wspólne wyjazdy, happeningi. W marcu byliśmy w Maroku i Rumunii.
Pasazer.com: Na czym polegają te happeningi?
Paweł Sowa: Ja proponuję trasę. Każdy może polecieć, ludzie sami kupują sobie bilety. Spotykamy się na lotnisku i lecimy. Wszyscy lecą na własną odpowiedzialność, mogą wciągnąć swoich znajomych.
Pasazer.com: Próbujecie przyciągać nowych przewoźników lub nowe połączenia?
Paweł Sowa: Wysyłamy informacje, przeprowadzamy ankiety i staramy się dzielić tą wiedzą z przewoźnikami. Oczywiście dostają je również lotniska. Nasz klub jest coraz większy. Nie mamy pieniędzy na reklamę, ale dzięki poczcie pantoflowej coraz więcej osób o nas wie. Myślę, że to też jest istotne.
Jeszcze kilka lat temu porty regionalne, takie jak Ławica, nie miały wiele do zaoferowania dla pasażerów. To się teraz zmieniło, ale ludzie o tym często nie wiedzą. A skoro nie wiedzą, to nie korzystają.
Pasazer.com: Z Ławicą oczywiście współpracujecie, ale w jakim zakresie? Czy jest to współpraca tylko okazjonalna, przy organizacji takich wydarzeń jak bal karnawałowy, czy też bardziej regularna?
Paweł Sowa: Jesteśmy organizacją niezależną. W przeszłości było trudniej, teraz zmienia się na lepsze. Jest to współpraca na miarę możliwości. Jak mamy jakieś uwagi lub pomysły, to oczywiście o nich mówimy. Można to nazwać po prostu zwykłą współpracą.
Pasazer.com: A co sądzisz o rozbudowie Ławicy?
Paweł Sowa: Przenosiny poznańskiego lotniska, czy to na Krzesiny czy gdzie indziej, będą możliwe dopiero, gdy znacznie wzrośnie liczba pasażerów. Żeby ona wzrosła, muszą być do tego warunki. Na dzisiaj zatem – paradoksalnie – rozbudowa Ławicy jest najważniejsza. Zanim ekonomicznie będzie opłacać się przenieść lotnisko w inną lokalizację, to minie jeszcze kilka lat. Jestem osobiście zwolennikiem przenosin portu, ale... kiedyś. W mojej opinii to "kiedyś" nastąpi za 15-30 lat. Trzeba do tego zagadnienia poważnie podejść w najbliższych kilku latach. Uważam, że to przyszłe lotnisko powinno być poza obszarem gęsto zabudowanym. Krzesiny wydają się idealne.
Niestety, na dzisiaj rzeczywistość wygląda tak, że Krzesiny są lotniskiem wojskowym i nie ma żadnej możliwości, by przenieść tam ruch cywilny. W warunkach rozbudowy Ławicy jest ukłon w stronę mieszkańców. Myślę, że ich protesty są nagłośnione. Osobiście znam cztery rodziny mieszkające w pobliżu lotniska i żadna z nich nie twierdzi, że jest zbyt głośno. Przyzwyczaili się już do hałasu i życia obok lotniska. Wiadomo, że loty nocne są uciążliwe dla mieszkańców, ale są też uciążliwe dla pasażerów. Więcej biletów sprzeda się na lot wieczorny niż na nocny – władze lotniska też to wiedzą.
Pasazer.com: Czyli lotnisko i okoliczni mieszkańcy mogą z sobą współistnieć?
Paweł Sowa: Myślę, że tak. Widać zresztą dobrą wolę lotniska, aby różne problemy załatwiać. Było wiele spotkań, a to w Polsce jest rzadkie, aby strony konfliktu rozmawiały ze sobą i próbowały wspólnie rozwiązać problem. Mam wrażenie, że lotnisko nie chowało głowy w piasek. Rozumiem też obawy i niezadowolenie pewnej części mieszkańców. Jednak życie w dużym mieście generuje pewne konflikty - komuś może przeszkadzać lotnisko, a komuś innemu tramwaj, a trzeciej osobie pociąg. Ale wszyscy korzystają z tych środków transportu, bo taki jest dzisiejszy świat. Nie ma innej możliwości. Jakby nie było komunikacji zbiorowej, to byłyby kilometrowe korki. Mieszkanie w mieście oznacza pewne sytuacje problemowe i nie można tego zmienić. Trzeba szukać kompromisów.
Pasazer.com: A co ma latać na to miejskie lotnisko - low-costy czy przewoźnicy tradycyjni?
Paweł Sowa: Mieszanka. Low-costy dobrze się tutaj rozwijają. Mam nadzieję, że dobre wypełnienie samolotów np. do Barcelony przekona przewoźników do otwierania kierunków południowych do dużych miast. Jednak Poznaniowi brakuje jeszcze oferty przewoźników tradycyjnych, zwłaszcza do portów przesiadkowych. Nie rozumiem LOT-u, który nie rozwija takich tras z portów regionalnych. Myślę, że ta luka zostanie zapełniona przez kogoś innego. Mimo to ruch tradycyjnych przewoźników też stopniowo wzrasta i pojawiają się coraz bardziej ciekawe oferty.
Pasazer.com: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Dominik Sipiński
W rozmowie z Pasazer.com Paweł opowiada o działalności swojego klubu, o pomysłach na promocję lotnictwa oraz o tym, czy lotnisko blisko miasta może istnieć i się rozbudowywać.
Pasazer.com: Czym zajmuje się Paweł Sowa?
Paweł Sowa: Prowadzę klub "Latamy z POZnania", który powstał z akcji "Chcemy latać z POZnania", prowadzonej przez stowarzyszenie „Inwestycje dla Poznania”. Zajmujemy się promocją i wspieraniem różnymi metodami połączeń lotniczych z Poznania. W ten sposób chcemy przyczyniać się do ich popularyzacji.
Pasazer.com: Jedną z waszych akcji jest organizacja balu karnawałowego, który w tym roku odbył się 4 marca br. na terenie terminala portu Poznań-Ławica.
Paweł Sowa: To już drugi taki bal w ramach klubu, pierwszy był rok temu i spotkał się z miłym przyjęciem. Wielu ludzi przyszło na zabawę, przebrało się i stwierdziłem, że warto to powtórzyć. Udało się to zorganizować na lotnisku, co tym bardziej nas cieszy - w końcu to tematyka lotnicza. Tegoroczny bal był bardzo udany, przyszło więcej osób niż w zeszłym roku.
Pasazer.com: A skąd pomysł na uatrakcyjnienie tego balu happeningiem "Pokaz mody lotniczej Marthy de Shock"?
Paweł Sowa: Na pomysł wpadła koleżanka, która lubi takie akcje. Ja też lubię zakręcone wydarzenia (śmiech). Taki nietypowy humor, nietypowe podejście do różnych sytuacji, no i wymyśliliśmy Marthę de Shock. Ksywka pochodzi od imienia i nazwiska koleżanki wcielającej się w tę rolę. Może pani Martha powróci kiedyś, jeśli uczestnikom zabawy spodobają się jej "kreacje".
Pasazer.com: Co jeszcze robicie w ramach stowarzyszenia, aby zachęcić ludzi do latania z Poznania i przyciągnąć więcej połączeń do Wielkopolski?
Paweł Sowa: Centrum naszej działalności jest strona internetowa latamyzpoznania.pl. Działa ona dopiero od października 2010 roku, wcześniej istniał tylko profil na Facebooku. Oczywiście na stronie możemy przedstawić więcej informacji. Wobec tego jest ona istotna dla naszej działalności.
Druga rzecz to popularyzacja i szerzenie świadomości, dokąd można dolecieć z naszego regionalnego portu oraz pokazywanie, że można to zrobić za nieduże pieniądze. Że można zobaczyć kawał Europy, a coraz częściej i świata, dzięki coraz częstszym promocjom. Myślę, że to dość istotne, aby ludzie o tym wiedzieli. Nasz klub skupia osoby, które już dużo latają. Ja osobiście bardzo lubię latać; tego taniego latania uczyłem się samodzielnie, a teraz staram się dzielić tą wiedzą i propozycjami z innymi. Cieszę się, że ludzie to odkrywają, później już sami kombinują, dzielą się wrażeniami i zarażają lotniczym entuzjazmem rodziny, znajomych.
Pasazer.com: Prowadzicie również jakieś kampanie reklamowe?
Paweł Sowa: Nie mamy pieniędzy na to, by prowadzić takie kampanie. Jedyne, co możemy robić, to właśnie nasza strona. To taka działalność społeczna, u podstaw. Organizujemy też wspólne wyjazdy, happeningi. W marcu byliśmy w Maroku i Rumunii.
Pasazer.com: Na czym polegają te happeningi?
Paweł Sowa: Ja proponuję trasę. Każdy może polecieć, ludzie sami kupują sobie bilety. Spotykamy się na lotnisku i lecimy. Wszyscy lecą na własną odpowiedzialność, mogą wciągnąć swoich znajomych.
Pasazer.com: Próbujecie przyciągać nowych przewoźników lub nowe połączenia?
Paweł Sowa: Wysyłamy informacje, przeprowadzamy ankiety i staramy się dzielić tą wiedzą z przewoźnikami. Oczywiście dostają je również lotniska. Nasz klub jest coraz większy. Nie mamy pieniędzy na reklamę, ale dzięki poczcie pantoflowej coraz więcej osób o nas wie. Myślę, że to też jest istotne.
Jeszcze kilka lat temu porty regionalne, takie jak Ławica, nie miały wiele do zaoferowania dla pasażerów. To się teraz zmieniło, ale ludzie o tym często nie wiedzą. A skoro nie wiedzą, to nie korzystają.
Pasazer.com: Z Ławicą oczywiście współpracujecie, ale w jakim zakresie? Czy jest to współpraca tylko okazjonalna, przy organizacji takich wydarzeń jak bal karnawałowy, czy też bardziej regularna?
Paweł Sowa: Jesteśmy organizacją niezależną. W przeszłości było trudniej, teraz zmienia się na lepsze. Jest to współpraca na miarę możliwości. Jak mamy jakieś uwagi lub pomysły, to oczywiście o nich mówimy. Można to nazwać po prostu zwykłą współpracą.
Pasazer.com: A co sądzisz o rozbudowie Ławicy?
Paweł Sowa: Przenosiny poznańskiego lotniska, czy to na Krzesiny czy gdzie indziej, będą możliwe dopiero, gdy znacznie wzrośnie liczba pasażerów. Żeby ona wzrosła, muszą być do tego warunki. Na dzisiaj zatem – paradoksalnie – rozbudowa Ławicy jest najważniejsza. Zanim ekonomicznie będzie opłacać się przenieść lotnisko w inną lokalizację, to minie jeszcze kilka lat. Jestem osobiście zwolennikiem przenosin portu, ale... kiedyś. W mojej opinii to "kiedyś" nastąpi za 15-30 lat. Trzeba do tego zagadnienia poważnie podejść w najbliższych kilku latach. Uważam, że to przyszłe lotnisko powinno być poza obszarem gęsto zabudowanym. Krzesiny wydają się idealne.
Niestety, na dzisiaj rzeczywistość wygląda tak, że Krzesiny są lotniskiem wojskowym i nie ma żadnej możliwości, by przenieść tam ruch cywilny. W warunkach rozbudowy Ławicy jest ukłon w stronę mieszkańców. Myślę, że ich protesty są nagłośnione. Osobiście znam cztery rodziny mieszkające w pobliżu lotniska i żadna z nich nie twierdzi, że jest zbyt głośno. Przyzwyczaili się już do hałasu i życia obok lotniska. Wiadomo, że loty nocne są uciążliwe dla mieszkańców, ale są też uciążliwe dla pasażerów. Więcej biletów sprzeda się na lot wieczorny niż na nocny – władze lotniska też to wiedzą.
Pasazer.com: Czyli lotnisko i okoliczni mieszkańcy mogą z sobą współistnieć?
Paweł Sowa: Myślę, że tak. Widać zresztą dobrą wolę lotniska, aby różne problemy załatwiać. Było wiele spotkań, a to w Polsce jest rzadkie, aby strony konfliktu rozmawiały ze sobą i próbowały wspólnie rozwiązać problem. Mam wrażenie, że lotnisko nie chowało głowy w piasek. Rozumiem też obawy i niezadowolenie pewnej części mieszkańców. Jednak życie w dużym mieście generuje pewne konflikty - komuś może przeszkadzać lotnisko, a komuś innemu tramwaj, a trzeciej osobie pociąg. Ale wszyscy korzystają z tych środków transportu, bo taki jest dzisiejszy świat. Nie ma innej możliwości. Jakby nie było komunikacji zbiorowej, to byłyby kilometrowe korki. Mieszkanie w mieście oznacza pewne sytuacje problemowe i nie można tego zmienić. Trzeba szukać kompromisów.
Pasazer.com: A co ma latać na to miejskie lotnisko - low-costy czy przewoźnicy tradycyjni?
Paweł Sowa: Mieszanka. Low-costy dobrze się tutaj rozwijają. Mam nadzieję, że dobre wypełnienie samolotów np. do Barcelony przekona przewoźników do otwierania kierunków południowych do dużych miast. Jednak Poznaniowi brakuje jeszcze oferty przewoźników tradycyjnych, zwłaszcza do portów przesiadkowych. Nie rozumiem LOT-u, który nie rozwija takich tras z portów regionalnych. Myślę, że ta luka zostanie zapełniona przez kogoś innego. Mimo to ruch tradycyjnych przewoźników też stopniowo wzrasta i pojawiają się coraz bardziej ciekawe oferty.
Pasazer.com: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Dominik Sipiński